"Osoba z ADHD ma inne spojrzenie na świat, ma ogromną intuicję porównywalną nawet z jasnowidzeniem. To wyostrzone zmysły działające na niekorzyść codzienności, a na korzyść tego wszystkiego, co łączy się z intuicją i wyobraźnią" - mówi w rozmowie z RMF FM aktorka i pisarka Joanna Szczepkowska, która na temat ADHD napisała i wyreżyserowała sztukę teatralną.
Michał Dobrołowicz, RMF FM: Jak pani zdefiniowałaby ADHD? Kiedyś porównała pani to zaburzenie do "emocjonalnego suflera". Czy dzisiaj też podpisałaby się pani pod tym określeniem?
Joanna Szczepkowska: Myślę, że tak. To jest emocjonalny sufler, przy czym nie da się zdefiniować ADHD, bo jego spektrum jest ogromne. To jest tak jak ze spektrum autyzmu. Możemy spotkać ludzi autystycznych czy adehadowców i nawet nie wiedzieć, że mają taki zespół cech. Ja to nazywam zespołem cech, a nie chorobą czy zaburzeniem.
Napisała pani sztukę "ADHD i inne cudowne zjawiska"...
I ta sztuka kończy się konkluzją, żeby uważać z tym leczeniem dlatego, że w pewnych wypadkach jest zasada "coś za coś". Te wszystkie leki, które dają skupienie i to wszystko, czego brakuje osobom zmagającym się z ADHD, ograniczają ich wyobraźnię.
Czyli ADHD jest wtedy ich atutem?
Tak, zdecydowanie! Bohaterka mojej sztuki mówi, że chce to mieć, bo bez ADHD byłaby inną osobą. Ona chce mieć problemy z organizacją codzienności, z tym, co przyziemne - bo tym objawia się ADHD.
W czym dokładnie pomaga ADHD bohaterce?
Ona ma inne spojrzenie na świat, ma ogromną intuicję porównywalną nawet z jasnowidzeniem. To wyostrzone zmysły na niekorzyść codzienności, a na korzyść tego wszystkiego, co łączy się z intuicją i wyobraźnią. I paradoksalnie z umiejętnością skupienia się na rzeczach, które są wyzwaniem, są nietypowe i bardzo wciągające. Moja bohaterka podjęła się napisania pracy na temat ADHD i budowy mózgu u osób, które mają cechy związane z ADHD, mimo że sama nie jest neurologiem. Postawiono ją przed takim wyzwaniem. Muszę powiedzieć, że gdyby mnie zadano taką pracę, to pewnie też zrobiłabym to. Rzuciłabym wszystko, żeby to zrobić do końca.
To ułatwia funkcjonowanie we współczesnym świecie?
Myślę, że tak, bo adehadowiec chętnie wchodzi w różne światy. Może zostać jednak pochłonięty przez jedną pasję. To nie jest tak, że potrafi skupić się tylko na jednym. Wręcz przeciwnie: interesują go skrajnie różne zjawiska. Spędziłam kiedyś dużo czasu na badaniach, bo jest pod spodem ziemi, dokładnie pod tym miejscem, w którym teraz znajdujemy się. Czy tam jest pustynia, czy może ktoś tam chrapie pod kołdrą? Takie pytanie może adehadowca zająć poważnie na wiele tygodni.
Nauczyciele w szkole mogą być poważnie zaskoczeni...
I nie wiedzą, co zrobić z takim pytaniem! Zadawałam też pytania o to, czy ryby słyszą. Pisząc jedną z książek rozpoczęłam wątek kamieni mineralnych, nawiązałam kontakty z osobami, które zbierają takie kamienie, choć było to bardzo odległe od mojego zawodu.
W pani sztuce dużą rolę odegrały listy pisane przez osoby z ADHD...
Są one dokumentem. Sztuka ma być uporządkowanym wykładem naukowym, a przeradza się w kompletny chaos. Chciałam pokazać, że problem dotyka wielu osób dorosłych. Mówi się często, że ADHD to głównie sprawa dotycząca dzieci, a jest zupełnie inaczej. Nie traktujmy tego jako zjawiska związanego tylko z nadpobudliwością psychoruchową. W mojej sztuce pojawia się postać dziewczynki, która siedzi w klasie, patrzy w okno i jest zamyślona. I ona też ma ADHD. Listy, o które pan pyta, są naprawdę poruszające. One dla publiczności przychodzącej na spektakl stanowią bardzo ważny dowód, że jest wiele osób borykających się z takimi problemami. Te osoby przychodzą za kulisy, płaczą, mówią, że nie wiedziały, że ten temat jest tak poważny.
Lekarze mówią o różnych typach osób z ADHD, na przykład o marzycielach, którzy mają kłopot z utrzymaniem koncentracji uwagi, o tych bardzo ruchliwych... Zgadza się pani z taką klasyfikacją?
ADHD niejedno ma imię. Gdy widzimy, że dziecko nie chce sprzątać swojego pokoju może oczywiście być leniwe, ale może też nie widzieć tego bałaganu, co jest bardzo typowe dla osób z ADHD. Patrzą na pokój i widzą pajączka w kącie, a nie widzą rozrzuconych zeszytów. Podkreślam, że według mnie ADHD to nie zaburzenie czy choroba tylko zestaw cech, dla których charakterystyczne jest mówienie wprost prawdy. Na lekcji historii w szkole, a było to jeszcze za czasów komuny, powiedziałam głośno, że w Polsce nie ma wolności. Powiedziałam, bo tak czułam. Pamiętam przerażoną twarz nauczycielki. Pamiętam też, że do szkoły wezwana została mama. Nie ma barier ochronnych typu "Uważaj!" czy "Bądź ostrożny!". Impuls jest bardzo silny.