Bez porozumienia zakończyły się wtorkowe rozmowy protestujących pielęgniarek i pielęgniarzy ze szpitala wojewódzkiego w Przemyślu z podkarpackim Urzędem Marszałkowskim. Kilkanaście osób od dziewięciu dni prowadzi protest głodowy. Pracownicy zapewniają, że nie odchodzą od łóżek pacjentów. I podkreślają, że "głodówka będzie trwała".

Pracownicy nie odeszli od łóżek pacjentów, pracują normalnie. Noce spędzają jednak na materacach. /Jacek Skóra /RMF FM

Pielęgniarki i pielęgniarze ze Szpitala Wojewódzkiego im. św. Ojca Pio w Przemyślu domagają się wzrostu pensji do 6 tysięcy złotych brutto, załatania braków kadrowych oraz kupna nowoczesnego sprzętu. A braki kadrowe są coraz większe - brakuje chętnych do podjęcia zatrudnienia za obecnie obowiązującą stawkę.

Pracownicy nie odeszli od łóżek pacjentów, pracują normalnie. Noce spędzają jednak na materacach w szpitalu.

Protestujemy przeciwko niskim płacom. Są bardzo niskie te płace. Pielęgniarki nigdy w tym szpitalu nie otrzymały podwyżki bez strajku, to były również protesty głodowe - mówiła w rozmowie z reporterem RMF FM Markiem Wiosło przewodnicząca Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych w tym szpitalu Ewa Rygiel. Ta forma po prostu jakoś przynosiła może nie duże skutki finansowe, ale zawsze coś. Zdecydowałyśmy, ze trzeba znowu zrobić to samo. Jest to poniżające dla nas, ale nie mamy innego wyjścia, bo nasze zarobki nie pozwalają nam żyć, a tym bardziej utrzymać rodziny - dodaje.

Na miejscu pojawił się dziś marszałek województwa podkarpackiego Władysław Ortyl. Podkreślił, że w ciągu 3 lat płace wzrosną, ale nie do 6 tysięcy złotych brutto, jak chcą pielęgniarki. Przed południem spotkał się z protestującymi - była to kolejna, trzecia już tura negocjacji. Protestujący nie zgodzili się na propozycję urzędników. Choć zrezygnowały z postulatu pensji wynoszącej 6 tysięcy złotych brutto, to chcą zarabiać tyle samo, ile pielęgniarki w Rzeszowie.

Nie ma porozumienia, nie doszliśmy do żadnego porozumienia. To nie były negocjacje, tylko dyskusja, która nie doprowadziła do niczego - mówiła nam po zakończeniu spotkania Ewa Rygiel, z ZZPiP. Urząd Marszałkowski stoi przy swoim, chce nam dać 300 złotych - takie były wynegocjowane sumy w szpitalu klinicznym numer 2 (w Rzeszowie). My na to nie wyrażamy zgody, bo nasze pobory są niższe - podkreśliła szefowa związków zawodowych szpitala w Przemyślu.

Dodała, że "głodówka będzie trwała". Nie wiadomo jeszcze, kiedy odbędą się kolejne rozmowy w sprawie wzrostu płac.

Do protestujących w Przemyślu pracowników placówki przyjechało kilkadziesiąt osób z Rzeszowa, z tamtejszego Klinicznego Szpitala Wojewódzkiego nr 2. Chcą w ten sposób wesprzeć kolegów i koleżanki po fachu.

Przyjechaliśmy tutaj, żeby wesprzeć nasze koleżanki, które są tak zdeterminowane i zmęczone rozmowami, ze podjęły się największego trudu, jakim jest strajk głodowy. Jest to strajk, który obciąża je. Chcemy, żeby to był głos widziany i słyszany, żeby społeczeństwo i marszałkowie zobaczyli, jak one są zdeterminowane. Chcemy im pomóc - mówiła Sylwia Rękas, przewodnicząca związku zawodowego z rzeszowskiego szpitala. 

(ł)