Aby walczyć ze stresem, musimy przede wszystkim ustalić, co jest jego powodem - podpowiada prof. Sylwiusz Retowski ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej w Sopocie. „Czasami jest tak, że po prostu jesteśmy zwyczajnie mocno przeciążeni i wtedy dobrą radą jest zdystansowanie się” - mówi prof. Retowski. „Innym pytaniem jest to, w jaki sposób zadziałać prewencyjnie. Tu nie ma innej rady niż po prostu dbanie o kulturę fizyczną i psychologiczną na co dzień - czyli pilnowanie tego, by odpocząć, odciąć się od różnego typu problemów, z którymi stykamy się na co dzień” - dodaje.
Kuba Kaługa: Co nas samych w naszym zachowaniu powinno nas zaniepokoić i być sygnałem, że być może wynika ono ze stresu i powinniśmy zgłosić się do specjalisty?
Prof. Sylwiusz Retowski: Jest wiele takich objawów. Czasami są one somatyczne, czyli organizm daje nam do zrozumienia, że coś jest nie tak. Czasami odczuwamy bezsenność albo niepokój. Wydaje mi się, że jesteśmy w stanie odróżnić, kiedy to są takie zwyczajne napięcia, które mogą się np. zdarzać w ramach wzrastających wymagań w miejscu pracy. W momencie, kiedy jednak te napięcia zaczynają zaburzać nasze funkcjonowanie – np. od wielu dni mamy problemy z bezsennością albo mamy poczucie, że nie radzimy sobie z obowiązkami, jesteśmy ciągle niezadowoleni z tego, co robimy, rozdrażnieni, mamy objawy somatyczne, np. jest nam ciągle niedobrze - to już jest taki moment, kiedy możemy zacząć się denerwować.
Co wtedy? Iść do psychologa, psychiatry, a może najpierw do internisty?
To jest podobnie jak z przeziębieniami - lepiej zacząć od jakiś „domowych” sposobów. Przede wszystkim musimy zdiagnozować, jakie są tego przyczyny, bo zwykle są one dla nas jawne.
Musimy sobie powiedzieć, co nas stresuje?
Tak. Najczęściej to są albo powody zawodowe, albo jakieś kwestie związane z życiem prywatnym. Coś się dzieje w domu niedobrego, między bliskimi. Czasami jest tak, że po prostu jesteśmy zwyczajnie mocno przeciążeni i wtedy dobrą radą jest zdystansowanie się, odstresowanie. Ktoś lubi sobie pojeździć na rowerze, ktoś inny lubi pobiegać, ktoś inny lubi posiedzieć sobie w kuchni. Oczywiście, fajnie jest na przykład wyjechać na weekend - dlatego, że zmiana miejsca zamieszkania, zmiana otoczenia często powoduje, że problemy, np. zawodowe, widzimy w zupełnie innym świetle. Jeszcze porozmawiamy z innymi ludźmi, popatrzymy na przyrodę, kontakt z przyrodą. Taki przerywnik, wolny weekend, powiedzenie sobie „dosyć, teraz powinienem dać sobie troszkę luzu” - to powinno pomóc. Oczywiście, o ile sprawy nie nastąpiły dalej. Wówczas warto pójść do lekarza ogólnego. Prawdopodobnie przepisze jakiś lek uspokajający. Czasami warto wziąć pod uwagę wizytę u psychologa, psychiatry - jeżeli np. pojawiają się u nas objawy depresyjne.
Nie zawsze jest jednak czas na wyjazd, nie zawsze są na to pieniądze…
Tak, wiec tak naprawdę trzeba się odwoływać do tego, co najbardziej w życiu lubimy robić. Innym pytaniem jest to, w jaki sposób zadziałać prewencyjnie. Tu nie ma innej rady niż po prostu dbanie o kulturę fizyczną i psychologiczną na co dzień - czyli pilnowanie tego, aby pomimo dużych obciążeń jednak czuć, że mamy takie swoje momenty w ciągu dnia, czy nawet w ciągu tygodnia, kiedy możemy odpocząć, kiedy możemy się odciąć od różnego typu problemów, z którymi stykamy się na co dzień.