Osiem godzin trwała akcja ratunkowa w Tatrach. Przeszło 20 ratowników TOPR transportowało rannego taternika, który w trakcie wspinaczki w rejonie Mnicha odpadł i spadł blisko 40 metrów. Ratownicy nie mogli użyć śmigłowca.

REKLAMA

Do zdarzenia doszło w czwartek po godzinie 13. Ratownik dyżurny odebrał zgłoszenie od wspinacza, którego partner "odpadł w trakcie prowadzenia jednego z ostatnich wyciągów na drodze Wesołej Zabawy na Progu Mnichowym".

Pechowy taternik spadł blisko 40 metrów i znalazł się kilkanaście metrów pod stanowiskiem asekurującego go kolegi. Doznał urazów głowy i klatki piersiowej.

Z powodu złej pogody w działaniach ratunkowych nie można było użyć śmigłowca.

Po dotarciu na tzw. Taras Mnichowy opuszczono na linach dwóch ratowników wraz z noszami, których zadaniem było udzielenie pomocy i ewakuacja rannego wspinacza. Ze ściany zwieziono również partnera poszkodowanego.

Mężczyzna został następnie przetransportowany w noszach do schroniska nad Morskim Okiem i dalej samochodem do Palenicy Białczańskiej. Tam został przekazany zespołowi karetki pogotowia.

W wyprawie, która trwała ok. 8 godz., wzięło udział 22 ratowników TOPR.