Marsz Wolności, upamiętniający 5. rocznicę sfałszowanych wyborów prezydenckich na Białorusi i związane z tym masowe protesty w obronie demokracji, przeszedł ulicami Warszawy. "Rewolucja, która rozpoczęła się w 2020 r., wciąż się nie zakończyła" - powiedział białoruski aktywista Paweł Barkouski.
Sobotnia demonstracja rozpoczęła się na pl. Józefa Piłsudskiego w Warszawie, gromadząc kilkuset uczestników. Dominującym symbolem były biało-czerwono-białe flagi - znak demokratycznej opozycji białoruskiej. Wznoszono okrzyki i hasła "Żywie Biełaruś!". Przed wymarszem odgrywano pieśni, odczytywano apele i wiersze, akcentując jedność białoruskiej opozycji demokratycznej, a także sojusz Polski, Białorusi i Ukrainy. Następnie pochód przeszedł Krakowskim Przedmieściem i Nowym Światem na pl. Trzech Krzyży, gdzie kontynuowano manifestację.
Pamięć o sfałszowanych wyborach jest dla Białorusinów niezwykle ważna. Rewolucja, która rozpoczęła się w 2020 roku, wciąż się nie zakończyła. Dla wielu moich rodaków emigracja z ojczyzny nie jest dowodem porażki - powiedział jeden z organizatorów wydarzenia Paweł Barkouski, pełniący obowiązki przedstawiciela Zjednoczonego Gabinetu Przejściowego ds. odrodzenia narodowego.
Jak podkreślił: Chcemy pokazać Polakom i wszystkim, którzy dziś są w stolicy Polski, że Białorusini walczą o demokrację w swoim kraju, że pragną europejskiego wyboru dla Białorusi i chcą być wolnym narodem, a nie współagresorem z Putinem, jak zmusza ich do tego władza Łukaszenki.
O 17.00 na Placu Trzech Krzyy ma si zakoczy #MarszWolnosci zorganizowany przez biaoruska opozycj. Dua cz uczestnikw ukrywa twarze w obawie przed represjami. Mwi, e boj si nie tylko o siebie, ale o bliskich w Biaorusi @RMF24pl pic.twitter.com/yiDYCkuOFE
MagdaGrajnertAugust 9, 2025
Działacz zwrócił także uwagę, że udział w takim wydarzeniu jak Marsz Wolności jest obarczony ryzykiem. Białoruskie służby mogły przygotować prowokacje, a jednak Białorusini tu są. Służby te grożą uczestnikom wieców i manifestacji odpowiedzialnością karną nawet za to, że w wolnym kraju wychodzą na pokojowe protesty - wskazał. Dodał też, że w Polsce mieszka od trzech lat. Życie się ułożyło, choć droga do wolnej Białorusi nadal jest przed nami - podkreślił Barkouski.
Również inni uczestnicy marszu zwracali uwagę, że 9 sierpnia 2020 r. był dniem, który zjednoczył Białorusinów w walce o prawdę i wolność. Jak mówili, wolna Białoruś "to nie jest mara, lecz to meta". Podkreślali też potrzebę uwolnienia wielu politycznych więźniów reżimu Łukaszenki.
Konferencja "Nowa Białoruś"
Marsz był związany z organizowaną w Warszawie dwudniową konferencją "Nowa Białoruś". To coroczna konferencja demokratycznych sił Białorusi, które kontynuują działalność przeciwko reżimowi Łukaszenki. Spotkanie ma wyznaczyć strategię opozycji na kolejny rok.
W związku z rocznicą specjalną akcję przygotowała też organizacja Amnesty International, która na pl. Pięciu Rogów w Warszawie ustawiła symboliczną celę, by zwrócić uwagę na los ponad 1100 więźniów nadal przetrzymywanych z powodów politycznych przez reżim Łukaszenki. W trakcie akcji, której hasłem było "Bądź głosem tych, których nie słychać", zbierano podpisy pod petycjami o ich uwolnienie i przypominano o represjach wobec Białorusinów, także poza granicami kraju.
9 sierpnia 2020 roku
W sobotę minęła piąta rocznica sfałszowanych wyborów prezydenckich na Białorusi, które oficjalnie wygrał wieloletni lider tego państwa Alaksandr Łukaszenka. Po głosowaniu przez kraj przetoczyły się masowe protesty, a konkurentka Łukaszenki Swiatłana Cichanouska została zmuszona do wyjazdu z kraju.
W wyborach z 9 sierpnia 2020 r. Łukaszenka zdobył oficjalnie 80,1 proc. głosów, a ciesząca się dużą popularnością kandydatka opozycji demokratycznej Cichanouska miała zdobyć zaufanie zaledwie 10,1 proc. głosujących. Opozycja uznała te wyniki za sfałszowane, a przez kraj przetoczyła się fala protestów z żądaniem uczciwych wyborów. Były to największe masowe protesty w historii kraju. Na wystąpienia społeczeństwa obywatelskiego władze odpowiedziały represjami na wielką skalę.