Szumy uszne odczuwa w naszym kraju co piąta osoba dorosła oraz 6 proc. dzieci – wynika z badań Instytut Fizjologii i Patologii Słuchu. Opublikowano je z okazji rozpoczynającego się dziś Międzynarodowego Tygodnia Wiedzy o Szumach.

Szumy uszne (tinnitus auris) to dźwięki słyszane w jednym uchu, obojgu uszach lub w głowie, a czasami w uszach i głowie jednocześnie. Przez pacjentów często określane są one jako piski, dzwonienie, pukanie, dudnienie, gwizdy i szelesty. Niezależnie od brzmienia i charakteru odczuwanych dźwięków wszystkie nazywane są szumami usznymi.

Dyrektor Instytutu Fizjologii i Patologii Słychu w Kajetach pod Warszawą prof. Henryk Skarżyński uważa, że w razie pojawienia się szumów usznych powinna zostać przeprowadzona diagnostyka audiologiczna.

Dzięki właściwym badaniom możliwe jest wczesne wykrycie zagrażających zdrowiu czy nawet życiu zmian organicznych, w tym nowotworowych, wymagających szybkiej interwencji chirurgicznej - tłumaczy ekspert. 

Szumy uszne na ogół są jedynie subiektywnie odczuwane. Zawsze jednak trzeba najpierw zbadać, czy ich powodem nie są jakieś zmiany organiczne, takie jak stany zapalne, np. wysiękowe zapalenie ucha, lub niedokrwienie ucha wewnętrznego. U dzieci powodem może być przerośnięty trzeci migdałek, który trzeba usunąć.

Szumy uszne najczęściej odczuwają osoby po 60. roku życia, ale mogą występować w każdym wieku. Specjaliści Instytutu oceniają, że doświadcza ich aż 20 proc. dorosłych Polaków, przy czym dla około pięciu procent pacjentów jest to poważny problem.

Z badań kierownika Zakładu Szumów Usznych w IFiPS dr n. med. Danuty Raj-Koziak wynika, że szumy uszne trwające powyżej 5 minut występują także u 6 proc. dzieci w wieku od 7. do 12. roku życia.

Dr Raj-Koziak uważa, że prawie każdy doświadcza okresowego, tak zwanego dzwonienia w uszach. Szczególnie często zjawisko to występuje w ciszy. Istnieje nawet powiedzenie: "Cisza, że aż w uszach dzwoni".

Takie chwilowe, przemijające dźwięki zazwyczaj nie są dokuczliwe. Nie mają też znaczenia klinicznego i nie wymagają konsultacji lekarskiej. Diagnozować należy natomiast każdy rodzaj odczuwanych przez pacjenta szumów usznych trwających dłużej niż 5 minut i pojawiających się częściej niż raz w tygodniu - przekonuje dr Raj-Koziak.

Nie dla wszystkich szumy uszne są tak samo uciążliwe i nie wszyscy oczekują pomocy. Dla 80 proc. osób doświadczających szumów usznych nie stanowią one problemu. Jednak dla 20 proc. pacjentów szumy są kłopotem - i to na tyle dużym, by szukać specjalistycznej pomocy.

Niestety, nie ma jednej skutecznej terapii; trzeba ją dostosować do każdej osoby indywidualnie, ponieważ szumy uszne mogą powstawać na każdym poziomie drogi słuchowej. Trudne jest również całkowite ich wyeliminowanie, jednak można je w znacznym stopniu ograniczyć.

Dr Raj-Koziak uważa, że najlepsze efekty daje terapia dźwiękiem (habituacja), która ma zablokować na poziomie podkorowym transmisję sygnałów nerwowych odpowiedzialnych za odbiór szumów usznych, by wyłączyć je ze świadomości. Dzięki tej metodzie około 80 proc. pacjentów odczuwa poprawę - dodaje specjalistka.

(mn)