W poniedziałek rano na Dolnym Śląsku doszło do relatywnie silnego trzęsienia ziemi o magnitudzie 4,1. Wstrząs wzbudził niepokój wśród mieszkańców, którzy relacjonowali, że "mocno bujało". Co było jego przyczyną?
Do trzęsienia ziemi o magnitudzie 4,1 doszło w poniedziałek rano na Dolnym Śląsku. Wstrząs wystąpił dokładnie o godz. 5:46.
Europejsko-Śródziemnomorskie Centrum Sejsmologiczne (EMSC) przekazało, że epicentrum znajdowało się 9 km na północ od Lubina i 31 km na północ od Legnicy.
Hipocentrum, czyli ognisko trzęsienia pod powierzchnią ziemi, było z kolei położone na głębokości zaledwie 1 kilometra.
O wstrząsie na Dolnym Śląsku poinformowała też amerykańska Narodowa Służba Geologiczna (USGS), precyzując, że doszło do niego 3 km na południowy wschód od Rudnej, na głębokości 9,3 km.
Wstrząs był wyraźnie odczuwalny na powierzchni ziemi. "Porządnie zatrzęsło, aby nikomu nic się nie stało", "Lubin, Kościuszki, aż mnie obudziło", "Dość mocno zabujało pierwsze piętro", "Przylesie, mocno bujało" - to niektóre z relacji lokalnych mieszkańców, jakie wpłynęły do bazy EMSC.
Co było przyczyną trzęsienia ziemi?
Kilka godzin później okazało się, że trzęsienie ziemi nie było związane z typową aktywnością sejsmiczną.
W rozmowie z portalem TVN Meteo Artur Newecki z biura prasowego KGHM Polska Miedź S.A. przekazał, że wskazania sejsmometrów były związane z planowanymi robotami strzałowymi.
"Dziś o godzinie 05.46 rano w Zakładach Górniczych Lubin na oddziale G-7 rejon GG-1 miał miejsce wstrząs o energii 1,4 E7J (tzw. siódemka górnicza)" - poinformował, dodając, że w rejonie nie było załogi.
Serwis wyjaśnił, że pojęcie "roboty strzałowe" obejmuje wszystkie czynności związane z wykorzystywaniem materiałów wybuchowych. Mogą być to prace na przykład przy kruszeniu skał czy rozbieraniu budynków.