Właściciele psów z warszawskiego Mokotowa od kilku dni alarmują w mediach społecznościowych, że po wizytach w parku Morskie Oko, Królikarni czy parku Arkadia ich pupile wykazują oznaki zatrucia. Na razie nie jest jasne, co jest powodem tej sytuacji.

REKLAMA
Zdj. ilustracyjne

Okoliczni mieszkańcy podejrzewają, że powodem zatruć mogą być opryski traw, które były prowadzone w ostatnich tygodniach. Zarząd zieleni twierdzi jednak, że do tego celu są wykorzystywane środki bezpieczne dla zwierząt. Sugeruje, że psy mogą chorować przez pozostawione resztki jedzenia.

Z takim tropem nie zgadzają się jednak lekarze, którzy na własne oczy mogli zobaczyć z jakimi objawami mierzą się pokrzywdzone psy. Dramatyczność przebiegu tych objawów nie pozwala sądzić, że to było zwykłe zatrucie pokarmowe. Intuicja lekarska pozwala podejrzewać, że mogło to być zatrucie chemiczne - mówi RMF FM Paulina Woźniak, lekarz weterynarii z przychodni przy Królikarni. W ciągu 3 dni do tej kliniki z objawami zagrażającymi życiu trafiło 5 psów. 2 z nich nie przeżyły.

Żeby mieć jednak pewność, że to było zatrucie chemiczne, to musielibyśmy zrobić odpowiednie badania. Na to jednak nie było czasu, bo skupialiśmy się na ratowaniu życia tych pacjentów. To byli pacjenci, którzy zachorowali nagle. Psy, które trafiły do nas miały objawy apatii, posmutnienia, braku apetytu, odwodnienia i żółtaczki. Wymagały natychmiastowej płynoterapii, podania leków przeciwwstrząsowych. Ten przebieg był naprawdę dramatyczny - dodaje lekarz weterynarii.

Niestety my nie możemy zbadać dokładnej przyczyny, bo żeby zlecić konkretne badania toksykologiczne my musimy poprosić laboratorium o poszukiwanie konkretnych substancji, a tutaj nawet nie mieliśmy listy podejrzanych substancji - podsumowuje Paulina Woźniak. Klinika Weterynaryjna Przy Królikarni zaleca w najbliższym czasie okolicznym właścicielom psów: wyprowadzanie psów na smyczy, nie pozwalanie im na zjadanie trawy, picia wody z kałuży, czy na kąpiele w fontannie.

"Boimy się wychodzić na spacery"

Mieszkańcy Mokotowa, z którymi rozmawiała nasza reporterka, mówią wprost: dziś strach wyjść na dwór z psem. - Jest duża obawa. Ludzie na pewno przykładają większą wagę do tego, gdzie wychodzą z psami na spacery. Tylko problem polega na tym, że my już nie wiemy gdzie mamy chodzić z tymi psami...- mówi Pani Paulina, właścicielka 6-letniej Loli. - Znam osoby, które wywiozły nawet swoje psy z miasta, gdzieś do swojej rodziny poza Warszawą, żeby uchronić je przed tym co się tutaj dzieje - dodaje mieszkanka Mokotowa.

Co ciekawe, w mokotowskich parkach mieszkańcy każdego dnia znajdują także zdechłe ptaki czy wiewiórki. Okoliczni właściciele psów na własną rękę starają się rozwiązać tę tajemniczą sprawę. Do tej pory zgłosili sprawę na policję, wysłali pisma do Zarządu Zieleni i okolicznych spółdzielni. - Musimy coś z tym zrobić, bo tu chodzi o zdrowie i życie naszych małych przyjaciół. Liczymy na to, że władze miasta zainteresują się tą sprawą i nasze pisma w tej sprawie potraktują poważnie. My nikogo nie chcemy o nic oskarżać, chcemy tylko dowiedzieć się kto lub co robi krzywdę naszym psom - podsumowuje Pani Paulina.

Na Facebooku powstał specjalna grupa poświęcona temu problemowi: "Otrucia psów - Mokotów, Wierzbno, Wilanowska, Królikarnia, Arkadia". Mieszkańcy Mokotowa wymieniają się tu cennymi informacjami na temat stanu zdrowia swoich podopiecznych.