Prawie milion trzysta tysięcy wizyt u lekarzy przepadło w ubiegłym roku w Polsce. Powodem było to, że pacjenci nie przyszli i nie poinformowali o tym wcześniej przychodni albo szpitala. Podobny problem mają Francuzi, który chcą rozwiązać tę kwestię poprzez wprowadzenie kar.

REKLAMA

We Francji pacjent, który nie przyszedłby na umówioną wizytę, musiałby zapłacić pięć euro. Sprawdzamy co o możliwości wprowadzenia takiego rozwiązania myślą polscy specjaliści.

Według danych Narodowego Funduszu Zdrowia, najwięcej terminów w ubiegłym roku przepadło u ortopedów. To ponad 400 tysięcy wizyt. Na kolejnych miejscach są wizyty u kardiologów, fizjoterapeutów, endokrynologów i onkologów. Problem widzą też lekarze rodzinni - wśród nich doktor Jacek Krajewski z Porozumienia. Zielonogórskiego.

Praktycznie codziennie mamy sytuację, że ktoś nie przychodzi na umówiona wizytę i nie uprzedza o tym. Gdy mówimy o specjalistach, w wielu przypadkach trzeba czekać na wizytę wiele tygodni albo nawet miesięcy. I nieodwołanie wizyty jest zwyczajnym marnotrawstwem - dodaje.

Optymistyczne jest to, że liczba wizyt, na które pacjenci w Polsce nie przyszli i nie zgłosili tego w przychodni, maleje. W ubiegłym roku takich sytuacji było o ponad sto tysięcy mniej niż w poprzednim, mimo to skala zjawiska w naszym kraju wciąż jest niestety bardzo duża.

Doktor Jacek Krajewski uważa, że uruchomienie w Polsce systemu kar finansowych, jaki ma powstać Francji, to zły pomysł, bo mógłby zniechęcić pacjentów do kontroli zdrowia.

Jeżeli wprowadzilibyśmy sankcje, wiele osób na wszelki wypadek nie rejestrowałoby się, nie przychodziłoby z problemami. To generowałoby jeszcze większe koszty związane z tym, że te osoby wymagałyby potem specjalistycznej pomocy szpitalnej, bo ich stan znacznie mógłby się pogorszyć - dodaje doktor Krajewski.

Z kolei profesor Jacek Wysocki przekonuje, że kara finansowa to faktycznie nie jest dobry pomysł. Można za to wprowadzić kaucję. Są kraje, gdzie pacjent musi wpłacić kaucję i jeżeli przyjdzie, kaucja jest zwracana, całe sto procent tej kwoty. Chodzi o to, żeby nie blokować terminu - dodaje prof. Wysocki.

Czy według was warto rozważyć wprowadzenie w Polsce pomysłu z Francji? Czy lepiej - bez kar - po prostu przypominać, jak ważne jest to, by cenne terminy nie były marnowane? Czekamy na Wasze opinie - adres jest do Waszej dyspozycji.