Badania okresowe to szansa na wczesne wykrywanie podwyższonego poziomu cholesterolu, będącego przyczyną wielu chorób. Dlatego przeprowadzenie badania cholesterolu powinno być obowiązkowe w badaniach okresowych pracowników.

Zdjęcie ilustracyjne /Karolina Michalik /RMF FM

Podwyższony poziom cholesterolu to główny czynnik ryzyka chorób sercowo-naczyniowych w Polsce. Około 60 proc. dorosłych Polaków nie zdaje sobie sprawy z istniejących zaburzeń. 17 proc. wiedząc o podwyższonym poziomie cholesterolu nie stosuje się do zaleceń lekarskich, zaś 15 proc. stosuje się, ale nieskutecznie.

Już po raz drugi Fundacja Obywatele Zdrowo Zaangażowani wydała raport zatytułowany "Medycyna pracy w prewencji chorób wywołanych wysokim stężeniem cholesterolu" (pod redakcją prof. Artura Mamcarza z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego). Raport zaprezentowano w środę podczas konferencji prasowej. Eksperci podkreślają w nim, że system ochrony zdrowia pracujących obejmuje opieką niemal 12,5 mln pracowników, u których co roku wykonuje się 4,5 mln obowiązkowych badań okresowych. Często lekarz medycyny pracy jest jedynym lekarzem, do którego trafia pracownik.

Każdy, kto jest pracownikiem w rozumieniu kodeksu pracy musi przyjść na badania do lekarza medycyny pracy, co stwarza unikalną możliwość zidentyfikowania pewnych czynników ryzyka i popracowania nad świadomością zdrowotną - mówiła w środę podczas konferencji prasowej prof. Jolanta Walusiak-Skorupa, prezes Polskiego Towarzystwa Medycyny Pracy.

Jak podkreśliła, badania z zakresu medycyny pracy niosą ze sobą ogromny potencjał wczesnego wykrywania chorób układu krążenia, co może ograniczyć absencję chorobową, hospitalizacje oraz zmniejszyć liczbę zgonów. Wszystko to mogłoby przynieść oszczędności m.in. dla Narodowego Funduszu Zdrowia.

Ćwiczenia fizyczne w czasie pracy?

Podwyższone stężenie cholesterolu i jego poszczególnych frakcji jest główną patologią współczesnego świata. Im wcześniej wykryjemy to, czy istnieje patologia, tym wcześniej będziemy mogli interweniować - podkreślił w środę prof. Artur Mamcarz. Sposób tej interwencji zależy od wieku. We wczesnym przedziale wiekowym należy zmieniać styl życia. Wiemy, co należy zrobić - stosować się do określonych zaleceń żywieniowych, więcej się ruszać nie palić, być szczupłym - mówił.

We wprowadzaniu tych zaleceń w życie mogłyby - jego zdaniem - pomóc na przykład upusty podatkowe dla pracodawców umożliwiające możliwość ćwiczeń fizycznych w godzinach pracy czy odpowiednią dietę. Niektóre duże korporacje już to zapewniają. Choć z czasem coraz większą rolę odgrywają leki, modyfikacja stylu życia możliwa jest w każdym wieku - przekonywał.

Eksperci chcą dążyć do zmiany rozporządzenia ministra zdrowia z maja 1996 w sprawie przeprowadzania badań lekarskich pracowników, zakresu profilaktycznej opieki zdrowotnej nad pracownikami oraz orzeczeń lekarskich wydawanych do celów przewidzianych w Kodeksie pracy. Jak czytamy w raporcie chodzi o wprowadzenie obowiązku wykonywania pełnego lipidogramu - obejmującego wskazanie stężenia cholesterolu we krwi - u osób poddawanych badaniu wstępnemu lub okresowemu (jeśli takie badanie nie było wykonywane w ciągu ostatnich 12 miesięcy). Postulują również wprowadzenie obowiązku wydawania listu informującego lekarza POZ o stwierdzonym nieprawidłowym poziomie cholesterolu lub alternatywnie - obowiązku zaplanowania i realizacji zgodnego z wiedzą medyczną postępowania. Według postulatów pracownik z nieprawidłowym poziomem cholesterolu byłby dopuszczany do pracy tylko na kilka miesięcy - po tym czasie lekarz medycyny pracy sprawdzałby, czy zostały podjęte odpowiednie działania.

Jak podkreślił prof. Piotr Jankowski z Uniwersytetu Jagiellońskiego, jeśli chodzi o poziom cholesterolu, sytuacja od lat nie ulega poprawie. Każde badanie wykazuje podobny odsetek osób z podwyższonym jego poziomem. To około 60 proc. dorosłych Polaków i większość z nich nie zdaje sobie z tego sprawy.

Długofalowe konsekwencje wysokiego poziomu cholesterolu to na przykład zawał serca, udar mózgu, ale także dysfunkcja układu nerwowego - mówił dr Daniel Śliż z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego. Przy zaawansowanym procesie miażdżycowym choruje cały organizm. Hipercholesterolemia powinna być rozpoznawana w jak najwcześniejszym momencie życia - przekonywał.

Diagnostyka i leczenie chorób układu sercowo-naczyniowego kosztuje rocznie ponad 15 miliardów złotych, z czego 7,5 mld przypada na hospitalizację, a 4 mld - na leki. Natomiast koszty pośrednie to około 26 miliardów, z czego na renty przypada około 16 miliardów - mówiła dr. Anna Staniszewska z Polskiego Towarzystwa Farmakologicznego. Niewymiernym kosztem jest obniżona jakość życia - dodała.

Za obciążoną największym ryzykiem sercowo-naczyniowym uznaje się grupę osób w wieku od 40 do 59 lat, a zatem aktywną zawodowo. Jak wskazują wyniki badań epidemiologicznych, choroby układu sercowo-naczyniowego dotyczą obecnie nie tyle kadry kierowniczej, co osób słabo wykształconych i o niższym stopniu zawodowym.

(ag)