Sprawa aborcji, którą przeprowadzono w dolnośląskiej Oleśnicy, ma swój dalszy ciąg. Rzecznik Praw Obywatelskich zwrócił się do minister zdrowia, a także oleśnickiej prokuratury o informacje odnośnie zabiegu. Lekarz ze szpitala w Łodzi, zajmujący się kobietą, która dokonała aborcji, powiedział, że polskie przepisy wprost zabraniają zabicia takiego dziecka. Przeciwko wydarzeniom, które rozegrały się w oleśnickim szpitalu, protestował w środę europoseł Grzegorz Braun. Polityk próbował dokonać "obywatelskiego zatrzymania" lekarz ginekolog odpowiedzialnej za aborcję.
- Rzecznik Praw Obywatelskich zwrócił się do minister zdrowia, a także oleśnickiej prokuratury o informacje odnośnie zabiegu aborcji, której dokonano w szpitalu w Oleśnicy
- Pacjentka, która się na nią zdecydowała, była w 36. tygodniu ciąży
- Wcześniej przebywała pod opieką lekarzy z Łodzi, którzy zaproponowali jej cesarskie cięcie
- W środę europoseł Grzegorz Braun protestował w Oleśnicy przeciwko dokonanemu tam zabiegowi
- Polskie Towarzystwo Ginekologów i Położników zapytało minister zdrowia Izabelę Leszczynę, czy można przerwać ciążę po 24 tygodniu, kiedy płód zdolny jest potencjalnie do życia, ale zagrożone jest zdrowie lub życie kobiety
W połowie marca "Gazeta Wyborcza" opisała historię pani Anity, która zdecydowała się na aborcję w 36. tygodniu ciąży, opierając się na przesłance do przerwania ciąży, jaką jest zagrożenie zdrowia lub życia kobiety. Wcześniej u płodu lekarze stwierdzili wrodzoną łamliwość kości.
Rzecznik Praw Obywatelskich Marcin Wiącek zwrócił się do minister zdrowia Izabeli Leszczyny z pytaniem, czy podjęła interwencję w związku ze sprawą, a jeśli tak, to prosi o bliższe informacje.
Wystąpił także o przesłanie kopii odpowiedzi udzielonej Polskiemu Towarzystwu Ginekologów i Położników, które zwróciło się do MZ o wyjaśnienia w sprawie wykładni pojęcia "przerywanie ciąży".
Po zdarzeniach w oleśnickim szpitalu śledczy wszczęli postępowanie wyjaśniające w tej sprawie. W piątek tydzień temu rzeczniczka Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu prok. Karolina Stocka-Mycek poinformowała, że śledztwo zostało wszczęte 4 kwietnia. Biuro RPO zwróciło się do prokurator rejonowej Beaty Ciesielskiej o informacje na temat stanu tego postępowania.
Pacjentce najpierw mówiono, że z ciążą wszystko jest w porządku
Marcin Wiącek zwrócił się również o informację o ustaleniach dokonanych przez Narodowy Fundusz Zdrowia i Rzecznika Praw Pacjenta w związku z pojawiającymi się w przestrzeni publicznej informacjami związanymi ze sposobem udzielania przez Centralny Szpital Kliniczny Uniwersytetu Medycznego w Łodzi świadczeń zdrowotnych pacjentce, której dotyczy sprawa.
Według informacji pojawiających się w mediach pacjentka była tam hospitalizowana w 34. tygodniu ciąży. Wcześniej, podczas standardowych badań prenatalnych w 20. tygodniu ciąży, prowadzonych w Poradni Genetyki Klinicznej CKD (Centrum Kliniczno-Dydaktyczne Uniwersytetu Medycznego w Łodzi), wykryto skrócone i wygięte kości udowe płodu. "Początkowo sugerowano możliwość achondroplazji, przeprowadzono amniopunkcję, ale lekarze uspokajali Anitę, że dziecko jest zdrowe" - opisują działacze organizacji Legalna Aborcja.
Później pacjentka miała usłyszeć od lekarzy, że "dziecko może nie przeżyć porodu, a poważne nieprawidłowości były widoczne już od 20. tygodnia". Przeprowadzono również badania genetyczne, które potwierdziły, że wada u dziecka "jest ciężka i źle rokuje".
Po tych informacjach stan psychiczny pacjentki miał zacząć się pogarszać. Według działaczy organizacji Legalna Aborcja, pomimo stwierdzenia, że istnieją przesłanki do legalnego przerwania ciąży z powodu zagrożenia zdrowia pacjentki, łódzki szpital "zaproponował jedynie zakończenie ciąży poprzez cesarskie cięcie, które - w ocenie pacjentki - miało na celu doprowadzenie do urodzenia żywego dziecka i tym samym uniemożliwienie przeprowadzenia legalnej aborcji".
