"Dieta? Nie używam tego słowa. Kojarzy się z karą. Namawiam ludzi, żeby zmienili nawyki żywieniowe. Pokazuję, że to wcale nie jest trudne. Ale trzeba się tego nauczyć. I być konsekwentnym. Trzeba balansować zawartością lodówki. W odchudzaniu nie ma magii. To matematyka" - mówi w rozmowie z Urszulą Gwiazdą trener personalny Daniel Majewski, człowiek, którego w mediach społecznościowych obserwuje półtora miliona osób. Hejt w internecie? "W pewnym momencie zacząłem tonować emocje, co nie było do mnie podobne. Kiedy dostawałem hejt prosto w twarz, mówiłem: ok. Nie komentowałem. Ale to była też cenna lekcja" - podkreśla. "Od zawsze powtarzam, że ten cały fitness, dieta, treningi... Dzisiaj to jest pompowane, żeby stworzyć plastikowy świat. Ale osoba, która słucha tego wywiadu, wcale nie musi iść na siłownię czy tracić kilogramów po to, żeby wstawić fajne zdjęcie. Bo fajne zdjęcia krążą nie tylko wokół kaloryfera" - dodaje Majewski, współautor książki "Trening życia".
Urszula Gwiazda: Gościem RMF FM jest Daniel Majewski.
Daniel Majewski: Dziękuję za zaproszenie. Bardzo miło tu gościć.
Rozumiem, że to jest pana debiut radiowy?
Na antenie tego radia na pewno. Wcześniej miałem swój debiut w innym radiu, w wieku 13 lat. Ale to przeszłość.
Co pan tam robił?
Udzielałem wywiadu, ale nie w kwestiach sportowych.
Stres był? Była trema?
Raczej nie stresuję się w takich sytuacjach. Jeżeli się mówi to, co się myśli, to raczej nie powinno być żadnych problemów.
Daniel Majewski, czyli trener półtora miliona Polaków?
Licząc łącznie z obserwatorami mojej narzeczonej, którzy oglądają nas w duecie, to tak.
Ja zetknęłam się z panem przy okazji książki, która wpadła mi w ręce. A ponieważ coś tam mam wspólnego ze sportem i pewnie jak większa część Polaków byłam na jednej i drugiej diecie... to kartkując książkę, pomyślałam sobie: niby są tam same oczywistości. Ale z drugiej strony, jest w tym jakaś logika. Nie ma w tym magii, jest czysta matematyka. Pisze pan w rozumiały sposób: człowieku chcesz schudnąć, dostarczaj mniej kalorii, chcesz nabrać masy jedz więcej. Tyle.
Taki miał być wydźwięk tej książki. Jest napisana w prosty sposób, skierowana do ludzi, którzy chcą osiągnąć zmiany w wyglądzie, kondycji, wytrzymałości. Nie ma tam żadnej magii rzeczywiście. To wszystko jest oczywiste, zostało jedynie uporządkowane. Chodziło o to, żeby po przeczytaniu tej książki powiedzieć: udało się kolesiowi i jego narzeczonej wybić mi z głowy ten największy mit, że dieta to kara. Każda osoba, która zaczynała, jak usłyszała: dieta, to od razu pomyślała: stres, nerwy. To bzdura. Dieta to jest najprzyjemniejsza rzecz dla organizmu, jeżeli chcemy mu pomóc. Najprostsza rzecz.
Używa pan takiego sformułowania: napisałam tę książkę po to, żeby ludzie nie musieli przechodzić przez autodestrukcję początkujących.
Tak. Przez wszystko to, przez co ja przechodziłem. Sytuacje, które opisujemy w książce, są sytuacjami, które odczułem ja, lub moja narzeczona, kiedy stała się moją podopieczną.
Pan jest bardzo młodym człowiekiem, ma pan dwadzieścia parę lat...
...23. Dlatego dziwnie się czuję, jak mówi mi pani "pan", ale...
...taka jest formuła. Jesteśmy w radiu.
Dokładnie.
Może pan usłyszeć: co możesz wiedzieć o życiu, o odchudzaniu, o tym, że coś komuś nie wyszło.
To jest coś, z czym zmagam się codziennie. Bywa, że jestem delikatnie lekceważony. Ale gdybym miał zwracać uwagę, na to, że będę lekceważony przez starszych, przez tych którzy uważają się za mądrzejszych... Zdecydowanie znajdzie się mnóstwo osób, które mają większe doświadczenie i wiedzę - to trzeba zaznaczyć - ale nie powinno mnie to dyskryminować. Przekazując to co przekazuję, mam prawo to robić, bo wszystko co jest w środku tej książki, było w moim życiu obecne ( ...) To opis naszego życia i wszystkich naszych błędów. Każdy mit, który tam pani znajdzie, jest czymś co przerabialiśmy na sobie.
