​„Dlaczego nie jesz mięsa?”- zapytałam kiedyś znajomą, wieloletnią wegankę. „Bo nie chcę, żeby dla zaspokojenia moich kubków smakowych cierpiały zwierzęta” – odpowiedziała. To był przełom. Proste słowa, prosty przekaz. I w tej prostocie tkwi geniusz. Jemy mięso, bo chcemy. Nie dlatego, że musimy. Bez białka zwierzęcego nie damy rady żyć? Kłamstwo – dowód poniżej. Jesteśmy mięsożercami? Kolejna bzdura. Odwieczne – to co ty właściwie jesz? Naprawdę? Wciąż jest przekonanie, że ludzie wege jedzą trawę? I moje ulubione – i tak świata nie zmienisz. Odpowiadam – dlaczego? Nie jedząc mięsa, mówiąc o tym i przekonując do bycia wege już zmieniam świat. A na pewno swój.

REKLAMA

Życie wegetarianina jest ciekawe. Z jednej strony, to banalnie proste odrzucić mięso. Naprawdę! Wystarczy po prostu chcieć. Z dnia na dzień, po prostu przestajesz jeść, kupować, sprawdzasz, czy w danych produktach nie ma składników pochodzenia zwierzęcego. Ot, cały wysiłek. Ta trudniejsza strona to nasz mózg i społeczeństwo. Po pierwsze, uwielbiamy smak mięsa. Dlatego jedyne z czym trzeba walczyć, to z własną słabością. Ale i do tego można przywyknąć, a przede wszystkim z powodzeniem można zastąpić mięso innymi potrawami. Kotlety sojowe, z kaszy gryczanej, fantastyczne w 100 procentach roślinne burgery, które dostępne są niemal w każdym większym mieście.

Wyzwaniem może być podejście społeczeństwa. Bo nie zawsze można spotkać się z wyrozumiałością w restauracjach, w luźnych rozmowach ze znajomymi, czy czytając blogi w internecie. Oczywiście nie widzę sensu, żeby w jakimkolwiek stopniu się tym przejmować. Nasze życie, nasze wybory. Ale! Jeśli już poruszana jest dyskusja „dlaczego jesteś wege?” – wysłuchaj, nie skazuj na klęskę. Nie zasłaniaj się oklepanymi frazami „jesteśmy mięsożercami, to nasza natura”. Nie jesteśmy, nigdy nie byliśmy i nie będziemy mięsożercami. Uwierzę, gdy w hot-dogu zamiast parówki pojawi się surowe mięso. Póki to się nie stanie, człowiek w moich oczach pozostanie mięsoprzetwórcą. Podczas gotowania mięso jest tak przetwarzane, że właściwie ani kształtem, ani smakiem nie przypomina swojej pierwotnej formy. Tak, wiem. Wegetarianie też gotują warzywa, owoce. Ale możemy zerwać jabłko i je od razu zjeść. Możemy wyrwać marchewkę, obmyć i zjeść. Nie musimy siekać, gotować, smażyć, parzyć, doprawiać milionami przypraw. Chcesz jeść mięso, bo jesteś mięsożercą? Wspaniale! Las czeka. Spróbuj sam upolować i od razu zjeść. Wtedy naprawdę uwierzę. Tak, argument – przecież mamy kły. Kły to mają słonie, my mamy zęby, które na niewiele nam się zdadzą w dzikiej przyrodzie. A i nasz układ trawienny wskazuje, że bliżej nam mimo wszystko do owocożerców, a nie mięsożerców.

Wege = życie

Wegetarianinem zostaje się głównie z przyczyn ideologicznych. Kwestia zdrowotna to odrębny temat, miły „skutek uboczny” zielonej diety. Zwierzęta towarzyszą człowiekowi od zawsze. Niestety wciąż zbyt rzadko widzimy w nich żywą istotę. Zbyt często natomiast zasłaniamy się kompletnie niezrozumiałym dla mnie stwierdzeniem, że człowiek jest na szczycie łańcucha pokarmowego i to on dyktuje temu światu warunki. Kochany człowieku, jesteś częścią tej planety podobnie jak świnia, którą tak chętnie zjadasz. Świnia, która ma umysł czteroletniego dziecka. Która czuje, cierpi, tęskni i kocha. A gdy do tego dołączy się całą tę koszmarną hodowlę przemysłową. Krowy, które wyglądają jak z horrorów, sztucznie zapładniane, rozmnażane, trzymane w brudnych, ciasnych boksach, tak, że nie są w stanie się poruszyć. Małe cielęta zabierane od matki zanim zdążą dobrze stanąć na nogach, wrzucane jak śmieci do innych boksów. Nie mogą ustać, potrzebują matki, której nie ma obok, bo za kilka dni znów będzie szykowana do kolejnego zapłodnienia. Kury z połamanymi dziobami, bez skrzydeł, z uszkodzonymi nogami. Koguty żywcem mielone, prosięta bite, kopane, przerzucane z boksu do boksu, rażone prądem. Jeśli na tym ma polegać wyższość człowieka nad innymi istotami – poproszę o zwolnienie mnie z określenia „człowiek”. Krowa żyje około 20 lat. Nie w hodowli. Tam otrzymuje inny wyrok – rok życia. Kura? 6 lat. W hodowli – kilka tygodni. Dlatego oprócz tego, że jestem wegetarianką – czyli zjadam jajka i nabiał – staram się nie korzystać z produktów hodowlanych. Jeśli sery – to od zaufanego rolnika, z jajkami jest tak samo, a mleka zwyczajnie nie pijam. Poeta George Bernard Shaw powiedział kiedyś: „Zwierzęta są moimi przyjaciółmi, a ja nie zjadam swoich przyjaciół”. I to chyba w pełni odzwierciedla całą ideę wegetarianizmu.

