"Naszym programem screeningowania celujemy w grupę, która jest najbardziej narażona zawałem serca za 20, 30, 40 lat. Jeżeli my od razu zwrócimy na to uwagę, to te dzieci na pewno będą zdrowsze" - mówi w rozmowie z RMF FM profesor Dariusz Dudek, kardiolog, kierownik II Oddziału Klinicznego Kardiologii oraz Interwencji Sercowo-Naczyniowych Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie. Profesor Dudek jest jednocześnie dyrektorem New Frontiers in Interventional Cardiology (NFIC), międzynarodowego kongresu kardiologicznego, który 6 grudnia startuje w Krakowie.
Marek Balawajder, RMF FM: Czy to prawda, że ryzyko zawału można oszacować już u 15-latka?
Profesor Dariusz Dudek, kardiolog: Tak, wprowadziliśmy nowy program monitorowania rodzinnej hipercholesterolemii. To jednostka chorobowa znana w kardiologii od lat, ale w Polsce i na świecie nie zwracamy uwagi na ten problem. Okazuje się jednak, że spośród naszych pacjentów kardiologicznych może ona dotyczyć nawet 10 proc. osób przyjmowanych do kliniki.
45 MINUT, KTÓRE RATUJE SERCE. SPRAWDŹ, KTO MOŻE SKORZYSTAĆ ZABIEGU ZAKŁADANIA ZASTAWEK >>>
Pacjenci doświadczają zawału serca, czy zaostrzenia choroby wieńcowej i po badaniach genetycznych okazuje się, że ryzyko rodzinnej hipercholesterolemii jest u nich bardzo duże. Natychmiast "wyłapujemy" takich pacjentów, ich członków rodziny, dzieci. Oni muszę bezwzględnie zbadać swój poziom cholesterolu, bo jeśli przebadamy ich szybko, to jest bardzo duża szansa, że w przyszłości unikną oni zawału serca czy choroby wieńcowej.
System działa w ten sposób, że kiedy trafia do Was pacjent z zawałem serca to lekarze oprócz leczenia tego chorego badają także członków jego rodziny?
Tak. Trzy miesiące temu jako pierwsza klinika w Polsce wprowadziliśmy rutynowe screeningowanie , czyli badanie nie tylko samych parametrów kardiologicznych, ale też obciążenia genetycznego pacjentów. Mamy też - od tego miesiąca - w Szpitalu Uniwersyteckim w Krakowie wdrożony formularz, dzięki któremu każdy lekarz dostaje informację o tym, że dany pacjent może być pacjentem z obciążeniem genetycznym.
Jakie dane są wprowadzane do takiego formularza?
To są podstawowe dane kliniczne; stężenie cholesterolu, przyjmowane leki, wywiad rodzinny. Później system sam wylicza ryzyko dla każdego pacjenta.
To są pacjenci przed, czy po zawale?
Przyjmujemy pacjentów, którzy są po zawale, ale też tych, którzy mają już rozpoznaną chorobę wieńcową. W naszym programie chodzi o to, żeby diagnozować u nich ryzyko zachorowania i jeżeli jest ono wysokie, natychmiast alarmować rodzinę, łącznie z dziećmi.
Na konsultację zapraszacie nawet nastolatków?
Tak, to jest robione we współpracy z pediatrami i z kardiologami pediatrycznymi. Dla niektórych osób może to brzmieć sensacyjnie; badają u dzieci cholesterol! Ale dzięki takim działaniom odnosimy największą korzyść z profilaktyki. Koncentrujemy się na grupie, która jest najbardziej narażona na zawał serca za 20, 30, 40 lat. Jeżeli od razu zwrócimy na to uwagę, to te dzieci na pewno będą zdrowsze, a w przyszłości mogą uniknąć śmiertelnej choroby.
Podobno pan profesor przeżył szok badając poziom cholesterolu jakiegoś nastolatka
Tak, pojawiają się przypadki zatrważające. Często zdarzają się młode osoby które mają około 200, a nawet 300 miligramoprocentów i wtedy wiemy, że to jest ta rodzina, która wymaga edukacji.
Niestety, często te rodziny do dzisiaj o tym nie wiedzą i dlatego uruchomiliśmy w naszej klinice pierwszy w Polsce tego typu program. Nasze doświadczenia chcemy połączyć z Uniwersytetem Gdańskim, który prowadzi poradnię hipercholesterolemii rodzinnej. Także konsultant krajowy ds. kardiologii zainteresował się zagadnieniem i chciałby nasz program upowszechnić, żeby on obowiązywał we wszystkich ośrodkach kardiologii w Polsce. Ten program to rutynowe screeningowanie, badanie pacjentów z chorobami serca, na rzecz ryzyka genetycznego obciążenia rodziną hipercholesterolemią, czyli wysokim stężeniem cholesterolu.
Czyli zawału w przyszłości można uniknąć badając już 15-latka? Czy osoby po zawale, dzięki temu programowi mają szansę uniknąć kolejnego zawału?
Oczywiście. Jeżeli leczymy osobę, która doświadczyła zawału, to możemy znacznie ograniczyć, lub całkowicie uniknąć kolejnego zawału serca. A młodego człowieka ostrzegamy przed niebezpieczeństwem i sugerujemy mu co musi robić by za kilkanaście lat nie był naszym pacjentem.
Co powinniśmy robić? Samo regularne przyjmowanie leków to chyba za mało?
Tak to prawda - to jest cały styl życia, plus oczywiście nowoczesne leki. Natomiast nowością jest to, że jeżeli my ustalimy osoby, które w ogóle nie wiedzą, że mogą mieć chorobę wieńcową, że są chore, to już mamy przewagę. Wiemy, którzy pacjenci są genetycznie obciążeni i to w połączeniu z wdrożoną profilaktyką, daje nam prawdziwą ochronę przed zawałem serca.
Co powoduje największe obciążenie? To genetyka, czy nieodpowiedni styl życia? Picie alkoholu, palenie papierosów, złe odżywianie?
U tych osób ważniejsze jest to, że stwierdzono u nich genetycznie wysokie stężenie cholesterolu, ponieważ mają mutację receptorów. W związku z tym, oni niezależnie od stylu życia i tak są narażeni. Mogą oczywiście zmniejszyć zagrożenie prowadząc dobry zdrowy styl życia, obniżając poziom cholesterolu. Powinni też dostawać leki.
U kogo powinno zaświecić się takie "czerwone światełko"?
U każdego kto w bliskiej rodzinie miał osobę z udarem mózgu, zawałem serca, nadciśnienia powikłanego różnymi chorobami naczyń. Czyli generalnie, jak ktoś w rodzinie miał problemy z tak zwaną miażdżycą układu krążenia, to powinien uważać. Pierwszym krokiem powinno być zmierzenie poziomu cholesterolu, na przykład u lekarza podstawowej opieki zdrowotnej.
(ag)