Michał Zabłocki na Kopiec Kościuszki przyjechał na rowerze, w stroju sportowym. Sam wysportowany, szczupły, bardzo kulturalny. Poprowadziłem poetę korytarzami do jednego ze studiów RMF FM, podziwiał nowe wnętrza, już po kawie, więc dał się zaprosić na szklankę zimnej wody. Napisałem: poeta? Przecież zacząłem przedstawienie mojego gościa od słowa: multipoeta. Krótka jednowyrazowa wizytówka, która zawiera w sobie wiele tomików tradycyjnych, na papierze, ale także wiersze w sieci i na murach, utwory recytowane i wyśpiewane. Anegdotyczne, liryczne, satyryczne, rodzinne, słowne hołdy sławnym nieżyjącym już rodzicom: legendarnej aktorce Alinie Janowskiej oraz ojcu - Wojciechowi Zabłockiemu, szabliście i architekcie. Szermierkę szablą pan Michał odziedziczył po mieczu, a szermierkę słowną na scenie po kądzieli? Wiem, sztampowe ujęcie, ale autor "Ojcowizny" i "Janowskiej" nie zaprzeczył. I zaprosił.