Jedz zdrowo, żyj zdrowo!

Oczywiście, można być wegetarianinem pomijając całą tę otoczkę ideologiczną. Wystarczą argumenty zdrowotne. Białko zwierzęce może być dla człowieka bardzo szkodliwe. Wykluczając je z diety zmniejszamy ryzyko nowotworów, czy zawału. A ewentualny niedobór witaminy B12 odpowiedzialnej za produkcję czerwonych ciałek krwi (choć tak uściślając jej niedobór jest praktycznie niemożliwy) można bardzo szybko uzupełnić.


Jeśli chcemy wyeliminować produkty pochodzenia zwierzęcego zastąpmy je sensownymi zamiennikami. Zamiast mięsa, drobiu, ryb, czy jaj sięgnijmy po fasolę, soczewicę, ciecierzycę, tofu, groch i ziarna. Gdzie znajdziemy niezbędne do życia witaminy? Oto kilka podpowiedzi:

- witamina A – marchew, dynia, pietruszka, brokuł, szpinak, szczaw, melon, mango, brzoskwinia;

- witamina D – grzyby jadalne, marchew, kozieradka;

- witamina E – orzechy, seler, pokrzywa, mięta, kiełki pszenicy;

- witamina F – kiełki pszenicy, nasiona (lnu, słonecznika), soja, orzeszki ziemne;

- witamina B1- mąka owsiana, groch, mąka żytnia, otręby, mąka sojowa, orzechy;

- witamina B2 – pieczarki, otręby, brokuły, pietruszka, mąka żytnia, proso, migdały;

- witamina B3 – daktyle, morele, bób, mąka sojowa, pieczarki, otręby, orzeszki ziemne;

- witamina B6 – awokado, banany, brukselka, kalafior, suszone śliwki;

- witamina B12 – kiełki – ciecierzycy, pszenicy;

- kwas foliowy – brokuły, szpinak, kapusta, migdały, brukselka, groch, awokado, otręby, orzechy laskowe;

- witamina C – pomarańcze, rzeżucha, brokuły, rzodkiewki, maliny, szpinak, cytryny, czerwona papryka, czarne porzeczki, owoce dzikiej róży;

- witamina P – sałata, natka pietruszki, winogrono, pomarańcze, czarny bez, lipa drobnolistna;

- witamina K – kapusta, kalafior, pomidory, glony, szpinak;

- kwas pantotenowy – poziomki, dynia, szpinak, biała kapusta, pomidory, rośliny strączkowe, ogórki;

- witamina H - grzyby, kalafior, pomidor.

Roślinne źródło składników mineralnych

Nie musimy obawiać się również, że na diecie roślinnej zabraknie nam potrzebnych składników mineralnych. Je wszystkie także znajdziemy w warzywach i owocach:

- wapń – fasola, jarmuż, cytryny, brokuł, orzechy, migdały, ziarna sezamu, suszone figi;

- żelazo – pietruszka, mąka owsiana, suszone morele, drożdże, otręby, mąka sojowa, szpinak;

- sód – sól kuchenna;


- potas – pietruszka, figi, orzechy brazylijskie, mąka sojowa, pomidory, ziemniaki, zielone warzywa, cytrusy, banany, melony;

- magnez – migdały, mąka sojowa, chleb pszenny, fasola perłowa, suszone morele, szpinak;

- fosfor - nasiona, orzechy, ziarna zbóż;

- cynk – migdały, orzechy, otręby, mąka owsiana i żytnia;

- jod – wiśnie, czereśnie, orzechy;

- kobalt – glony;

- mangan – pieprz, mąka sojowa, żurawina, herbata;

- miedź – groch, fasola, zielenina;

- selen – kiełki pszenicy, czosnek, cebula, pomidory, grzyby;

- chrom- kiełki pszenicy, mąka kukurydziana;

- fluor – kiełki pszenicy, herbata.

