Minister Zdrowia Łukasz Szumowski zapowiedział, że kolejki do specjalistów skrócą się nawet o 10-20 procent. Szef resortu obiecuje też dodatkowe pieniądze za przyjęcie pacjentów „pierwszorazowych”. Dyrektorzy niektórych placówek medycznych mają poważne wątpliwości.
To może być ruch tylko na papierze, komentują dyrektorzy placówek medycznych. Kluczem do zrozumienia jest sformułowanie "pacjenci pierwszorazowi".
Ministerstwo chce takich pacjentów premiować, bo tylko tacy pacjenci występują w sprawozdawczości i na oficjalnych listach oczekujących Narodowego Funduszu Zdrowia.
Oficjalne kolejki nie uwzględniają chorych, którzy po pierwszej wizycie zapisują się na kolejną, albo wracają w ciągu dwóch lat do tego samego specjalisty. Ich czas oczekiwania nie skróci się a może się wręcz wydłużyć, bo przychodnie, by sięgnąć po dodatkowe pieniądze, będą przyjmować nowych pacjentów.
Ten system kolejkowy jest taki trochę niewiarygodny. Dlatego, że w kolejkach stoją pacjenci tylko pierwszorazowi. Inny pacjent w tej kolejce już się nie pojawia, która jest sprawozdawana do NFZ-u, ale w on w tej kolejce jest - potwierdza prezes Ogólnopolskiego Związku Szpitali Powiatowych Waldemar Malinowski.
Efekt może być taki, ze skróci się oficjalna kolejka w NFZ-ie, ale w przychodni nie dla wszystkich. Plan skracania kolejek Szumowskiego nie obejmuje przychodni przyszpitalnych.
(ag)