Trwa walka o życie chłopczyka, którą śledzi cały świat. Alfie Evans został kilkanaście godzin temu odłączony od aparatury podtrzymującej życie, wbrew rodzicom. Lekarze przewidywali jego szybką śmierć, a Alfie samodzielnie oddycha już od kilkunastu godzin. Po przerwie personel szpitala znowu zaczął podawać mu tlen.

We wtorek rano jego ojciec Tom Evans poinformował dziennikarzy zgromadzonych przed szpitalem, że jego syn został odłączony od aparatury i samodzielnie oddycha. Od dziewięciu godzin on oddycha. Właściwie doszło do tego, że jego mama zasnęła obok niego - powiedział mężczyzna w programie "Good Morning Britain". Inni mówią, że Alfie cierpi, ale nie korzysta nawet z respiratora i nie cierpi - powiedział Evans.

Chwilę później napisał na swoim Facebooku, że po 10 godzinach od odłączenia od aparatury jego syn dalej oddycha.

Rodzice chłopca przegrali batalię z lekarzami i brytyjskim sądem, który wydał decyzję o odłączeniu chłopca od aparatury podtrzymującej życie. Alfie jest chory na nieznaną chorobę neurologiczną, która zniszczyła 70 procent jego mózgu, a uszkodzenia, jak oceniają lekarze - są nieodwracalne.

Watykan podejmuje dalsze starania o uratowanie ciężko chorego brytyjskiego chłopca Alfiego Evansa, o którego życie trwa sądowa i dyplomatyczna batalia. Sąd w Wielkiej Brytanii nakazał odłączenie prawie dwuletniego chłopca od aparatury utrzymującej przy życiu.


W Liverpoolu, gdzie w szpitalu przebywa chłopiec, jest dyrektor watykańskiej placówki Mariella Enoc. Powiedziała ona we wtorek dziennikarzom, że Alfie jest podłączony do respiratora, a personel medyczny szpitala jest gotów odlecieć z chłopcem do Rzymu samolotem, udostępnionym przez włoską minister obrony Robertę Pinotti. Cały czas strona włoska prowadzi zabiegi dyplomatyczne o to, by władze brytyjskie zgodziły się na przewiezienie Alfiego do Rzymu. Dyrektor watykańskiej placówki powiedziała dziennikarzom, że chłopiec znowu został podłączony do aparatury.

(ag)