Nie zapominajmy również o tym, że warzywa i owoce to cenne źródło lecznicze! Właściwie większość schorzeń i dolegliwości możemy wyleczyć prostymi, domowymi metodami. Przykładowo cebula działa zapobiegawczo przeciw grypie, bakłażan pobudza wątrobę, awokado zapobiega infekcjom jelit, a miąższ z dyni świetnie działa na schorzenia reumatyczne.

Jeśli nie przekonują Was ani argumenty ideologiczne, ani zdrowotne, to pozostaje jeszcze jeden niezwykle korzystny aspekt zielonej diety. Potrawy wege są zwyczajnie pyszne! To całkowita eksplozja smaków i zabawy w kuchni. Dieta wegetariańska, czy wegańska pokazuje zupełnie inne oblicze kulinarne. I potrafi zaskoczyć! Przekonałam się o tym na własnym przykładzie. Dawniej nie wyobrażałam sobie połączenia papryki, ryżu i… awokado. Pasztet z soczewicy też brzmiał dla mnie czysto irracjonalnie, o kotletach z kaszy gryczanej i tofu nie wspominając. Okazało się, że nie tylko są to potrawy łatwe w przygotowaniu, ale i niezwykle smaczne. A w dodatku przepisy są ogólnodostępne. Wystarczy wpisać w wyszukiwarce „przepisy wege”, albo zajrzeć do księgarni i sięgnąć po odpowiednie pozycje z pułki kulinarnej. Są potrawy roślinne, które szczególnie przypadły mi do smaku.

Soczewica po indyjsku z chlebkiem pita (lub plackiem tortilla)

Potrzebujemy: puszkę soczewicy, paczkę chlebków pita, pomidory koktajlowe, czosnek, cebulę, curry indyjskie, chilli, pastę pomidorową w słoiczku, sól, pieprz.

Przygotowanie: na patelni podsmażamy najpierw cebulę, później czosnek. Dorzucamy pokrojone pomidorki koktajlowe i przyprawiamy – curry i chilli. Na końcu wrzucamy odsączoną wcześniej soczewicę, doprawiamy pastą pomidorową, solą i pieprzem. Wszystko mieszamy i na małym ogniu dusimy przez kilka minut. W między czasie podgrzewamy chlebek pita – na patelni lub w piekarniku. I gotowe! Chlebek można przekroić i uzupełnić soczewicą lub maczać w misce, czy na talerzu. Pyszne, proste, szybkie do przygotowania, a w dodatku całkowicie wegańskie.

Pasztet z zielonej soczewicy

Potrzebujemy: zieloną soczewicę w torebce (nie z puszki!), pieczarki, cebulę, oliwę z oliwek, mielone siemię lniane, paprykę, majeranek, tymianek.

Przygotowanie: soczewicę gotujemy. W tym czasie podsmażamy pieczarki razem z cebulą. Paprykę kroimy i również wrzucamy na patelnię, lekko podsmażamy. Dodajemy przyprawy. Wszystko wrzucamy do miski, blendujemy razem z soczewicą, na koniec dorzucamy mielone siemię lniane i również blendujemy tak, by uzyskać jednolitą masę. Całość doprawiamy dla smaku i przekładamy do natłuszczonej wcześniej foremki. Wsadzamy do piekarnika i po około 40-50 minutach mamy pyszny pasztet idealny do kanapek!

Zapiekanka z makaronem i brokułem

Potrzebujemy: dwa jajka, śmietanę 30 proc., makaron (ja używam penne), pomidorki koktajlowe, ser mozzarella, ser żółty, brokuł.

Przygotowanie: gotujemy makaron, brokuł kroimy na małe kawałki i również gotujemy. W tym czasie kroimy pomidorki koktajlowe i w osobnym naczyniu mieszamy śmietanę z jajkami doprawiając solą i pieprzem. Ugotowany makaron i brokuł przerzucamy do naczynia żaroodpornego, mieszamy razem z pomidorami i sosem ze śmietany i jajek. Dorzucamy pokrojony w kostkę ser mozzarella. Całość mieszamy, doprawiamy solą i pieprzem. Na koniec ścieramy żółty ser i wsadzamy do piekarnika. Po 25 minutach mamy fantastyczną zapiekankę. Przepis dla wegetarian, ale i weganie mogą kilka składników zastąpić produktami, np. dodając sery i śmietanę wegańską, i eliminując jaja.

Wegetarianizm może być naprawdę przyjemny. Pod warunkiem, że nie będziemy w nim dostrzegać jedynie szalonych akcji eko, a głębszą ideę, dzięki której można żyć nie krzywdząc innych istot. Gdy do tego zestawu dołączymy walory smakowe i zdrowotne – mamy pełnię szczęścia!