Długotrwały stres może zwiększać ryzyko rozwoju m.in. nowotworów. Do powstania chorób przyczyniają się silne emocje powodowane konfliktami, frustracją, gniewem. Zwłaszcza, gdy są tłumione i przeżywane wielokrotnie.
Dotychczas Światowa Organizacja Zdrowia na listę chorób psychosomatycznych wpisała 37 jednostek, wśród nich niektóre choroby układu pokarmowego, alergie, cukrzyce i inne.
Stres nie jest czynnikiem onkogennym, czyli nie powoduje raka w sposób bezpośredni. Natomiast zaburzając równowagę organizmu inicjuje szereg procesów, które mogą przyczyniać się do rozwoju nowotworu. Reakcją na stres są bowiem mechanizmy adaptacyjne, które przebiegają na wielu poziomach, od komórkowego poprzez narządowy aż po ośrodkowy układ nerwowy - mówi dr n. med. Renata Rumińska-Busz, radioterapeuta-onkolog, psychoonkolog, wieloletni pracownik Zakładu Radioterapii Instytutu Onkologii w Gliwicach.
Przede wszystkim pod wpływem stresu zostaje zaburzone działanie osi podwzgórze-przysadka-nadnercza, co przyczynia się do powstawania chorób. Gwałtowny wyrzut katecholamin (adrenaliny, noradrenaliny, dopaminy i kortyzolu) powoduje szereg zmian w organizmie:
- skurcz naczyń krwionośnych i niedotlenienie, co aktywuje czynnik VEGF i sprzyja rozrostowi sieci naczyń. W następstwie zwiększonego ukrwienia komórek nowotworowych dochodzi do wzrostu masy guza i przerzutów,
- spadek liczby limfocytów - najważniejszych komórek układu odpornościowego,
- spadek liczby komórek NK biorących bezpośredni udział w eliminacji komórek zainfekowanych, nowotworowych.
- zaburzenie układu hormonalnego bezpośrednio wpływa na nowotwory hormonozależne (jajnika, piersi, prostaty i innych).
Poza tym osoby żyjące w nieustannym napięciu mogą rozwinąć pewien wzorzec zachowań, zmierzający do jego rozładowania, np. palenie papierosów, przejadanie się czy częste spożywanie alkoholu, które zwiększają ryzyko zachorowania na nowotwory.
Stres stanowi nieodłączny element życia. Nie da się go całkowicie wyeliminować, ale można nauczyć się lepiej sobie z nim radzić. Zmiana na lepsze sytuacji emocjonalnej wprost proporcjonalnie przekłada się na działanie całego organizmu, który staje się silniejszy i bardziej podatny na leczenie, a mniej na jego działania niepożądane - mówi dr n. med. Renata Rumińska-Busz.
Jedną z wielu metod radzenia sobie ze stresującymi sytuacjami jest Racjonalna Terapia Zachowań. To model samopomocy opracowany przez Maxiego C. Mautlsby’ego, amerykańskiego psychiatrę.
Punktem wyjścia jest założenie, że to nie okoliczności wpływają na nasze emocje, ale sposób, w jaki je postrzegamy. W celu pozbycia się przykrych myśli oraz wypracowania zdrowych zachowań, należy przeanalizować osobiste przekonania i zamienić je na racjonalne.
RTZ buduje poczucie sprawstwa, wartości oraz motywację do działania. Terapia może być stosowana zarówno w radzeniu sobie z codziennymi stresującymi dylematami, jak i w przypadku trudnych problemów osobistych i rodzinnych. RTZ opiera się na 4 filarach:
1. Zdarzenie - zarejestruj fakt ''okiem kamery", bez oceniania (złe wyniki badań; utrata pracy). Tego nie zmienisz, nie masz na to wpływu. Postaraj się nazwać problem.
2. Myśli, przekonania - zaobserwuj, co pomyślałaś? (jestem śmiertelnie chora/y; nie będę miał/a z czego utrzymać rodziny). Masz wpływ na myśli. Poszukaj budujących rozwiązań: wynik badania jest zły, więc muszę pójść do lekarza i zacząć terapię. Straciłam pracę, ale na rynku potrzebują specjalistów z mojej branży, więc poszukam nowej. Destrukcyjną myśl zamień na konstruktywną, która niesie nadzieję.
3. Emocje - co poczułeś? (przerażenie, smutek). Na emocje mamy mniejszy wpływ niż na myśli. Ale racjonalne myślenie pozwoli zamienić negatywne, paraliżujące emocje w mobilizujące i dodające siły. Myślenie, że jest wyjście z sytuacji, przynosi ulgę.
4. Zachowanie, działania - zgłoś się do lekarza, ustalcie plan leczenia; złóż CV, zapytaj znajomych, czy nie słyszeli o pracy dla ciebie. Nie zastygaj w bezradności. Działanie pozwoli odzyskać poczucie sprawstwa i wpływu na własne życie. Nawet jeśli na początku nie wszystko idzie zgodnie z planem, to w końcu uda się osiągnąć cel.
Warto pracować nad własnymi przekonaniami, motywować do konstruktywnego myślenia i działania. Czasami jednak potrzebna jest pomoc specjalistów: psychologa albo psychiatry. Nie zawsze pacjent sam potrafi ocenić moment, kiedy nie jest w stanie poradzić sobie z własnymi problemami. Dlatego tak ważna jest rola rodziny, przyjaciół czy lekarza. Oni mogą spojrzeć z boku na sytuację, zauważyć, że osoba ma obniżony nastrój albo już depresję oraz zasugerować wizytę u psychologa lub psychiatry. Najważniejsze to nie odsuwać się od ludzi, szukać wsparcia, nauczyć się artykułować swoje potrzeby i nie wstydzić się prosić o pomoc - podsumowuje dr Renata Rumińska-Busz.
(mc)