Pan pisze wprost: byłem grubasem i postanowiłem zmienić swoje życie.
Tak. Całe dzieciństwo. To była moja pięta Achillesowa (...). Wszystkie nieprzyjemności, które mi towarzyszyły były związane z moją tuszą. Albo nie mogłem uciec przed starszymi kolegami na podwórku, albo chciałem podobać się dziewczynom, jako nastolatek. Zależy mi, żeby mówić o wartościach, wnętrzu człowieka, a nie o czymś co jest na zewnątrz, ale każde dziecko otyłe, albo takie, które ma inny problem, nie rozumie takich rzeczy i przeżywa to w bardzo bolesny sposób. Ja do takich osób należałem i dlatego dziś chcę wpajać młodzieży w pierwszej kolejności - paradoksalnie - że to nie sylwetka ma znaczenie. Ale jeżeli już ktoś chce jakiejś rady, chce podjąć kroki w tej walce, to chcę mu dać najlepsze środki, żeby zrobił to najlepiej, najbezpieczniej, najprzyjemniej. To najważniejsze.
Pisze pan, że zmiana wyglądu może być tym pierwszym krokiem. Jeżeli to się wydarzy, to być może zmienią się inne, ważne elementy życia. Może będzie łatwiej.
Nie być może, ale na pewno. Sam tego doświadczyłem. Jeżeli słuchałem jakiś rad, oglądałem motywacyjne filmiki, jako nastolatek, to w to nie wierzyłem. Sylwetka jest tylko dodatkiem. To co się zmienia w nas, jest nieocenione. Tworzy się charakter. "Trening życia" - stąd tytuł tej książki - ma polegać na tym, żeby trening był dodatkiem. Ale trenując, poznajemy siebie. Możemy przełożyć każdą rzecz z diety i treningu na życie prywatne. Rozwój, pracę, na wszystko. Jeżeli wprowadzimy regularność do diety, będziemy punktualnie przychodzić na treningi, to uczy nas rzetelności.
Pan nie używa słowa dieta. Pisze o zmianach nawyków żywieniowych. O balansowaniu zawartością lodówki.
Dieta to tak naprawdę sposób odżywiania. Może być zła dieta, może być dobra. Przez to, że kojarzy się źle, używam innych sformułowań, które są przyjemniejsze dla ucha. Dostaję od ludzi wiadomości, że otworzyłem im oczy. Ale oni nie wiedzą jak i czym. Bo tak jak pani powiedziała: tam nie ma żadnej magii, tam są rzeczy oczywiste, o których wiedzieli.
Próbowałam wyliczyć z tego wzoru, który pan umieścił w książce, moje zapotrzebowanie kaloryczne. Ale chyba mi nie wyszło. Może mi pan pomóc?
Pewnie. Ale tam nie ma nic trudnego. Jedyny problem, to trzeba przelecieć na następną stronę, tam jest wszystko wytłumaczone...
...może moja matematyka zawiodła.
Na następnej stronie jest napisane, że osoby czytające książkę, wyliczą sobie jedną rzecz, która jest następnie podstawą do wyliczenia całkowitego zapotrzebowania kalorycznego, które jest tym czymś, co chcemy uzyskać w tej naszej matematyce. Zapotrzebowanie kaloryczne, to nie tylko wiek, wzrost, waga, czy też np. odtłuszczona masa ciała naszego organizmu. Ona jest bardzo ważna w tym wzorze. Zapotrzebowanie kaloryczne, to też tryb pracy, aktywność, lub jej brak. Mniej więcej oszacowanie ile kalorii możemy spalać, podczas jednej jednostki treningowej. To wszystko jest wytłumaczone w książce tak, żeby można było sobie z tym poradzić. Ale jestem świadomy, że za pierwszym razem może być trudno.
A tak na oko - pewnie nie lubi pan tego określenia - tak na oko w moim przypadku. Lat 41, waga około 50 kilogramów, czasami 49. Ale czasami 51 i pół. Wzrost 165. Rower, bieganie, basen.
Dobrze. To proponowałbym jeszcze coś jeść. 49 kilogramów przy takiej aktywności...
...zaokrąglijmy do 50.
To też mnie rozbawiło. Ludzie o ten jeden kilogram się szczypią...
...ale do przodu.
Ale nie doceniają, kiedy go stracą.
Ale to jest zapotrzebowanie kaloryczne na poziomie 1500, 1200 czy może 1800?
