Donald Trump spotkał się w Białym Domu z europejskimi przywódcami oraz Wołodymyrem Zełenskim. Choć nie brakowało uśmiechów i uprzejmości, to - jak stwierdził w rozmowie z Tomaszem Terlikowskim deputowany Rady Najwyższej Ukrainy Mykoła Kniażycki - o realnym pokoju wciąż nie ma mowy. W ocenie polityka Władimir Putin nadal nie jest zainteresowany zakończeniem wojny, a Ukraina oczekuje przede wszystkim twardych gwarancji bezpieczeństwa i dalszego wsparcia Zachodu.

"Putin nie chce pokoju"

Pokoju chcą Ukraińcy i wszyscy, którzy widzą, jak Rosjanie zabijają cywilów i niszczą nasz kraj. Putin nie chce pokoju - podkreśla Kniażycki. Jego zdaniem kluczowym elementem spotkania w Waszyngtonie była dyskusja o gwarancjach bezpieczeństwa, które miałyby przypominać zapisy artykułu 5 Traktatu Północnoatlantyckiego.

Ukraina nie zamierza powtórzyć błędu związanego z nieskutecznym Memorandum Budapeszteńskim. Jeśli gwarancje bezpieczeństwa będą miały charakter podobny do tych z artykułu 5 NATO, będzie to krok niezwykle istotny i realnie wzmocni Ukrainę - zaznacza deputowany. Dodaje przy tym, że Kijów potrzebuje nie tylko deklaracji, lecz także sprzętu, pieniędzy i realnego wsparcia militarnego.

Spotkanie Zełenski-Putin? "Niemożliwe"

Kniażycki nie wierzy, aby mogło dojść do bezpośrednich rozmów między prezydentem Ukrainy a Putinem. Putin oczekiwałby kapitulacji Ukrainy. Liczył, że Trump będzie na to naciskać, ale amerykańskie społeczeństwo i media jednoznacznie wspierają Ukrainę - mówi polityk.

Według niego Moskwa traktuje negocjacje wyłącznie jako grę na czas, by łagodzić sankcje i kontynuować agresję. Putin będzie uczestniczyć w rozmowach pośrednio, byle tylko uniknąć nowych sankcji. Niestety, w tym odniósł już sukces, bo Trump o sankcjach właściwie nie wspomina - ocenia.

"Ziemia za pokój" wykluczona

Deputowany podkreśla, że ukraińska konstytucja zakazuje przekazywania terytoriów agresorowi i "żaden ukraiński przywódca nie może podpisać dokumentu oddającego ziemie wrogowi". Możemy mówić o rozejmie, ale nie o kapitulacji - stwierdza.

Dodaje, że sprzeciw wobec takiego rozwiązania wyszedłby nie tylko od społeczeństwa, lecz także od armii. Mój syn walczy w Donbasie. Wiem, że żołnierze są gotowi dalej bronić wolności Ukrainy - zaznacza.

Na froncie Rosja posuwa się naprzód powoli, płacąc za to wysoką cenę. Jeśli w tym tempie będą próbowali zdobyć cały Donbas, zajmie im to dziesięć lat - przewiduje Kniażycki. Zwraca też uwagę, że Moskwa zmaga się obecnie z poważnymi problemami rekrutacyjnymi.

Spotkanie Trumpa z europejskimi liderami i Zełenskim w Waszyngtonie miało duże znaczenie polityczne i symboliczne. Nie przyniosło jednak - jak podkreśla Kniażycki - przełomu w drodze do pokoju. Ukraina nadal oczekuje solidnych gwarancji bezpieczeństwa oraz realnego wsparcia ze strony Zachodu, a oddanie ziem w zamian za pokój pozostaje absolutnie wykluczone.

Opracowanie: