Wstępne wyniki badań toksykologicznych potwierdzają, że Patryk P. miał we krwi 2,3 promila alkoholu - poinformowała krakowska prokuratura. To on prowadził samochód, który w sobotę rozbił się przy moście Dębnickim w Krakowie. W tragicznym wypadku zginęły cztery osoby: kierowca oraz trzech pasażerów.

REKLAMA
Wrak samochodu po tragicznym wypadku w Krakowie

Jak doprecyzował Leszek Brzegowy z Prokuratury Okręgowej w Krakowie, kierujący autem we krwi miał 2,3 promila alkoholu, w moczu miał 2,6 promila alkoholu. Jeden z pasażerów miał we krwi 1,3 promila, a w moczu - 1,6 promila. Drugi pasażer - 1,4 we krwi, 1,2 w moczu. Trzeci pasażer był trzeźwy.

Co istotne, według ustaleń, mężczyzna, który nie pił alkoholu, wcześniej prowadził samochód. Zamienił się z Patrykiem P. miejscami mniej niż minutę przed wypadkiem.

Prokurator zapytany o prędkość, z jaką jechał samochód, odpowiedział, że zostanie ona podana po analizie materiału dowodowego oraz opinii biegłych.

Jednak według wciąż wstępnych danych, półkilometrowy odcinek - pomiędzy Muzeum Narodowym a skrzyżowaniem przy moście Dębnickim - kierowca pokonał w 12 sekund. Prędkość samochodu przed samym wypadkiem mogła wynosić ok. 160 - 170 kilometrów na godzinę.

Brzegowy podkreślił, że nadal trwa ustalanie tożsamości widocznego na nagraniach z monitoringu pieszego, w celu przesłuchania do. Natomiast samochód wpadł w poślizg kilkadziesiąt metrów przed tym, zanim pieszy wszedł na jezdnię.

Prokuratura czeka też na szczegółowe badania toksykologiczne, które mają odpowiedzieć na pytanie, czy kierowca i pasażerowie auta byli też pod wpływem środków odurzających. Nieoficjalnie śledczy podejrzewają, że mężczyźni mogli też zażywać narkotyki.

Jak wykazała sekcja zwłok, przyczyną śmierci czterech mężczyzn, w wieku 20-24 lata, były wielonarządowe obrażenia ciała, głowy i kręgosłupa.

Krakowski prokurator dodał, że w sprawę zostało zaangażowanych kilka zespołów biegłych. Będą oni zajmować się m.in. odczytem danych elektronicznych systemów pokładowych pojazdu i sprawdzą stan techniczny samochodu. Część z nich zostanie oddelegowana np. do poprawy jakości miejskiego monitoringu zabezpieczonego w tej sprawie. Biegli zbadają również ślady biologiczne zabezpieczone w samochodzie.

Kierowca i pasażerowie zginęli na miejscu

O godz. 3.03 w sobotę krakowscy strażacy otrzymali zgłoszenie o leżącym na dachu samochodzie przy moście Dębnickim na bulwarze Czerwieńskim. Po czterech minutach - jak wynika z relacji rzecznika małopolskiej PSP Huberta Ciepłego - funkcjonariusze zjawili się na miejscu. Za pomocą narzędzi hydraulicznych wyciągnęli z wraku czterech martwych mężczyzn - mieszkańców powiatu wielickiego w wieku od 20 do 24 lat. Młodzi mężczyźni zginęli na miejscu.

Kierujący autem marki Renault Megane jadąc al. Krasińskiego w kierunku mostu Dębnickiego stracił panowanie nad pojazdem, przejechał przez skrzyżowanie przed mostem zjeżdżając w lewą stronę, uderzył w słup sygnalizacji świetlnej i lampę oświetlenia ulicznego, a następnie zjechał, dachując, po schodach na bulwar Czerwieński, gdzie z kolei uderzył w betonowy murek okalający ścieżkę pieszo-rowerową.

Wiadomo już, że młodzi mężczyźni jechali za szybko. Obraz monitoringu wskazuje na naruszenie szeregu zasad, w tym przejeżdżanie na czerwonym świetle przez skrzyżowania, ale przede wszystkim prędkość. Ta prędkość była całkowicie niedostosowana do warunków. W miejscu, gdzie było ograniczenie prędkości do 40 kilometrów na godzinę, wstępne oceny wskazują na trzy, a może nawet więcej razy przekroczoną dopuszczalną prędkość - przekazał w poniedziałek prokurator prokurator Rafał Babiński, szef Prokuratury Okręgowej w Krakowie.

Miasto Kraków, które na Facebooku "ku przestrodze" opublikowało nagranie przejazdu, skomentowało, że "kierowca przy dużej prędkości stracił panowanie nad samochodem, być może hamował, ponieważ zauważył pieszego wchodzącego na jezdnię w niedozwolonym miejscu".

7 lipca rozpoczął się remont mostu Dębnickiego, w związku z czym trasa jest zwężona, ruch odbywa się po jednym pasie w każdym kierunku.