Na pewno nie 1200. 1500 to też jest bardzo mało. A przy pani aktywności fizycznej nie bałbym się dorzucić... umieścić się w przedziale 1700, 1900 kalorii, co może się pani wydawać całkiem sporo. Bo prawie 2000 kalorii dla kobiety, to nie jest coś, co może się kojarzyć z dietą. Ale... 80 procent kobiet, którym rozpisuje plany dietetyczne, pyta mnie, czy się zamieniłem głowami z inną częścią ciała. Po raz pierwszy dostały zapotrzebowanie kaloryczne w 99 procentach większe, niż to, co jedzą. Kobiety z reguły uważają na to, co jedzą, jedzą mało, albo nie jedzą nic. I to jest największym błędem w utracie wagi. Nasz organizm się zatrzymuje.
Wszystko jest magazynowane.
Doprowadzamy nasz organizm do takiego momentu, kiedy kobiety nie jedzą już nic. A trzeba jeszcze mniej.
Nie liść sałaty, ale pół.
I teraz dokładamy do tego jeszcze aktywność fizyczną. I teraz kobieta, która nie je nic, już jest osłabiona, nie należy do najzdrowszych, nie czuje się dobrze, i dokłada aktywność fizyczną, która powoduje wydatek energetyczny.
Przychodzi taki moment, który ja nazywam: odcina prąd.
I to jest najgorsza rzecz, jaką sobie możemy zrobić. 99 procent kobiet, z którymi pracuje, nie rozumie tego. I co więcej, na początku współpracy ich waga idzie do góry.
A jednak.
Tak (...) tyją i będą tyć. Do momentu, kiedy ich organizm przystosuje się do tego, co odpowiednie. Wróci na odpowiednie tory. I wtedy mamy punkt zero. Punkt wyjściowy. I wtedy możemy się bawić. Cała dieta, sposób odżywiania, aktywność fizyczna, wszystko staje się przyjemnością. Najmniejszy ruch powoduje spalanie kalorii. Już nie trzeba się głodzić. Pojawia się deficyt kaloryczny w diecie, chociaż jemy sporo. Bo organizm przyzwyczaił się do jedzenia.
Najpierw trzeba tylko jakoś przeżyć te - pan to nazywa - kluczowe 3 tygodnie, kiedy może nas "przybyć".
Albo przybyć, albo efekty nie będą tak spektakularne, jakbyśmy sobie to wymarzyli (...).
Jak zrobić ten słynny kaloryfer? Najpierw trzeba się odtłuścić?
Tak, robienie dużej ilości brzuszków przy nadwyżce kalorycznej nic nie da. Przerobiłem to na sobie: brzuch był jeszcze większy, mimo, że robiłem po 500 brzuszków i więcej.
Chcę schudnąć, ale nie chcę rozbudować mięśni. Co wtedy? Mówimy o posturze Marit Bjoergen.
Ok. Czyli mówimy o czymś, do czego potrzebne są środki wspomagające...
...o chorych na astmę... mówimy.
I to powinna być idealna odpowiedź dla wszystkich kobiet. Do momentu, kiedy nie sięgną po środki niedozwolone... po sterydy, z organizmem nie stanie się nic takiego, co mogłoby przypominać sylwetkę mężczyzny. I to mogę zagwarantować. Jeżeli ktoś chce się ze mną licytować, to proponuję dojść do wspomnianego punktu zero. Zacząć budować masę mięśniową - jeżeli to jest takie proste...
...mężczyźni mówią, że budowa masy mięśniowej jest bardzo trudna.
Jest bardzo trudna. I pewnego dnia obudzić się wielką jak facet. Nie ma czegoś takiego.
Ostatnie pytanie. Jak spojrzałam na pana Facebooka... pan jest bardzo aktywny w mediach społecznościowych. Razem z narzeczoną. Poznaliście się zresztą na siłowni.
Poznaliśmy się na Facebooku, na którym jestem bardzo aktywny...
...a potem była siłownia.
Połączyła nas siłownia.
Nie ma pan takiego momentu, że to już męczy. Bo gwarantuje pan sukces innych osób - jakby to nie zabrzmiało - swoim ciałem. Czasami nazywam to "plastikowym fitnessem". Dużo jest tam rzeczy na pokaz.
Szkoda, że to jest ostatnie pytanie.
Porozmawiajmy na ten temat, bo wiem, że ma pan problem z - jak to pan nazywa - falą hejtu. Skąd się to bierze? ( ...) Nie można ubrać starego dresu i pójść pobiegać? Trzeba ciągle robić selfie? Wyglądać? Być może nie da się w Polsce zrobić kariery i prowadzić biznesu w starych spodniach od dresu.
Tak. To jest brutalna, szczera prawda. Opowiadamy, że wartości są ważne, wnętrze...
