"Cukrzyca nie boli, nie daje szczególnych objawów. Natomiast jej powikłania są dramatyczne" - mówi w rozmowie z RMF FM aktor Dariusz Gnatowski, który choruje na cukrzycę. "Kiedyś podejrzewałem, że mam jakiś kłopot. Poszedłem do lekarza i dostałem tabletki. Nikt mi nie powiedział, że to jest choroba przewlekła, na którą trzeba leczyć się ciągle" - opowiada. Mówi, że stara się zwiększyć świadomość choroby u ludzi poprzez występy na scenie. "Słodki Drań" pojawi się na deskach Teatru Groteska 12 listopada. "To historia pewnego dyrygenta, który nie może poradzić sobie z chorobą, ale jednocześnie musi poddać się pewnym nowym reżimom" - opowiada Gnatowski.

Paweł Pawłowski, RMF FM: Jak pan odkrył swoją chorobę?

Dariusz Gnatowski: Najlepsze pytanie to jednak: "Od kiedy pan choruje?". To ja odpowiem: "Od X lat!", ponieważ tak naprawdę nie wiem. Gdzieś od około ośmiu lat leczę się na tę chorobę. Natomiast od kiedy ja choruję - tego ja nie wiem, ponieważ cukrzyca jest na tyle podstępną chorobą, że nie daje jakichś szczególnych objawów. Jeżeli na przykład chce nam się pić, to można zwalić to na to, że jesteśmy spragnieni, bo jest ciepło, albo że często chodzimy do toalety. Niby nie są to żadne objawy, ale choroba może już rozwijać się w organizmie. Najgorsze jest to, a szczególnie mężczyźni mają z tym problem, że nie lubią chodzić do lekarza. Czujemy się nieśmiertelni do pewnego wieku. Kobiety chętniej się badają. Natomiast ja przez przypadek dowiedziałem się o chorobie. Czułem, że coś się dzieje i spotkałem się z moim przyjacielem lekarzem, który przyniósł glukometr, zbadał mi cukier i powiedział, że powinien wysłać mnie do szpitala. Udałem się tam, ustawiłem sobie leczenie i od tego "X lat" choroba zrobiła już spustoszenie w moim organizmie. Dlatego, że cukrzyca nie boli i nie daje szczególnych objawów. Natomiast jej powikłania są dramatyczne. To są takie rzeczy jak pogorszenie wzroku, zespół stopy cukrzycowej, potem amputacje, choroby nerek. Już nie mówiąc o tym, że dwa najczęstsze powody zgonów w naszym kraju czyli udary mózgu i zawały serca mogą być powodowane nieleczoną czy źle prowadzoną cukrzycą.

Czy pan swoją chorobę zaniedbał, skoro odkrył ją po pewnym czasie?

Można powiedzieć, że był to rodzaj zaniedbania. Składa się na to wiele czynników. Choćby to, że uważamy, że jesteśmy zdrowi, skoro nic nas nie boli. Oczywiście najpoważniejszą sprawą jest brak świadomości czym jest ta choroba i czym ona grozi.

A skąd ta świadomość powinna się wziąć?

Tu jest problem. Wracając do początku mojej choroby. Kiedyś podejrzewałem, że mam jakiś kłopot. Poszedłem do lekarza i dostałem tabletki. Nikt mi nie powiedział, że to jest choroba przewlekła, na którą trzeba leczyć się ciągle. Zjadłem paczkę tabletek i poszedłem w świat, myśląc że jest wszystko w porządku. Dopiero po latach okazało się, że wcale tak nie jest. Dlatego założyłem z moim przyjacielem Aleksandrem Lizakiem fundację. Działamy na różnych poziomach, m.in. właśnie jest to edukacja i profilaktyka. Co do świadomości - wzbudzać powinni ją edukatorzy diabetologiczni. Stowarzyszenie Edukacji Diabetologicznej stara się wywierać naciski na władzę, żeby w tych koszykach NFZ-etowskich również było obowiązkowe świadczenie dla ludzi chorych na cukrzycę lub tych, u których dopiero się ją odkrywa.

Chciałbym wrócić do pana przypadku. Ta cukrzyca mogła skończyć się naprawdę źle?

Mogła się tak skończyć. Teraz mam opanowaną tę sprawę, ale niektóre powikłania już mnie dopadły. Stąd współpraca w fizjoterapeutą, ponieważ już miałem problemy z nogą, z chodzeniem i trafiłem do szpitala. Na szczęście trafiłem na świetnych lekarzy, którzy mi pomogli. Później była kwestia powrotu do życia, bo można się wyleczyć i jeździć na wózku...

Panu udało się wrócić na scenę.

No tak! Ja właściwie nie rozstałem się ze sceną nigdy. Teraz jestem już zupełnie sprawny.

Jak trudny jest ten powrót do zdrowia? Z jakimi wyrzeczeniami się to wiąże?

Cytując bohatera mojego przedstawienia: "Cukrzyca nie zachwyca, ale można z nią żyć". Oczywiście zasadniczym problemem dla człowieka, u którego wykryto chorobę jest to, że musi zmienić np. nawyki żywieniowe...

Drastycznie? Czy wystarczy odstawienie słodyczy lub produktów o wysokim indeksie glikemicznym?

To zależy od etapu choroby. Co do drastyczności: jeśli ktoś całe życie objadał się słodyczami, to może być mu trudno z tego zrezygnować. Przyzwyczajenie jest drugą naturą człowieka i tu się zaczyna problem. Jeśli ktoś całe życie siedział w fotelu i teraz musi zacząć się ruszać, to jest to spora zmiana. To jednak nie są proste rzeczy. Nagle nie przebiegniemy maratonu i od tego nie spadnie nam cukier. Fizjoterapeuci, diabetolodzy, lekarze fizjologii muszą nad tym czuwać. Cukrzyca brzmi niegroźnie - nawet spotkałem się z tym, że cukrzykom do szpitala przynoszono słodycze Natomiast pacjent diabetologiczny musi wejść w pewien reżim. Potrzebuje szerokiej opieki, żeby nie doprowadzić go do powikłań i pomóc mu funkcjonować normalnie przy tej przewlekłej chorobie.

Wspomniał pan o fundacji, która działa zapewne prężnie.

Pozyskiwanie środków jest bardzo poważnym problemem. Szukamy cały czas możliwości występowania o środki publicznej. Wygraliśmy ostatnio grant. Teraz jeździmy po województwie małopolskim z warsztatami i spektaklem teatralnym. To trochę autobiografia...

Komediowy spektakl edukacyjny?

Można tak powiedzieć. To spektakl o poważnych sprawach, mówiący o nich w lekki sposób. Krajowy konsultant do spraw cukrzycy był na premierze naszego przedstawienia i powiedział, że my tym spektaklem robimy więcej, niż lekarz jest w stanie powiedzieć pacjentowi w gabinecie lekarskim. I to jest fantastyczne! 14 listopada będziemy obchodzić Światowy Dzień Walki z Cukrzycą. My natomiast 12 listopada w krakowskim Teatrze Groteska o 19:00 wystawiamy przedstawienie "Słodki Drań". Napisał ją Jan Jakub Należyty. To historia pewnego dyrygenta...

Dyrygenta, który nie może poradzić sobie z chorobą.

Ale jednocześnie musi się poddać pewnym nowym reżimom. Wymyśliłem tę postać, bo dyrygent, to jest ktoś, kto dyryguje, a sam jest poza. Dyryguje wszystkim, ale nagle sam musi się zmienić i do czegoś dostosować. To właśnie jego problem i o tym jest to przedstawienie.