Ciąg dalszy poważnych zawirowań na oddziale ginekologiczno-położniczym szpitala w Nowym Targu. To na tym oddziale w maju tego roku zmarła 33-letnia pacjentka w zaawansowanej ciąży. Po tym tragicznym zdarzeniu Rzecznik Praw Pacjenta stwierdził szereg naruszeń praw pacjenta, a dyrektor szpitala wprowadził program naprawczy i powołał nowego ordynatora. Efektem tych zmian jest złożenie wypowiedzeń przez dziesięciu lekarzy pracujących na oddziale. Mimo to dyrektor Marek Wierzba zapewnia, że pacjentki mogą czuć się bezpiecznie

REKLAMA
Zdjęcie ilustracyjne

Śmierć Pani Doroty spowodowała rozwijająca się sepsa. Zdaniem Rzecznika Praw Pacjenta lekarze nie reagowali na rosnący stan zapalny, który obrazowało badanie CRP. Nie podjęto żadnych dodatkowych działań wobec narastającego CRP, nie wdrożono na czas adekwatnej antybiotykoterapii w związku z rozwijającym się stanem zapalnym, nie zaproponowano pacjentce indukcji poronienia. W dniu 22 maja (dzień po przyjęciu do szpitala) wobec narastającego CRP, nie prowadzono prawidłowego nadzoru stanu ogólnego i położniczego oraz nie wdrożono właściwego postępowania terapeutycznego we właściwym czasie w związku z pogarszającym się stanem zdrowia pacjentki z 23/24.05.2023 roku - stwierdził rzecznik w swoim piśmie i podsumował: Nadzór nad ciężarną nie był prowadzony zgodnie z zachowaniem należytej staranności i zgodnie z aktualną wiedzą medyczną.

Trudno się dziwić, że po tych wydarzeniach pacjentki z powiatu nowotarskiego zaczęły poważnie obawiać się pobytu na oddziale ginekologiczno-położniczym miejscowego szpitala, a ulicami Nowego Targu przeszło kilka marszy pod hasłem "Ani jednej więcej". Po tych wydarzeniach dyrekcja szpitala postanowiła wprowadzić program naprawczy. Do jego stworzenia powołano prof. Łukasza Wicherka, a zrealizować go ma nowa szefowa oddziału. Poprzedni ordynator według różnych przekazów: odszedł, został zwolniony lub przebywa na zwolnieniu lekarskim. Wraz z jego odejściem/zwolnieniem, wypowiedzenia z pracy złożyło aż dziesięcioro lekarzy pracujących do tej pory na oddziale...

Co to oznacza dla pacjentek? Czy będzie miał je kto leczyć i odpowiednio się nimi zaopiekować? Według dyrektora szpitala Marka Wierzby i nowej ordynator oddziału: tak i nie mają powodu do obaw.

To zdarzenie z pewnością nie spowoduje dużych perturbacji w funkcjonowaniu oddziału. Być może przez pewien okres będziemy zmuszeni do ograniczenia przyjmowania pacjentek do planowych zabiegów ginekologicznych. Natomiast nie ma tu zagrożenia zawieszenia funkcjonowania oddziału czy jego zamknięcia - zapewnia dyrektor Wierzba.

Jak mówi, prowadzi rozmowy zarówno z tymi lekarzami, którzy złożyli wypowiedzenia i lekarzami, którzy w najbliższym czasie rozpoczną pracę na oddziale ginekologiczno-położniczym. Ordynator oddziału także zapewnia, że pacjentki nie muszą obawiać się, że nie będzie miał się kto nimi zajmować. Mamy aktywne umowy z piętnastoma specjalistami, z kolejnymi trwają przygotowania do podpisania umów. Trzech rezydentów, dwa miejsca specjalizacyjne jeszcze dodatkowo wolne, także zapewniamy pełną ciągłość opieki dla pacjentek - mówi Joanna Borzęcka-Klec.

Nowa ordynator nie chce komentować decyzji o złożeniu wypowiedzeń, ale jak podkreśla zmiany są potrzebne, trzeba wychodzić naprzeciw oczekiwaniom pacjentek. Pacjentki dzisiaj chcą być zaopiekowane, chcą czuć się bezpiecznie i chcą mieć świadczone usługi na wysokim poziomie.