Część świadków środowego ataku na Uniwersytecie Warszawskim, zamiast interweniować, kręciła filmy - zauważył rzecznik ministra spraw wewnętrznych i administracji Jacek Dobrzyński. Jak mówił, najbardziej niepokojące jest, że mało kto chciał pomóc. Do zbrodni doszło późnym popołudniem w środę na terenie kampusu UW. 22-letni student prawa zaatakował siekierą 53-letnią pracownicę uczelni. Kobieta nie przeżyła.

REKLAMA
Uczczenie minutą ciszy na terenie Kampusu Głównego UW w Warszawie 53-letniej zamordowanej kobiety

Masę osób, które były świadkami tego zdarzenia, nie podejmowało interwencji, wręcz odnotowaliśmy też takie dziwne zachowania, że część osób kręciła sobie filmy, nagrywając całe zdarzenia - mówił w czwartek rzecznik szefa MSWiA Jacek Dobrzyński. Podkreślił, że chyba najbardziej przerażające i niepokojące jest to, że mało kto chciał pomóc.

Przekazał również, że po zbrodni w sieci pojawiły się fake newsy. Ktoś próbował społeczeństwu wmówić, że (sprawca) to nie jest obywatel polski, więc podkreślam, że już wiadomo, że jest to obywatel polski od urodzenia - wyjaśnił Dobrzyński.

Z kolei rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie prok. Piotr Antoni Skiba podczas wczorajszej konferencji prasowej mówił, że w sieci były umieszczane filmy, które "przedstawiały osobę zmarłą, co może być traktowane jako naruszenie dóbr osobistych".

Jest oznaką naszych czasów, że najpierw robi się zdjęcia, pod pozorem udokumentowania, a dopiero później informuje się służby - dodał, nawiązując do tego, że część świadków ataku na kampusie, zamiast interweniować, nagrywała filmy.

Brutalny atak na pracownicę UW

W środę 22-letni student wydziału prawa UW zaatakował siekierą 53-letnią portierkę, która zamykała drzwi do Audytorium Maximum. Kobieta nie przeżyła ataku i zmarła na miejscu. Osierociła troje dzieci.

Na pomoc kobiecie ruszył 39-letni pracownik Straży UW, któremu napastnik również zadał dotkliwe rany. Mężczyzna w stanie ciężkim trafił do szpitala. W czwartek jego stan się polepszył. Jego życiu nic nie zagraża.

Sprawca został zatrzymany. W interwencji pomógł obecny na miejscu funkcjonariusz Służby Ochrony Państwa. SOP była na terenie kampusu, gdyż w innym miejscu na wykładzie akademickim był minister sprawiedliwości Adam Bodnar.

Zarzuty dla Mieszka R.

W czwartek rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie prok. Piotr Antoni Skiba poinformował, że Mieszko R. usłyszał zarzuty zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem, usiłowania zabójstwa i znieważenia zwłok. Za pierwszy zarzut grozi od 15 lat więzienia do dożywocia, za drugi - taka sama kara, za trzeci - kara grzywny, ograniczenia wolności lub do 2 lat więzienia.

Prokurator Skiba przekazał też, że podejrzany przyznał się do winy. Mężczyzna złożył wyjaśnienia, których treść wskazuje, że konieczne jest uzyskanie opinii sądowo-psychiatrycznej - dodał. Decydujące będą, w najbliższym czasie opinie toksykologiczna, z zakresu sekcji zwłok, sądowo-psychiatryczna - powiedział. Musimy ustalić, czy istnieją przesłanki na oskarżenie kogoś, czyli czy ktoś był w pełni świadomy. Od zleconej opinii psychiatrycznej zależą dalsze kroki prokuratury - podkreślił prok. Skiba.

Prok. Skiba zaznaczył też, że na tym etapie śledztwa nic nie wskazuje, że podejrzany znał zamordowaną pracownicę UW i że planował tę zbrodnię.

Obrońca Mieszka R. adwokat Maciej Zaborowski zaprzeczył, że jego klient przyznał się do winy. Podkreślił, że nagranie z przesłuchania i protokół rozwieją wątpliwości w tej sprawie.

Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video

Zbrodnia na kampusie UW