...ale każdy patrzy, jak pan wygląda.
Z jednej strony doskonale to rozumiem. Tak. Lubimy to, co jest kolorowe, co przyciąga, co być może nie jest dostępne dla każdego. Oprócz tego, że lubię wyglądać tak jak wyglądam, że lubię czuć się dobrze w swoim ciele, lubię się dobrze ubrać, to tak jak napisałem: żeby propagować zdrowy tryb życia i ogólnie ten "lifestyle", trzeba go ludziom pokazywać takim, jakim chcieliby go mieć. Tak, aby to oni zazdrościli tobie, a nie ty im. Zazdrościli w pozytywnym tego słowa znaczeniu.
Czyli, na początku tej drogi, gdzieś tam jest jakieś "kłamstewko". Zobaczcie to jest takie fajne. Można fajnie wyglądać, mieć fajne zdjęcia...
...czemu kłamstewko? W jakim sensie?
Trzeba zachęcić. Taki wabik?
Może nie kłamstewko, ale chwyt. Są oczywiście osoby, które mają tylko i wyłącznie cel sylwetkowy. Których media społecznościowe "płoną" od wstawiania zdjęć tylko i wyłącznie treningowych. Ale to najczęściej są zawodowcy, którzy inspirują się innymi zawodowcami, żeby zająć jakieś lokaty na zawodach. Jeżeli mówimy o osobach zwykłych, które chcą prowadzić zdrowy tryb życia i wzorują się np. na mnie, to tak... to jest chwyt. W niektórych przypadkach być może nadużywany, przez co tworzy nam się przed oczami plastikowy świat. Zgadzam się.
Ale jest to świadome? Robi pan to świadomie?
I teraz trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie: ja to robię świadomie, dlatego nie uznaję siebie, jako elementu tego plastikowego świata. Wiele osób, robi to na pokaz. U mnie wszystko jest to samo. Pokazuję swoje życie 24 godziny na dobę. Mamy z narzeczoną snapczaty, które są najsłynniejsze w Polsce. U nas nie ma kłamstwa.
Daniel Majewski w weekend zakłada stary dres i idzie biegać.
Oczywiście, że tak.
W starych trampkach.
Wie pani, jak bardzo zostałem zhejtowany, dlaczego noszę stare dresy? (...) Jak ja mogę. Mamy tyle pieniędzy, że powinniśmy szanować swoich obserwatorów i ubierać się jak najdrożej. To jest głupota, uszy bolą. Z narzeczoną uwielbiamy luz, założyć dresy i pochodzić w starych trampkach. Oczywiście, kiedy jest okazja, gdzieś się pojawiamy, to dostosowujemy się do okazji. (...)
Nie jest pan już trochę zmęczony?
Miałem trudny okres w życiu. Gdzieś od tygodnia sobie poukładałem w głowie, zdałem sprawę, co jest ważne. Chodzi mi też o tę falę hejtu, która mnie zaczęła przygniatać (...) W pewnym momencie zacząłem też tonować emocje, co nie było do mnie podobne. Kiedy dostawałem hejt prosto w twarz, mówiłem ok. Nie komentowałem. Ale to była też cenna lekcja. Nigdy nie można sobie pozwolić na to, żeby inny człowiek wpływał na to, co wypada, co muszę. Od zawsze powtarzam, że ten cały fitness, dieta, treningi... Dzisiaj to jest pompowane, żeby stworzyć plastikowy świat. Ale osoba, która słucha tego wywiadu, wcale nie musi iść na siłownię, czy tracić kilogramów, po to, żeby wstawić fajne zdjęcie. Bo fajne zdjęcia krążą nie tylko wokół kaloryfera.
Cieszę się, że to od pana usłyszałam. W tej książce pada jeszcze takie zdanie: łatwiej kogoś krytykować niż samemu zap...ć.
Tak jest...
Ma pan 23 lata. Życzę panu zachowania pionu w tym wszystkim, rozsądku i dystansu. Trzy podstawowe rzeczy.
Też sobie tego życzę. Życzę sobie, żeby była przy mnie moja kobieta, ludzie, którzy nas obserwują i reszta będzie jak należy. Proszę mi wierzyć mam chyba jedną z silniejszych psychik ze wszystkich moich znajomych, z całego otoczenia, z branży fitness. Wydawało mi się, że nic nie jest w stanie mnie przygnieść, a udało się. To była lekcja, że na każdego kozaka znajdzie się...
...pokory.
Tak.
Miłość i sport. Sport i miłość. Chyba nie potrzeba nic więcej.
Tak jest.
Dzięki serdeczne.
Dzięki.