W Afryce wybuchło ognisko epidemiczne wirusa marburg. Wywoływana przez niego gorączka krwotoczna doprowadziła do śmierci już co najmniej dziewięciu osób w Gwinei Równikowej. Światowa Organizacja Zdrowia zwołała dziś pilne spotkanie, na którym przedyskutowano rozwój ogniska chorobowego.

Pierwsze przypadki zakażenia wirusem odnotowano we wtorek 7 lutego. Na gorączkę krwotoczną zachorowały osoby, które brały udział w ceremonii pogrzebowej w graniczącej z Kamerunem i Gabonem prowincji Kié-Ntem.

Ministerstwo Zdrowia Gwinei Równikowej poinformowało, że zarówno w prowincji Kié-Ntem, jak i w jednym z dystryktów prowincji Wele-Nzas ogłoszono alarm zdrowotny. Władze wprowadziły lokalny lockdown i ograniczyły ruch wzdłuż granicy z Kamerunem. Kwarantannie poddanych zostało ponad 4,3 tys. osób.

Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) przekazała w poniedziałek, ze jedna z ośmiu próbek przesłanych do laboratorium Institut Pasteur w Senegalu dała wynik pozytywny na obecność wirusa marburg; wyniki pozostałych nie są jeszcze znane. Próbki przetestowano pod kątem gorączek krwotocznych ebola i lassa oraz dengi i żółtej febry - wyniki za każdym razem były ujemne.

Do tej pory w Gwinei Równikowej odnotowano 25 podejrzanych przypadków zakażenia wirusem marburg, w tym 9 zgonów. Choroba u ofiar objawiła się krwawieniem z nosa, gorączką, ogólnym zmęczeniem, bólami stawów, krwawymi wymiotami i biegunką.

(Wirus) marburg jest wysoce zaraźliwy - powiedziała dr Matshidiso Moeti, dyrektor generalna WHO w Afryce. Dzięki szybkim i zdecydowanym działaniom władz Gwinei Równikowej mającym na celu potwierdzenie choroby, zespół reagowania kryzysowego może ruszyć pełną parą, by ratować życie i powstrzymać (rozprzestrzenianie się) wirusa tak szybko, jak to możliwe - dodała.

Umiera nawet 88 proc. chorych

Nazwa wirusa wzięła się od lokalizacji jego pierwszego udokumentowania, co miało miejsce w niemieckim Marburgu w 1967 roku. Doszło wówczas do transmisji patogenu z małpy na człowieka. Opiekunowie koczkodanów zielonych przywiezionych z Ugandy zarazili się od swoich podopiecznych. Ogólna liczba zachorowań w pierwszej fazie wynosiła 25 osób, z których następnie kolejnych sześć zakaziło się wtórnie. Choroba marburska doprowadziła wtedy do śmierci siedmiu osób.

Wirus marburg cechuje się wysoką wirulencją (zjadliwością) - wywołuje gorączkę krwotoczną (zwaną chorobą marburską), której współczynnik śmiertelności wynosi nawet 88 proc. Należy do tej samej rodziny, co wirus wywołujący gorączkę krwotoczną ebola.

Choroba marburska zaczyna się nagle, od wysokiej gorączki, silnego bólu głowy i złego samopoczucia. U wielu pacjentów w ciągu siedmiu dni rozwijają się ciężkie objawy krwotoczne. Transmisja między ludźmi jest możliwa przede wszystkim poprzez bezpośredni kontakt z płynami ustrojowymi chorego, a w mniejszym stopniu - skażonymi powierzchniami i materiałami.

Naukowcom na razie nie udało się opracować ani szczepionek, ani leków przeciw wirusowi marburg. Jednak leczenie wspomagające - nawodnienie płynami doustnymi lub dożylnymi - oraz leczenie określonych objawów zwiększa przeżywalność.

W ciągu ostatnich 10 lat odnotowano zaledwie kilka przypadków zakażeń wirusem marburg; obecnie ognisko epidemiczne wydaje się być największe od co najmniej 2012 roku, kiedy w Ugandzie zaraziło się 18 osób. Największa epidemia miała miejsce w Angoli w latach 2004-2005 - zmarło wówczas 227 osób spośród 252, które się zaraziły.