Piątkowy wieczór na warszawskich ulicach zamienił się w scenę rodem z filmu akcji. Policjanci z Bielan i Bemowa po dynamicznym pościgu zatrzymali 40-letniego mężczyznę, który spowodował kolizję, uciekł z miejsca zdarzenia i stwarzał poważne zagrożenie na drodze. Okazało się, że był poszukiwany listem gończym, miał sądowy zakaz prowadzenia pojazdów i ponad 2 promile alkoholu w organizmie.
Wszystko zaczęło się po godzinie 19:00 na ulicy Wiertniczej w Wilanowie. Policjanci otrzymali zgłoszenie o kolizji drogowej, której sprawca odjechał srebrnym volkswagenem. Istniało podejrzenie, że kierowca może być pod wpływem alkoholu lub innych środków odurzających.
Funkcjonariusze natychmiast rozpoczęli poszukiwania. Po kilku minutach dostali informację, że poszukiwany samochód porusza się trasą S2 w kierunku S8. Na wysokości al. Prymasa Tysiąclecia policjanci zauważyli volkswagena, jednak kierowca zignorował sygnały do zatrzymania i kontynuował ucieczkę.
Pościg, atak na policjanta i jazda pod prąd
W trakcie pościgu doszło do niebezpiecznej sytuacji - gdy ruch na trasie spowolnił, jeden z policjantów próbował zatrzymać uciekiniera, ale ten ruszył gwałtownie, przygniatając funkcjonariusza do bariery energochłonnej. Mimo urazu, policjant nie odpuścił i dalej brał udział w akcji.
Kierowca volkswagena próbował zepchnąć radiowóz z drogi, a następnie zawrócił i zaczął uciekać trasą S8 pod prąd, narażając życie swoje i innych uczestników ruchu.
Skuteczna blokada i zatrzymanie
Ostatecznie policjanci z Bielan zablokowali samochód uciekiniera na ulicy Ligonia. Mężczyzna był agresywny podczas zatrzymania, ale funkcjonariusze szybko go obezwładnili.
Po sprawdzeniu w policyjnych bazach okazało się, że 40-latek jest poszukiwany listem gończym do odbycia kary więzienia, ma zakaz prowadzenia pojazdów, a w wydychanym powietrzu miał ponad 2 promile alkoholu.
Zatrzymany trafił do policyjnej celi. Po wytrzeźwieniu usłyszał trzy zarzuty: czynną napaść na policjantów, prowadzenie pojazdu w stanie nietrzeźwości oraz niezatrzymanie się do kontroli. Grozi mu do 10 lat więzienia, a ze względu na recydywę kara może być jeszcze wyższa.