W czasie Wielkiego Postu codziennie o szóstej rano biegali w dowolnej intencji. Sześciokilometrowy bieg to pomysł księdza Rafała Główczyńskiego z Piastowa pod Warszawą na duchowe przygotowanie do Wielkanocy. Innym są piątkowe drogi krzyżowe organizowane w nocy pod mostem Świętokrzyskim. W tym roku odbędzie się ona po raz ostatni. Początek o godz. 23:00.
Bieg z intencją
Takie spotkania to pomysł na wyjście z modlitwą do ludzi, którzy na co dzień są daleko od Kościoła. Stoi za nimi salwatorianin, ks. Rafał Główczyński z parafii pw. św. Michała Archanioła w Piastowie. Duchowny prowadzi kanał "Ksiądz z osiedla".
Pomysł na wielkopostne bieganie narodził się w ubiegłym roku, ale realizacja nie trwała długo. Dlatego w tym roku ks. Rafał poprosił o wsparcie... Boga.
Powiedziałem: Panie Boże, zrobimy takie rozeznanie. Jeżeli uważasz, że to jest sensowne, to proszę, ześlij choć jedną osobę, która będzie chciała ze mną biegać. No i na moje - bardzo świadomie użyję tego słowa - nieszczęście, taka osoba się znalazła. I potem jeszcze kilka innych - opowiedział RMF FM salwatorianin.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video
Ksiądz mówi o "nieszczęściu", gdyż nie znosi porannego wstawania i biegania. W mobilizacji pomaga mu intencja w sprawie pewnej osoby, o którą się modli.
Bieg startował codziennie - poza niedzielą.
Była taka niezręczna sytuacja, że ktoś z Rzeszowa przyjechał w niedzielę o szóstej rano. Oczywiście nas nie było, ale przyszedł na mszę św. o 7:30. Opowiadał, że wsiadł w pociąg o 23:00 i był na miejscu o piątej rano. Zaprosiłem go na śniadanie i kawę. Umówiliśmy się, że biegamy - do Wielkiego Czwartku. Natomiast osobiście martwi mnie to, że niektórzy zaczynają poruszać temat kontynuacji po świętach. Ja mówię: to jeszcze nie jest odpowiedni moment, więc na chwilę obecną do Wielkiego Czwartku, chociaż padł już jakiś pomysł, żeby bieganie kontynuować - mówi ks. Rafał.
Modlitwa pod mostem
Punktualnie o 23:00 pod Mostem Świętokrzyskim rozpoczyna się droga krzyżowa.
To właściwie centrum. Niedaleko jest stacja metra i tam jest bardzo dużo młodych osób, które przychodzą sobie posiedzieć i spożywać różnego rodzaju rzeczy - mówi naszej dziennikarce salwatorianin.
My się tam gromadzimy, z krzyżem, ja w habicie, modlący się razem, przyklękający podczas tej stacji drogi krzyżowej. Wysłuchujemy rozważań, wspólnie się modlimy i to budzi olbrzymie zdumienie, i zdziwienie, ale też powoduje dużo rozmów. Po drodze krzyżowej zawsze ktoś podchodzi - dodaje.
Z tych rozmów - często rozpoczynających się od niedowierzania i zwykłej ciekawości - czasami się rodzą bardzo poważne rozważania, a czasami spowiedzi.
Niektórzy potrafili przyjechać po kilkaset kilometrów tylko po to, żeby się pomodlić, a na koniec wyspowiadać. Widać też, że ta późna pora jest dla niektórych bardzo dobrym rozwiązaniem, bo przez rodzaj pracy nie są w stanie wcześniej iść do kościoła - mówi ks. Rafał.
Niecodzienne miejsce modlitwy też powoduje, że ludzie, którzy nie są blisko Kościoła, łakną poważniejszej rozmowy; nawet takie osoby, które na początku żartują albo pokrzykują.
