Przygotowujesz właśnie listę noworocznych postanowień? Nowa lista przypomina ci coraz bardziej tę ubiegłoroczną i tę sprzed dwóch lat, które wcale nie straciły na aktualności? Posłuchaj rady prof. Pameli Keel z Florida State University, która proponuje prawdziwą rewolucję. Jej zdaniem jeśli chcemy faktycznie zmienić na korzyść swój wygląd, powinniśmy najpierw go... zaakceptować. Paradoks? Na pierwszy rzut oka na to właśnie wygląda, ale prowadzone przez zespół prof. Keel badania pokazują, że coś jest na rzeczy.

REKLAMA

Sondaże pokazują, że nawet co trzecia osoba w Stanach Zjednoczonych postanawia sobie, że w nowym roku będzie zdrowiej się odżywiać, więcej ćwiczyć, by dzieki temu zrzucić nieco zbędnych kilogramów i poprawić swe kształty. Naukowcy z Florida State University twierdzą, że szanse na sukces mogą być większe, jeśli uda się im zmienić podejście do własnego ciała. Zadajcie sobie pytanie, co tak naprawdę sprawi, że w 2018 roku będziecie zdrowsi i szczęśliwsi, zrzucenie kilku kilogramów, czy pozbycie się negatywnego obrazu siebie? - pyta retorycznie Keel i twierdzi, że to drugie jest ważniejsze.

Jej badania pokazują, że problemy z samooceną są w USA, szczególnie wśród kobiet, coraz poważniejsze. Lansowany w mediach, coraz mniej rzeczywisty obraz ideału kobiecych ksztatów, jest dla przygniatajacej większości całkowicie nieosiągalny, co owocuje tylko zwiekszajacą się liczbą przypadków choćby zaburzeń łaknienia. Przepaść między tym, co pokazuje się jako wzór, cel do osiagnięcia, a tym jacy w rzeczywistosci jesteśmy, szybko się powiększa - przekonuje Keel. To sprawia, że coraz częściej myślimy o sobie źle. Tymczasem niekorzystny obraz własnego ciała wcale nie motywuje nas do zdrowych zachowań.

Profesor Pamela Keel z FSU

Propozycja naukowców z Florydy to rozwinięcie idei programu "The Body Project", opracowanego przez Erica Stice'a z Oregon Research Institute i Carolyn Becker z Trinity University in Texas. Początek nie jest łatwy. Trzeba stanąc nago przed lustrem i znaleźć w sobie cechy, które nam się podobają. To mogą być zgrabne nogi, które prowadzą nas wszędzie, gdzie chcemy dojść - podpowiada Keel, podkreślając, że w budowaniu pozytywnego wizerunku można koncentrować się nie tylko na wyglądzie, ale i funkcjach. Gładkość skóry, kształt ramion, czy szyi to kolejne przykłądy cech, którymi można się zachwycić nawet, jeśli mamy za dużo kilogramów i nie dysponujemy talią osy. Zamiast wmawiać sobie, jacy jesteśmy niedoskonali i jak bardzo się sami sobie nie podobamy, powinniśmy włożyć nieco wysiłku w to, by dostrzeć u siebie atuty i właśnie na nich się skoncentrować.

Do czego, prócz chwilowej poprawy nastroju, może nam się to przydać? Czy w ten sposób nie osiądziemy na laurach i nie stracimy motywacji do jakiegokolwiek działania? Wyniki badań prowadzonych na FSU sugerują, że nie. Zdaniem autorów programu łatwiej nam bowiem poprawiać kształt sylwetki w pozytywny sposób, czyli rozwijając posiadane już atuty, niż negatywnie, starajac się zmienić niekorzystny wizerunek. Różnica może się wydawać subtelna, ale podobno ma znaczenie. Pozytywny wizerunek sprawia na przykład, że chętniej wciśniemy się w kostium kąpielowy i pójdziemy popływać, łatwiej będzie nam włożyć krótkie spodenki i wsiąść na rower. Budowanie pozytywnego wizerunku pomaga nam podjąć aktywności, których dotąd unikaliśmy i w ten sposób jeszcze bardziej pomóc naszemu zdrowiu. Zdaniem Keel, jeśli zmusimy się do działań, które poprawiają nasze zadowolenie z własnego ciała, zwiększają akceptację, te działania doprowadzą nas w końcu do stanu, w którym to zadowolenie będzie naturalne i uzasadnione.

Jeśli myślimy o swoim ciele pozytywnie, mamy większą skłonność, by o siebie dbać, niż wtedy, gdy nasze ciało wydaje nam się wrogiem, czy obcym obiektem - mówi Keel. To poważny powód, by solidnie przemysleć postanowienia, które chcemy podjąc na 2018 rok.