Wciąż niepewna jest przyszłość kultowego schroniska "Samotnia" im. Waldemara Siemaszki nad Małym Stawem w Karkonoszach. Po 57 latach najprawdopodobniej zmieni ono dzierżawców. Ostateczna decyzja w tej sprawie jeszcze nie zapadła, ale już wywołała duże poruszenie wśród turystów. Dziennikarze RMF FM rozmawiali z oboma stronami sporu - dotychczasową gospodynią schroniska i prezesem spółki Sudeckie Hotele i Schroniska PTTK, która zarządza obiektem.
Dwa miesiące temu dostałyśmy informację, że mamy opuścić schronisko. Wystąpiłam z propozycją przedłużenia umowy. Pan prezes Spółki Sudeckie Hotele i Schroniska PTTK powiedział, że nie ma takiej możliwości i że będzie ogłoszony konkurs. Gdy się pojawił, złożyłam swoją ofertę i została ona odrzucona. Dostałam tylko informację, że podjęto taką decyzję po wnikliwej analizie - mówiła w Radiu RMF24 Magdalena Siemaszko-Arcimowicz, córka pierwszego gospodarza "Samotni", która prowadziła ją w ostatnich latach razem z mamą.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
W poniedziałek na stronie Spółki Sudeckie Hotele i Schroniska PTTK pojawił się oficjalny komunikat dotyczący przyszłości schroniska "Samotnia". W dokumencie podpisanym przez prezesa Grzegorza Błaszczaka czytamy, że "zakończony został proces odrzucenia części złożonych propozycji, pod uwagę brane było m.in. kryterium ceny, komunikatywności oraz wiarygodności na rynku. Podmioty gospodarcze, które nie przeszły do następnego etapu, zostały poinformowane mailowo, a kaucja została zwrócona na ich konta".
Oficjalnie dostałyśmy informację, że nasza oferta nie została przyjęta. Dostałyśmy zwrot. Ale o tych kryteriach wcześniej nie słyszałam - podkreślała w rozmowie z Michałem Rodakiem Magdalena Siemaszko-Arcimowicz. Wyjaśniła też, że aby zostać nowym dzierżawcą, należało przedstawić wizję prowadzenia schroniska, sposób, w jaki będzie promowana marka PTTK oraz podać wysokość czynszu. W opisie konkursu nie było informacji o innych wymaganiach. Nie było podanej większej ilości kryteriów ani informacji o tym, co decyduje o wyborze najlepszej oferty - komentowała gospodyni schroniska w Karkonoszach.
Gospodynie muszą wyprowadzić się z "Samotni"
Pani Magdalena i jej mama, razem z którą prowadziła schronisko przez wiele lat, otrzymały informację, że 13 września 2023 roku muszą opuścić "Samotnię". Kobiety wysłały propozycję dotyczącą przedłużenia umowy dzierżawczej. Jednak ta prośba została zignorowana. Pan prezes powiedział, że nie ma takiej możliwości i że będzie ogłoszony konkurs na stronie. Więc w momencie, kiedy konkurs się pojawił, złożyłam swoją ofertę i została odrzucona - wyjaśniała rozmówczyni Radia RMF24.
Gospodynie słynnego schroniska twierdzą, że nigdy nie dostały poważnych uwag co do sposobu prowadzenia obiektu. Dlatego decyzja prezesa Błaszczaka jest dla nich szokująca, tak jak dla przyjaciół "Samotni". Mamy telefony, adresy mailowe i nigdy nie było problemu z komunikatywnością. Opinie naszych przyjaciół potwierdzają naszą wiarygodność. To jest olbrzymia rzecz, za którą jesteśmy bardzo wdzięczni, i dziękujemy z całego serca. To też jest potwierdzenie naszej wiarygodności - tłumaczyła pani Magdalena.
Schroniska mają bardzo wysokie koszty prowadzenia i kiedy jest sezon, muszą zarobić na swoją bytność na rynku przez cały rok. Dodatkowo “Samotnia" ma swoje ograniczenia, bo jest dosyć mała. Mamy 54 miejsca noclegowe. A wiadomo, że im większy obiekt, tym większa opłacalność prowadzenia takiego miejsca - mówiła o swojej pracy rozmówczyni Michała Rodaka w internetowym Radiu RMF24.
Inicjatywa "Ratujmy "Samotnię" 2023" rośnie w siłę
W związku z decyzją PTTK ws. słynnego schroniska powstała niezależna inicjatywa "Ratujmy "Samotnię" 2023". Pod internetową petycją do PTTK podpisało się już ponad 33 tys. osób. Magdalena Siemaszko-Arcimowicz nie spodziewała się tak wielkiego wsparcia ze strony przyjaciół "Samotni". Popłakałam się, bo nie przypuszczałam, że drugi raz spotkamy się z takim poparciem. To jest niesamowite. Obojętnie jak ta sprawa się skończy, to zostanie w moim sercu - mówiła w Radiu RMF24. Wyraziła też nadzieję, że po zmianie dzierżawcy klimat oraz wyjątkowe wyposażenie schroniska zostaną zachowane.
"Samotnia" znalazła się już w podobniej sytuacji 10 lat temu. Wtedy przyjaciele schroniska wpłynęli na decyzję zarządu PTTK dotyczącą zmiany dzierżawcy.
"Były komplikacje. Nie za dobrze się współpracowało"
Reporter RMF FM Paweł Pyclik dopytywał prezesa spółki Sudeckie Hotele i Schroniska PTTK, dlaczego nie przedłużono umowy dzierżawy schroniska "Samotnia" z prowadzącą je od lat rodziną Siemaszków. Były komplikacje w trakcie realizacji dotychczasowej umowy - przyznał w rozmowie z RMF FM Grzegorz Błaszczyk. Nie chciał zdradzić szczegółów, ale zapewnił, że ma "różnego rodzaju pisma", które potwierdzają jego słowa.
Nie za dobrze się współpracowało. 10 lat temu była podobna historia. Wtedy nie tyle pomogły jakiekolwiek naciski, bo my nie jesteśmy firmą, która reaguje na naciski. Bierzemy to pod uwagę, ale pracujemy na zasadach gospodarczych. Dla nas najważniejszy jest turysta. Najważniejszy jest obiekt, nasza współpraca z dzierżawcą. Wtedy akurat udało się wynegocjować warunki, które odpowiadały naszej firmie - wspominał rozmówca RMF FM.
Prezes spółki odniósł się też do obaw formułowanych przez turystów, że po zmianie gospodarzy schronisko straci swój urok. Podkreślił, że 10 lat temu padały takie same sugestie, wieszczono nawet upadek schroniska.
Obiecuję i zapewniam, że obiekt będzie funkcjonował cały czas. Będzie miał pełną ofertę. Będzie się jego oferta poszerzała, jego jakość techniczna będzie się powiększała - podkreślał Błaszczyk. Zdradził też, że spółka ma plany dotyczące remontu schroniska - nie sprecyzował jednak, o jakie prace chodzi.
Nie ma co myśleć, że "Samotnia" będzie rozebrana, zniszczona itd. Ona będzie naszym obiektem - zapewniał. Dodał, że proces wyboru dzierżawcy trwa i na tym etapie nic nie jest jeszcze rozstrzygnięte.
oprac. Natalia Biel