"Wszystkie pieniądze, które miałem na studia od rodziców, przegrywałem. Pożyczałem. Kiedy raz się pożyczy, to już potem idzie" - mówi w rozmowie z dziennikarką RMF FM Grzegorz. Był uzależniony od hazardu. Grał codziennie, czasami trzy razy dziennie. Mówi nam, że hazard to choroba nieuleczalna. Przyznaje, że ciągle gra. Myśli, że teraz już nieszkodliwie.
Magdalena Wojtoń, RMF FM: Ile w życiu przegrałeś ?
Grzegorz: Dziesiątki, może setki tysięcy. Nie da się tego policzyć.
Wpadłeś w długi?
Tak
To wiesz ile ich było.
Tyle, że czasem się wygrywa. A wygranych pieniędzy się nie oddaje. Gra się za nie dalej.
Jak zaczął się hazard?
Przypadkiem. Zawsze lubiłem karty, kości, tego typu rzeczy. Raz znajomi wyciągnęli nas do kasyna. Towarzysko, na piwo. Zagrałem w ruletkę. Przegrałem 50 złotych. Spodobało mi się strasznie.
Grałeś jeszcze tamtego dnia? Żeby się odkuć?
Nie, wtedy nie. Wyszliśmy ze znajomymi na imprezę. Poszedłem następnego dnia, z dziewczyną. Ona wygrała a ja znów przegrałem. Zaczęliśmy chodzić tam często.
Grając w ruletkę przegrałeś te grube tysiące, o których mówiłeś?
Głównie ruletka, zdarzały się maszyny od czasu do czasu. Na maszynach przegrywałem zdecydowanie mniejsze kwoty.
Co jest w tym tak wciągającego? Zastawiałeś się nad tym?
Wielokrotnie i to jest adrenalina. Jedni lubią sport, drudzy chodzić po górach, trzeci grają. Zawsze jest jakaś szansa na zwycięstwo i ona daje takiego niesamowitego kopa. Poza tym, to jest zabicie wolnego czasu i nie myśli się o innych problemach. Choć tak naprawdę ten jest największy, ale kiedy człowiek gra to wydaje mu się, że jest wolny od całego świata.
Ile miałeś lat kiedy zacząłeś?
Dwadzieścia jeden, może dwa, nie pamiętam dokładnie. Teraz mam 34.
Skąd brałeś pieniądze na grę?
Skąd się dało. Wszystkie pieniądze, które miałem na studia od rodziców to przegrywałem. Pożyczałem. Kiedy raz się pożyczy, to już potem idzie.
Pożyczałeś i nie oddawałeś?
Nie, zawsze oddawałem i dlatego zawsze miałem. Każdy kto mi dawał pieniądze wiedział, że u mnie jest jak w banku, prędzej czy później zawsze oddam. Choćbym miał pożyczyć od kolejnej osoby i spłacić poprzednią.
Przez hazard wpada się w inne nałogi?
Na pewno. Hazard generalnie jest połączony z innymi nałogami, bo ludzie, którzy mają do niego skłonność, mają też skłonność do innych uzależnień. Głównie przez to, że przebywają w takim, a nie innym środowisku. W takich miejscach się pije, pali... Kiedy przegrasz, to pierwsze co robisz, to wyciągasz papierosa, kupujesz piwo albo drinka. Pamiętam, że czasem po tym jak wygrałem pieniądze, szedłem do baru i kupowałem kilka paczek papierosów. Czułem, że tego wieczoru przegram wszystko co mam i nie będę mógł palić przez kilka dni.
W czasie jednego wieczoru, ile najwięcej wygrałeś, a ile najwięcej przegrałeś?
To nie były spektakularne kwoty, bo ja grałem często, ale za mniejsze stawki. Najwięcej przegrałem trzy, cztery tysiące. Najwięcej wygrałem dziesięć tysięcy dziewięćset.
Dokładnie pamiętasz.
Pamiętam. To było w internetowym kasynie.
Mówisz, że grałeś często. To znaczy codziennie ? Co weekend?
Codziennie, czasem co weekend, czasem trzy razy dziennie.
Po przegranej myślałeś: "to syf, kończę z tym"?
Wielokrotnie, ale potem zaraz pojawiała się myśl. Ok, dobra, to jeszcze raz. Odegram się i skończę.
A kiedy zdałeś sobie z tego, że to może być problem?
Sprawę zdawałem sobie z tego już na początku. Tyle, że na początku, kiedy człowiek jest młody, głupi i niedoświadczony, to wszystko bagatelizuje. Prawdziwy problem zaczyna się wtedy, kiedy hazard zaczyna mieć duży wpływ na twoje życie, na związek, na pracę, na szkołę. Kiedy wszystko zaczyna się walić to zaczynasz myśleć, że to chyba jednak przez to.
Straciłeś dziewczynę przez hazard?
Nie przez hazard, ale w trakcie tego, kiedy dużo grałem. Odpuściłem dużo rzeczy, które były.... powinny być wtedy dla mnie ważne.
Jak z tego wyszedłeś? Ktoś Ci pomógł?
W momencie kiedy byłem na dnie i myślałem, że z tym nie da się nic zrobić......
Muszę tu przerwać, co znaczyło, że byłeś na dnie?
Bez pracy, bez jakichkolwiek środków do życia, z długami u znajomych, u obcych ludzi, w bankach, bez perspektyw. Wtedy właśnie pomogli mi ludzie, po których bym się tego najmniej spodziewał. Moi dalsi znajomi, którzy spłacili moje długi. Wtedy wiedziałem, że nie mogę dać ciała i muszę ich spłacić.
Z wychodzeniem z hazardu jest tak jak z wychodzeniem z alkoholu? Pojawiają się stany depresyjne?
Hazard jest nieuleczalną chorobą. Ja nigdy nie powiem, że wyszedłem z hazardu, nigdy. Zawsze będę grał czasami, teraz też grywam. To są zupełnie inne stawki, otaczam się innymi ludźmi, to też jest ważne. W ruletkę nie grałem już od kilku lat, nie mam najmniejszego zamiaru, ale nie mówię, że nigdy tego nie zrobię.
Nie boisz się, że to granie znów przerodzi się w nałóg?
Wydaje mi się, że jestem teraz na tyle doświadczony, że wiem jak to wygląda. Ja naprawdę dużo musiałem przejść, żeby wrócić do momentu, w którym jestem teraz, a powinien być już dawno, a który został opóźniony o kilka lat.
Jeśli czytają to osoby, które w naszej rozmowie odnalazły siebie i swój problem, co byś im powiedział?
Mówienie "rzućcie to"- jest bez sensu. To nikogo nigdy nie przekonało i nie przekona. Szczerze? Każdy musi się przejechać i przekonać. Dopóki ktoś nie będzie na dnie, nie wyjdzie z tego. Bo nie da się wyjść z hazardu, z nałogu bez przekonania się, że on nam szkodzi. Nie da się....
(ag, rs)