"Przepisy prawa wprost zabraniają zabicia takiego dziecka"
Prof. Piotr Sieroszewski, prezes Polskiego Towarzystwa Ginekologów i Położników, który pełni funkcję kierownika I Katedry Ginekologii i Położnictwa oraz Kliniki Patologii Ciąży i Ginekologii Uniwersytetu Medycznego w Łodzi, gdzie trafiła pacjentka, konsultował ją położniczo.
Tamto dziecko byłoby w stanie funkcjonować, to był 36. tydzień ciąży. Ważyło prawie dwa kilogramy, było w dobrym stanie wewnątrzmacicznym. Bardzo wiele dzieci z łamliwością kości dobrze żyje po urodzeniu, są całkowicie sprawne intelektualnie. Polskie przepisy prawa wprost zabraniają zabicia takiego dziecka - powiedział PAP.
Opowiedział, że zaproponował pacjentce cesarskie cięcie ze względu na jej zły stan psychiczny i objęcie dziecka wysokospecjalistyczną opieką pediatryczną. Kobieta nie wyraziła na to zgody i wypisała się na własne żądanie ze szpitala.
Obecnie nie przeprowadza się aborcji z powodu ciężkiej wady płodu
Obecny kształt przepisów ustawy o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży jest pokłosiem wyroku Trybunału Konstytucyjnego z października 2020 r. Na jego mocy wykreślono z ustawy przesłankę do aborcji z powodu ciężkiej wady płodu. Obecnie przerwanie ciąży jest dopuszczalne, kiedy powstała ona w wyniku czynu zabronionego albo w sytuacji zagrożenia zdrowia lub życia kobiety.
W przypadku pierwszej przesłanki ustawodawca wprost wskazuje, że przerwanie ciąży jest możliwe do jej 12. tygodnia. W przypadku drugiej - nie ma określonego terminu, do którego zabieg jest możliwy. Aborcja z przesłanki embriopatologicznej była dopuszczalna do chwili osiągnięcia przez płód zdolności do samodzielnego życia poza organizmem kobiety.
W ubiegłym tygodniu Polskie Towarzystwo Ginekologów i Położników zapytało minister zdrowia Izabelę Leszczynę, czy można przerwać ciążę po 24 tygodniu, kiedy płód zdolny jest potencjalnie do życia, ale zagrożone jest zdrowie lub życie kobiety.
Aborcja w szpitalu w Oleśnicy, interwencja Brauna, apel samorządu lekarskiego
W środę europoseł Grzegorz Braun (Konfederacja Korony Polskiej) próbował uniemożliwić pracę ginekolog Gizeli Jagielskiej, która przeprowadziła "indukcję asystolii płodu" (wbicie igły do serca z podaniem chlorku potasu). Jak mówił, dokonywał "obywatelskiego zatrzymania".
Lekarka Gizela Jagielska, relacjonując PAP, co wydarzyło się w oleśnickim szpitalu, powiedziała, że Braun wtargnął do działu administracyjnego, zagrodził jej drogę i zamknął w pomieszczeniu administracyjnym.
Po incydencie w szpitalu w Oleśnicy z udziałem Brauna samorząd lekarski zaapelował do polityków o uregulowanie przepisów o przerywaniu ciąży.
Naczelna Rada Lekarska podkreśliła w przyjętym w czwartek stanowisku, że obecna sytuacja skutkuje coraz częstszymi atakami na medyków.
Bosak: To są praktyki, które kojarzą mi się z Auschwitz
W Porannej rozmowie w RMF FM do wydarzeń w Oleśnicy odniósł się lider Konfederacji Krzysztof Bosak, który podkreślił, że chociaż politycznie oddalił się od Brauna, to nie jest w stanie jednoznacznie potępić jego działań. Nie przebierał też w słowach, mówiąc o działalności ginekolog.
Szpital nie jest miejscem, żeby dziecko w 9. miesiącu ciąży uśmiercać zastrzykiem trucizny prosto w serce. To są praktyki, które kojarzą mi się z Auschwitz z doktorem Mengele. Zastrzykiem w serce zamordowano ojca św. Maksymiliana Kolbego. W naszej kulturze zastrzyk w serce jest i powinien być traktowany jako morderstwo, a nie jako świadczenie zdrowotne. Wielu Polaków jest zszokowanych faktem, że NFZ płaci za takie nieludzkie potraktowanie kogoś, kto ma prawa pacjenta, bo dziecko ma prawa pacjenta - stwierdził.
Bosak nie potrafił jednoznacznie stwierdzić, czy czyn Grzegorza Brauna zasługuje na naganę. Mam duże wątpliwości. Jak należy dyskutować na taki temat i jak taką dyskusję inicjować - stwierdził, podkreślając jednak, że Braun swoimi działaniami zwrócił uwagę na poważny społeczny problem, o którym mówi teraz cała Polska. Zasugerował też, że działanie europosła było czysto symboliczne i wyreżyserowane tak, by sprawa nabrała rozgłosu.