Zdarza się, że czytam rozważania, a ktoś krzyczy, śpiewa "Barkę", albo wznosi toasty. Ale kiedy ludzie się orientują, że to jest na poważnie, to jedni drugich uciszają. I to zawsze ciekawie wygląda, że najpierw takie krzyki, a potem taka cisza - mówi RMF FM duchowny.
Ksiądz przyznaje, że jest tam mnóstwo ludzi, którzy nie przychodzą do kościoła.
Właśnie dlatego trafiłem pod ten most. To fakt, że w kościołach młodzieży dużo nie ma. Tam jest ich całe mnóstwo! Są w bezpiecznym dla siebie miejscu, w swojej strefie i mają dużo pytań związanych z życiem, albo szukają odpowiedzi na naprawdę poważne sprawy duchowe - tłumaczy ksiądz.
Sytuacja i relacja, w której to nie młodzi przychodzą do kościoła, tylko duchowny wychodzi do nich, układa się zupełnie inaczej.
Zaczęło się od wigilii Zesłania Ducha Świętego, dwa lata temu. Pierwsze wyjście pod most miało być bardziej jednorazowe. Poszliśmy z głośnikiem zrobić imprezę, stanąłem w habicie i mówię: "Szczęść Boże, ksiądz Rafał, jakby ktoś chciał się pomodlić, pogadać albo wyspowiadać, to zapraszam. A na razie zapraszam na imprezę". I puściliśmy belgijkę, a do tańca ruszyła setka młodych ludzi - wspomina.
Cyrk motyli
Właśnie dla tych młodych ludzi powstała knajpa - bez cennika, bez alkoholu i bez używania telefonów komórkowych.
Teraz drugą knajpę otworzyliśmy w Piastowie, ludzie mogą przyjść, nie muszą płacić. Jesteśmy obok szkoły i dzieciaki wpadają na gofry, przychodzą posiedzieć - mówi RMF FM Rafał Główczyński, który uczy religii w liceum i szkole podstawowej.
Jest tam mnóstwo samotności, mnóstwo bólu, to przerażające. Zdarza się, że ktoś nie wytrzymuje tej sytuacji, a przyczyną - jak się okazuje - jest fakt, że cierpiał. Później chciał, żeby ktoś inny cierpiał. Albo poczuł, że stał się dla kogoś zabawką. Albo po prostu jedyne co ma, to swój pokój, bo w domu nikt na niego nie czeka, nigdy. Nie czuje, żeby ktoś się nim naprawdę, tak szczerze, interesował, bo rodzice mają swoje sprawy - wyjaśnia duchowny.
Podaruj swój czas
Przed Wielkanocą dbamy o przygotowanie domu, świątecznych potraw, a duchowe przygotowanie - dla niektórych - zostaje z boku. Co można zrobić, jeśli na co dzień nie jesteśmy blisko Kościoła?
Przede wszystkim dać czas swoim bliskim. Żeby te święta, jeśli nie są do końca "boże", to żeby przynajmniej były rodzinne. Ale też, żeby się w tym wszystkim nie wykończyć. Jeżeli chodzi o przygotowania, to warto wiedzieć, że pewne rzeczy nie muszą być do końca zrobione. Natomiast tak naprawdę najważniejsze jest to, że dzieciaki was potrzebują, naprawdę! Ale też w drugą stronę - rodzice potrzebują dzieciaków. Więc nawet, jeśli wydaje wam się, że nie ma o czym rozmawiać, że jest jakoś niezręcznie, to nie wolno rezygnować - mówi w rozmowie z dziennikarką RMF FM ksiądz Rafał.
Trzeba rzucić jakiś temat, zaproponować coś wspólnego, żeby przynajmniej mieć Pana Boga w domu właśnie przez taką miłość do siebie nawzajem. Natomiast tych, którzy chcą pójść jeszcze kawałek dalej, zachęcam, żeby spróbować pójść do kościoła, pobyć tam chociażby chwilę - po prostu słuchając. Chociaż na chwilę uklęknąć i nic nie mówić, nawet w myślach. Po prostu słuchać i zobaczyć, jak wielkie rzeczy potrafi robić Bóg - dodaje salwatorianin.