"Podcast od podstaw. Zbuduj zasięgi, markę i rozwiń biznes" to doskonały, klarowny i pełen fachowej wiedzy oraz cennych porad, podręcznik dla podcasterów. Nie tylko dla tych początkujących, także dla profesjonalnych twórców nagrań: programów audio i słuchowisk. Rozmawiałem z autorem tomu, doświadczonym podcasterem - Wojciechem Strózikiem.

Syntetyczne Streszczczenie Spotkania Stanowiące Składnik Sympatycznej Symetrycznej Sytuacji - Start Skype'owy Stworzył Scenariusz Sekretnego Słuchowiska

Jeśli chcesz tworzyć własne podcasty, owe legendarne obecnie gatunki audio, choć w przyszłości zapewne pozbawione jakiegokolwiek znaczenia, zepchnięte do lamusa, do technicznego szrotu z wielkim, pulsującym cyfrowym szyldem "SMĘTARZ DLA TECHNIAKÓW", to przeczytaj koniecznie poniższy wpis aż do samego dna strony. 

A wcześniej lub potem posłuchaj uważnie mojego nagrania radiowego z Wojciechem Strózikiem zamieszczonego tu w Internecie, które na wstępie wydało mi się rodzajem błędnego koła logicznego (długoletni radiowiec ma pytać o medium, głównie o techniki, które bardzo dobrze zna, innego doświadczonego audiofila, który zna je równie dobrze?), ale stało się na szczęście inaczej - rozmowa nabrała charakteru koła hermeneutycznego, ponieważ skupianie się na sekretach podcastowych konkretów wymagało odwoływania się do ogólnej wiedzy o podcastach, zgromadzonej przez obu z nas na podstawie długoletniego zgłębiania arkanów nagrywania, i tak ukazała mi się nagle interpretacyjna wartość dodana tego wywiadu.


Nasza pogawędka przez komunikator Skype jest - w pewnym sensie - przykładem zjawiska rekurencji (jak gdy kamera skierowana jest na ekran), ponieważ o podcastach w podcaście dla obecnych i przyszłych podcasterów rozmawia tutaj podcaster RMF FM z podcasterem i autorem książki "Podcast od podstaw".

A otwiera się jeszcze dodatkowa ścieżka iteracji, bo o tym podcaście autorstwa dwóch podcasterów być może będą gawędzić w swoich podcastach inni podcasterzy, i tak pleni nam się ta cała wirtualna paplanina, multiplikuje mowa fantomowa. 

Gęsta, pogmatwana współczesna sieć komunikacyjna (zauważyliście?) wpływa nie tylko na modele kontaktów, ale i na wzorce mówienia i pisania o mowie.

Radykalni awangardziści, tacy jak ja, wyciągają praktyczne dziennikarskie wnioski z form komunikowania się z innymi, z formatu samych komunikatów mono- lub polifonicznych, oraz ze sposobów ich rejestrowania i transkrypcji.

Anakoluty, być może, tu wypisuję, klepiąc białe, często zawiłe, zdania na czarnym tle smartfonowego notatnika, ale takie jest ryzyko podążania za żywą mową w przeładowaną bitami głowie, za monologiem wewnętrznym pozbawionym jeszcze możliwości transkrypcji na żywo, za gonitwą myśli zanurzoną wciąż w niemożności materializacji, niemożliwości rzutu słowa niewymówionego na czytelny dla innych tekst.

Ład tradycyjnego dziennikarstwa, porzucany na rzecz gier z formą i treścią przekazów, nie służy mi jednak jako materiał do beztroskich igraszek, jak dawniej, w mojej postmodernistycznej fazie pełnej zabaw stylistycznych i swobodnego testowania hipertekstualności razem z internetowymi Innymi, moimi Awatarami czy Doppelgängerami, oraz Innymi w odmiennym sensie - prawdziwymi Osobami i ich Personami.

Enigmatyczne dla grupy Odbiorców akapity tego hipertekstu, bądźcie pewni, są całkowicie zrozumiałe dla części Czytelniczek i Czytelników towarzyszących od wielu lat mojemu (nieistniejącemu) blogowi o nazwie GLOB.

Mam na to dowody, których jednak waham się użyć, z powodu koniecznego rodzaju kryptodowodzenia, z konieczności hermetycznego (GLOB-u nie ma i jest GLOB, jednocześnie).  


Czerp więc stąd głównie wiedzę dosłowną, zawartą w samym podcaście, ale możesz odkryć też główne moje przesłanie, wyłaniające się z tego hipertekstu. 

Inny komunikat z sugestią, nie przymusem.


Gotowość do kontaktu powinny zawsze przejawiać obie strony.

Oczywiście interlokutor musi mieć zawsze prawo do odmowy.

Ścieżka dźwiękowa nie jest ulicą jednokierunkową, jeśli w grę nie wchodzi monolog.

Ciekawym doświadczeniem jest też trialog.

Ileż rodzi się relacji!

Albo taka, awangardowa formuła: podcast otwarty.


Tematycznie swobodny, gdy każdy z uczestników pyta, o co chce i na pytania odpowiada tak, jak chce, na dowolny temat. 

"Y" - mógłby być tytułem takiej audycji.


Na myśli mam bowiem nie tylko zagadkowość litery-procy, litery-różdżki, znaku rozstaju i rozwidlenia, litery Niewiadomego (jak w XYZ), ale także wielość i potencjalność, kryjącą się za tak lakoniczną nazwą.

Alfabetyczność daje poczucie oryginalności.

Gotowi na oryginalne ujęcie formuły podcastowej na początku pewnie nie stanowiliby licznej grupy.

Rachunek realnych kosztów i strat wizerunkowych mógłby być wysoki.

Akumulacja kapitału, jeśli w ogóle, w tym wypadku byłaby rzeczą wtórną, w każdym znaczeniu.

Jeśli liczysz na zarobek, musisz bardziej się cenić, a mniej doceniać cudzą inteligencję, oraz przeceniać poczucie humoru zamilkłych rozmówców i oniemiałych słuchaczy.


Gotówko, żegnaj już wówczas na zawsze!

Oszczędzasz komuś zawodu, uzawodawiasz siebie i szybko się bogacisz.


Starasz się być na szpicy szoku, przebiją cię szpile.

Obiecujesz sobie zbyt wiele, obiecanki na całego mogą cię pogrążyć, aż doświadczysz osobiście popularności prokrastynacji. 

Będziesz chciał się schować w milczeniu na swój temat?

Inwazja łapek w dół wywoła depresyjną reakcję, aż ci ręce opadną, sponiewierana podcasterko?

Eeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee tam, rób to, na co masz ochotę, przeczytawszy głośno początek tego zdania, do pierwszego przecinka, reszta jest twoja,