„Zakaźność a przebieg choroby, to są dwie różne rzeczy. Stosujemy metodę, która nie jest w stanie rozróżnić aktywnego i nieaktywnego wirusa” – mówi w rozmowie z RMF FM prof. Włodzimierz Gut, wirusolog, z Zakładu Wirusologii Państwowego Związku Higieny. Zaznacza też, że po dwóch tygodniach będzie można ze szpitala wypuścić 66-latka z Zielonej Góry, u którego wykryto koronawirus.
Mariusz Piekarski, RMF FM: Skoro mamy już pierwszy przypadek koronawirusa w Zielonej Górze, to ile czasu dzieli nas od tego, że będą kolejne? Drugi, dziesiąty, pięćdziesiąty, setny przypadek?
Prof. Włodzimierz Gut, wirusolog, Państwowego Zakład Higieny: Jak pan obserwuje w różnych krajach, są takie miejsca, gdzie są przypadki punktowo pojawiające się i na tym się kończy. Są miejsca, gdzie dochodzi do zakażeń wtórnych. Mówimy o przypadku zero, a powinniśmy mówić o "przypadkach zero", bo każde wprowadzenie nowego przypadku jest "przypadkiem zero". Jeżeli dopuścimy do łańcucha, to jeszcze da się go przerwać dopóki jest to niewielka liczba, ja to nazywam "wzrostem liniowym". W momencie, kiedy mamy wzrost logarytmiczny, czyli jednego dnia dwadzieścia, drugiego czterdzieści przypadków, to w tym momencie zostaje zamknięcie dzielnic, kordony i tak dalej - tak jak we Włoszech. Jak się spóźni z reakcją pierwszą, to się dostaje reakcję drugą.
Ile czasu jest na przerwanie tego łańcucha, żeby to nie był wzrost logarytmiczny?
To już decyduje zachowanie ludzi. Fazę logarytmiczną można osiągnąć bardzo szybko, jeżeli wszyscy zlekceważą nasze wytyczne.
Rozumiem, że zablokowanie ludzi z autokaru z "pacjentem zero" i kwarantanna dla rodziny, to jest ta pierwsza blokada?
To jest blokada i nie wiem czy zna pan historię z Bawarii. Gdzie zarażona Chinka miała spotkanie z Niemcem, ten poszedł do lekarza, a lekarz zrobił błąd i kazał mu iść do pracy. Tam spotkał się z grupą współpracowników, jeden z nich pojechał na urlop na Teneryfę i co mamy w efekcie? Hotel na Teneryfie w kwarantannie - 1000 osób.
Czyli jak najszybciej przerwać ten łańcuch?
To wymaga współpracy tych, których my prosimy, żeby poddali się kwarantannie, oraz wszystkich, którzy przy tym pracują. Trzeba też starannie rozpoznać łańcuch. Tu mieliśmy szczęście - autobus miał numerowane miejsca, były znane nazwiska. Gdyby przyjechali autostopem, to pojawiłby się większy problem.
Zakładając, że wszystkie osoby z autokaru są zidentyfikowane?
Są, to możemy powiedzieć. Przewoźnik sprzedaje bilety imienne, żadnych innych. Nikt nie uciekł za granicę i nie jest poza zasięgiem.
Tu się pojawia podstawowe pytanie: skoro mamy grupę osób, która zetknęła się z chorym...
Mamy grupę osób, które zetknęły się z chorym, ale oni są zdrowi, więc kontakt ze zdrowym nie jest podstawą do kwarantanny, dopóki nie potwierdzimy u niego zakażenia.
Nie ma sensu powiększać tego kręgu na kolejne osoby?
Nie. Żona chorego poszła po spotkaniu z mężem do szkoły, jeszcze zanim przyszedł inspektor sanitarny. Była w jednej, drugiej, trzeciej klasie, i co? Stawiamy budynek szkoły w stan kwarantanny? Dzieci przyszły do domu i co dalej?
Rodzice, dziadkowie, oni poszli na zakupy i kolejni...
Końcowym efektem jest kwarantanna 38 milionów Polaków, bo to się da to rozciągnąć ładnie, tylko po co? Z powodu jednego przypadku?
W którym momencie będzie można bezpiecznie wypuścić chorego ze szpitala?
Zakaźność a przebieg choroby, to są dwie różne rzeczy. Stosujemy metodę, która nie jest w stanie rozróżnić aktywnego i nieaktywnego wirusa. W związku z tym wieści, że ktoś odkrył po 3,4,5 tygodniach wirusa, to są wieści, że odkrył genom wirusa - tam aktywnego wirusa najprawdopodobniej nie ma. Co powoduje aktywny wirus? Konkretnie objawy kliniczne - jak ustąpią objawy kliniczne, to resztki wirusa zostaną. Niektóre wirusy zostają na całe życie.
Czyli ustąpienie objawów oznacza, że już nie zakaża?
Na pewno, bo jego organizm zwalczył chorobę razem z patogenem. Śladowe ilości patogenu aktywnego mogą zostać, ale ten koronawirus nie ma latencji (okresu uśpienia - przyp.red.), latencję ma wirus herpes, wirus cytomegalii, tego typu wirusy, koronawirus nie ma.
Ustąpienie objawów de facto oznacza, że już nie zakaża?
Nie zakaża i pacjent jest człowiekiem zdrowym.
Można go będzie za kilka dni wypuścić do domu, kiedy ustąpi kaszel, gorączka?
Tak.
Mimo, że będzie miał wirusa w sobie, to już nie będzie zakażał?
Organizm czyści się z wirusa sam. Nasze objawy typu: kaszel itd. to są również objawy czyszczenia, dlatego on wylatuje na zewnątrz.
Czyli można przyjąć, że za kilka dni ten pacjent bez problemu wyjdzie?
Wolałbym, żeby wrócił za dwa tygodnie i to nie dlatego, że ja nie wierzę, że on nie ma wirusa, tylko dlatego, że przyjęliśmy 14 dni, jako pewien schemat. Jak zaczniemy manipulować w schematach - to źle się skończy. Dlatego, że komuś przyjdzie do głowy, że: ten jeszcze kaszle, ale ja już go wypuszczę itd. To jest najprostsza droga, żeby wywołać nieszczęście.
SPRAWDŹ: Jak zmniejszyć ryzyko infekcji wirusowej? Wideoczat z ekspertami