Pożar Biebrzańskiego Parku Narodowego na Podlasiu nie rozprzestrzenia się już, ale wciąż nie jest kontrolowany. Obejmuje już ponad 450 ha. W niedzielę było to siedem razy mniej - 60 ha. Od rana w poniedziałek śmigłowce i samolot gaśniczy dokonały kilkudziesięciu zrzutów wody.
- Pożar w Biebrzańskim Parku Narodowym wybuchł w niedzielę po południu, w nocy pożar rozprzestrzenił się z 60 ha do 450 ha.
- Do akcji włączył się dziś policyjny Black Hawk.
- Pożar ma miejsce w trudnodostępnym terenie.
- Nie ma potrzeby ewakuacji ludzi. Ogień jest ok. 5 km od najbliższych zabudowań.
- Wojewoda podlaski powołał sztab kryzysowy.
- RCB rozsyła alerty do mieszkańców okolicy.
Działania strażaków w nocy polegały przede wszystkim na dozorowaniu i monitorowaniu terenu pożaru. Były zaangażowane grupy dronów. Działania strażaków wspierało wojsko, które za pomocą swojego drona nadzorowało teren - mówiła o poranku w rozmowie z RMF FM Justyna Kłusewicz rzeczniczka podlaskiego komendanta wojewódzkiego PSP.
W nocy na miejsce dojechały siły i środki z województwa lubelskiego - z akademii pożarniczej. To ok. 40 podchorążych wyposażonych w sprzęt gaśniczy. Z Warszawy wystartował też policyjny Black Hawk, który zrzuca wodę.