Setną transplantację serca wykonano w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym we Wrocławiu. Taki wynik udało się osiągnąć w dwa lata. Jedną z pacjentek, która dostała szansę na nowe życie, jest mająca dziś prawie 23-lata Natalia Walczak. Serce przeszczepiono jej w 2021 roku.

REKLAMA

Zachorowałam. Sądziliśmy, że to jest zwykłe przeziębienie. Jeszcze wtedy studiowałam. Był sesja egzaminacyjna. Zbagatelizowaliśmy tę sytuację. Z czasem niestety mój stan zaczął się pogarszać. Był problem z oddychaniem, była wzywana karetka. Nic jednoznacznie nam nie przekazali - wspomina Natalia Walczak, której przeszczepiono serce.

Dopiero w momencie, kiedy całe noce były nieprzespane, ze względu na ciężkie oddychanie i problemy żołądkowe, zdecydowaliśmy się na szpital. Niestety byłam wtedy już tak osłabiona, że tato niósł mnie na rękach - dodaje.

Natalia Walczak, której dwa lata temu przeszczepiono serce we wrocławskim USK

Niezbyt dużo pamiętam, bo dla własnego bezpieczeństwa musiałam być uśpiona. Ale dowiedziałam się, że lekarze jak zobaczyli moje wyniki, to stwierdzili, że jest to serce 80-letniej staruszki po zawałach - podkreśla Natalia.

Obecnie, po przeszczepie czuję się bardzo dobrze. Nie miałam żadnych problemów z sercem, ani razu mnie nic nie bolało, choć na początku po przeszczepie było mi ciężko zaakceptować, że to nie jest moje serce. Że jest to serce innego człowieka. Potrzebowałam na to dłuższego czasu. Oczywiście rodzina mi bardzo w tym pomogła - przyznaje 23-latka.

"Nie wszystkim uratowaliśmy życie"

W Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym we Wrocławiu sto transplantacji serca zrobiono w dwa lata.

Jestem wychowany w Zabrzu, zaczynałem z profesorem Religą, który płonął i zapalił nas wszystkich. I dla mnie sto transplantacji to jest pewna norma i obowiązek - podkreśla doktor Roman Przybylski kierownik Oddziału Klinicznego Kardiochirurgii we wrocławskim USK.

Niestety nie wszystkim uratowaliśmy życie. Jesteśmy również ośrodkiem, który sięga po najtrudniejszych chorych, nie wszyscy przeżywają. I to jest zawsze ogromny ból dla mnie. Dla chirurga, który traktuje to jako osobistą porażkę. To nie są tylko odczucia rodzin, ale też chirurga, po którym to nie spływa. Muszę powiedzieć, że to się odbija potem wieloma dniami niespania - dodaje lekarz.