Nigdy dotąd tak wiele firm nie oddelegowało swoich pracowników na home office. A z powodu możliwej drugiej fali pandemii, część z nich nie wróci już w tym roku do biur. W ciągu kilku minionych miesięcy granica między pracą a domem się zatarła. Jak przekonuje dr Adam Perlman, dyrektor departamentu zdrowia i well-being w Klinice Mayo na Florydzie, zamiast usilnie starać się oddzielić od siebie te dwa światy, spróbujemy je efektywnie zintegrować.
Powiedzmy, że work-life balance, jako równowaga między pracą a życiem prywatnym, nie jest tym, na czym powinniśmy się skupić. Naszym celem jest integracja - mówi dr Adam Perlman na łamach Seattletimes. Balans sugeruje, że mamy podział "pół na pół". A przecież nawet przed pandemią większość z nas nie dzieliła każdego dnia dokładnie na połowę. Praca nie zajmowała nam 50%, a z kolei reszty czasu nie przeznaczaliśmy na spędzanie czasu w domu z rodziną.
Perlman zaznacza, że osoby, które bagatelizują ten temat, ryzykują swój psychiczny spokój, co może prowadzić nawet do wypalenia zawodowego. Proponuje dwa rozwiązania, które pomogą nam zintegrować pracę i życie w czasie przedłużającej się pandemii:
Jedną z podstawowych kwestii w tym wyjątkowym czasie jest rutyna - mówi Perlman. Być może wcześniej działaliśmy właśnie w taki sposób. Każdego dnia o poranku, przed pójściem lub w drodze do pracy robiliśmy dokładnie to samo.
Więc w zależności od tego jak teraz, w domu, wprowadzimy rutynowe zajęcia, nasz organizm i nasza głowa będą się do nich adaptowały. Dzięki temu wyślemy sami do siebie komunikat: "zaczynamy pracę". Możemy w to włączyć dowolne formy aktywności, które mają na nas dobry wpływ. Może róbmy zawsze przerwę na spacer o tej samej porze? Albo przerwę na lunch? Musimy sami odkryć, jaki rodzaj podziału na pracę i odpoczynek jest dla nas najkorzystniejszy. Rutyna jest tu niezwykle istotna - podkreśla Perlman.
Inną strategią, jaka może nam pomóc, jest koncepcja określana przez Perlmana jako "deleguj, usuwaj i rób" ("delegate, delete and do").
Jeśli w którymś momencie masz uczucie niepokoju lub przytłoczenia, usiądź i zapisz na kartce spis wszystkich rzeczy, spraw, które wywołują te emocje. Niezależnie od tego, czy są one związane z pracą, czy nie. Bardzo często odkrywamy wówczas, że część spraw lub zadań może zostać oddelegowanych, czyli odłożonych na kolejny dzień, bądź zleconych komuś innemu (np. termin na zrobienie podsumowania realizowanego projektu w pracy mija za tydzień lub przesadzaniem kwiatów mogą się zająć nasze dzieci).
Inne zaś można spokojnie usunąć z listy priorytetów. Czasem kiedy spoglądamy na spokojnie na naszą listę zdajemy sobie sprawę, że sam fakt, iż dana kwestia się na niej znajduje budzi nasz niepokój. Możemy wtedy powiedzieć sobie: "ok, wykreślmy to na razie, nie będziemy sobie teraz zaprzątać tym głowy. Zawsze możemy znów wpisać to na listę, ale później - wyjaśnia Perlman.
Zostaje jeszcze ostatnia część trylogii, czyli "rób". To nic innego, jak świadome zdanie sobie sprawy, co musi zostać zrobione, wykonane. Może to być zawiłe, podchwytliwe, gdy pracujemy z domu, bo wiele rzeczy przyciąga uwagę, zwłaszcza, gdy cała rodzina jest na miejscu. Pamiętajmy, że tak naprawdę chodzi o to, by każdego dnia spojrzeć na listę i pomyśleć, że niezależnie, co by się działo, tę jedną lub dwie sprawy chcemy załatwić dzisiaj - przekonuje Perlman.
Jak zapewnia, taka strategia pomoże nam odciążyć głowę i nerwy, wpłynie też na efektywność i jakość naszej pracy. A to z kolei może przełożyć się na lepsze relacje z domownikami.