"BBN otrzymało dwa wnioski od komisji badającej wpływy rosyjskie z bardzo generalnymi prośbami o informacje. Udzieliłem odpowiedzi z odmową ze względu na brak podstawy prawnej" - przekazał szef BBN Jacek Siewiera. Zapewnił jednocześnie, że "BBN nie ma woli ukrywania dokumentów”.
W środę szef działającej przy rządzie komisji badającej wpływy rosyjskie i białoruskie gen. Jarosław Stróżyk przedstawił wstępne ustalenia prac komisji. Podczas prezentacji powiedział, że "uprawniona może być teza, że otoczenie prezydenta (...) ukrywa przed komisją informacje dotyczące działań ministra obrony narodowej w latach 2015-2018".
"BBN nie jest jednostką, którą nadzoruje premier"
Siewiera, pytany o te słowa Stróżyka, powiedział w środę dziennikarzom, że komisja badająca wpływy rosyjskie i białoruskie to organ pracujący pod jurysdykcją prezesa Rady Ministrów.
Zarówno Kancelaria Prezydenta, jak i BBN są instytucjami podległymi pod prezydenta. Rzeczywiście, do BBN wpłynęły dwa razy pisma - w lipcu i w sierpniu - z bardzo generalnie sformułowaną prośbą dotyczącą wiedzy posiadanej przez BBN o rosyjskich i białoruskich wpływach w kilku różnych obszarach - obronności, planowania (...) - powiedział. Dodał, że nie wiadomo, "o jakie dokumenty komisja pyta". Mam wrażenie, że komisja nie wie, o jakie dokumenty pyta - ocenił.
Po analizie z prawnikami udzieliłem jednoznacznej odpowiedzi panu generałowi (Stróżykowi - przyp. red.) w dwóch pismach z odmową przesłania jakichkolwiek tego typu informacji ze względu na brak podstawy prawnej, bo BBN nie jest jednostką, którą nadzoruje prezes Rady Ministrów - powiedział. Jak ocenił, zarządzenie premiera będące podstawą działania komisji nie stanowi wystarczającej podstawy prawnej do przekazania dokumentów przez instytucje niepodlegające KPRM.
Siewiera zapewnił jednocześnie, że BBN "absolutnie nie ma woli ukrywania dokumentów" i jest gotowe do współpracy. BBN może i musi udostępniać dokumenty - jest do tego zobowiązane - jeżeli są wskazane, i jest ku temu podstawa prawna, a tu takowej całkowicie nie ma, o czym gen. Stróżyk został poinformowany - podkreślił.
Szef BBN został także zapytany, czy biuro lub Kancelaria Prezydenta posiadają jakieś ważne informacje ws. działalności Antoniego Macierewicza jako szefa MON w latach 2015-2018. Na środowej prezentacji ustaleń komisji gen. Stróżyk mówił, że działania Macierewicza na tym stanowisku mogą nosić znamiona zdrady dyplomatycznej; w tym kontekście wskazał m.in. decyzję o wycofaniu Polski z międzynarodowego programu wspólnego pozyskiwania powietrznych tankowców dla wojska.
Za czasów mojej obecności w BBN, kiedy ja kieruję tą instytucją, takie analizy (dot. Macierewicza - PAP) nie były prowadzone - oświadczył Siewiera.
O programie "Karkonosze": W BBN są pracownicy i żołnierze znający jego kulisy
Siewiera był też pytany o kwestię programu pozyskiwania tankowców pod nazwą "Karkonosze". Odparł, że w BBN są pracownicy i żołnierze, którzy "znają kulisy tego programu".
Według mojej wiedzy - a odbyłem taką bardzo krótką rozmowę z jednym z tych oficerów - informacje, które zostały przedstawione (na środowej prezentacji - przyp. red.) nie odpowiadają temu, jak wygląda rzeczywistość - stwierdził.
Dodał jednak, że nie zna szczegółów sprawy.
Będzie wniosek ws. Macierewicza
Gen. Jarosław Stróżyk, prezentując raport z prac komisji do spraw badania wpływów rosyjskich i białoruskich w latach 2004-2024, oświadczył, że komisja złoży wniosek do prokuratury ws. możliwości dopuszczenia się przez byłego szefa MON Antoniego Macierewicza zdrady dyplomatycznej.
W raporcie znalazły się następujące zagadnienia. Po pierwsze udaremnianie zakupu uzbrojenia na rzecz Sił Zbrojnych RP z wnioskiem komisji do prokuratury o możliwości popełnienia czynu wypełniającego znamiona zdrady dyplomatycznej - mówił.
Zaznaczył, że Macierewicz "bez trybu, analiz i konsekwencji" wycofał się z programu "Karkonosze" dotyczącego pozyskania wielozadaniowego samolotu tankowania powietrznego. Podkreślił, że w ocenie komisji decyzja ta była "bezpodstawna, bezrefleksyjna, krótkowzroczna, nieuzasadniona i nieprzemyślana" i zapewne w dużej mierze podyktowana "osobistą niechęcią" do partnerów z Unii Europejskiej. Straciliśmy nie tylko kilka milionów składek, ale też możliwość stacjonowania w Polsce, w Powidzu, takich samolotów. Program dzisiaj jest wielkim sukcesem: flota dziesięciu tankowców stacjonuje w Kolonii w Niemczech - powiedział Stróżyk.
Gen. Stróżyk: Pewne dokumenty są ukrywane
Mogę obecnie zaprezentować przypadki bardzo pozytywnej współpracy z ministerstwami, instytucjami, podmiotami gospodarczymi, spółkami Skarbu Państwa. Niektóre podmioty - dzięki pytaniom komisji - rozpoczęły badania pewnych procesów - powiedział o dotychczasowej pracy komisji gen. Stróżyk.
Zastrzegł jednak, że był "jeden smutny element". Stwierdziłbym nawet, że pewne dokumenty są ukrywane. W lipcu br. w czasie służbowego spotkania zostałem zachęcony przez bardzo wysokiego szczebla urzędnika z otoczenia prezydenta o skierowanie pisma z komisji do prezydenta, ponieważ, tu cytuję - "pan prezydent chętnie podzieli się informacjami o zaniechaniach modernizacyjnych w MON przez ministra Antoniego Macierewicza". Z przykrością stwierdzam, że pomimo pisma z komisji otrzymaliśmy negatywną odpowiedź, że takich informacji nie ma - mówił gen. Stróżyk.
Zatem uprawniona może być teza, że otoczenie prezydenta, bo przecież nie podejrzewam samego prezydenta, ukrywa przed komisją informacje dotyczące działań ministra obrony narodowej w latach 2015-2018 - powiedział gen. Stróżyk.
Jednocześnie zapowiedział, że chciałby obiecać, że w najkrótszym możliwym czasie, najprawdopodobniej jeszcze w listopadzie, przedstawi wraz z członkami komisji jawny raport na temat dezinformacji.
Jesteśmy państwu winni raport roczny w marcu przyszłego roku. W przypadku dynamicznego rozwoju prac komisji nie wykluczam przedstawienia raportów cząstkowych dotyczących jednego tematu w styczniu 2025 roku - powiedział, nie wskazując jednak, czego dokładnie będą dotyczyły.