Warszawski ogród zoologiczny wystosował kolejny stanowczy apel w obronie swoich podopiecznych. Dotyczy on latania dronem nad terenem zoo. Jak wyjaśniono, takie zachowanie może być dla zwierząt powodem stresu, cierpienia, a w skrajnych przypadkach nawet paniki.
- Warszawskie zoo stanowczo apeluje o przestrzeganie zakazu używania dronów nad wybiegami zwierząt.
- Zwierzęta różnie reagują na drony. Dla niektórych gatunków to bardzo stresujące przeżycie.
- "Ciekawe ujęcie zwierzaków z powietrza nie jest warte stresu i cierpienia zwierząt, które nie rozumieją, co się dzieje" - podkreśla warszawskie zoo.
Użytkownicy dronów lekceważą zakaz
Zgodnie z regulaminem na terenie warszawskiego zoo obowiązuje całkowity zakaz wnoszenia i używania dronów.
Niestety, w dzisiejszych czasach, aby skierować dron nad wybiegi zwierząt, nie trzeba nawet wchodzić na teren ogrodu - można sterować urządzeniem z daleka - przyznała rzeczniczka ogrodu, Anna Karczewska. Jeśli dron znajdzie się nad ogrodem, jest to naruszenie przepisów i nie ma znaczenia, czy osoba nim sterująca znajduje się w zoo, czy poza nim - dodała.
Jak zwierzęta reagują na pojawiające się w zasięgu ich wzroku drony? Jeśli są wysoko i nie wydają zbyt głośnych dźwięków, mieszkańcy zoo zazwyczaj nie zwracają na nie uwagi.
Problem pojawia się wtedy, gdy operator zbliża drona zbyt mocno do wybiegów - podkreśliła rzeczniczka ogrodu. Zwróciła też uwagę, że zachowania zwierząt w takich sytuacjach zależą od gatunku, temperamentu, a nawet indywidualnych doświadczeń.
Kopytne i mniejsze ssaki zazwyczaj reagują na drony spłoszeniem i próbą ucieczki. Drapieżniki mogą z kolei próbować przegonić intruza. Mogą też poczuć się zestresowane lub zagrożone. W skrajnych przypadkach może to prowadzić do urazów czy nawet zagrożenia życia.
Twój dron może wywołać agresję słonia
Rzeczniczka zoo opowiedziała o dronie, który pojawił się nad wybiegiem słoni, gdy zwierzęta miały wyjść na wybieg. Opiekun wstrzymał wypuszczanie zwierząt do czasu odlotu maszyny.
Choć słonie są duże i z natury niezbyt płochliwe, pojawienie się nieznanego obiektu podczas ich wychodzenia na zewnątrz mogłoby być dla nich zaskoczeniem i wywołać nagłą reakcję - np. cofnięcie się, próbę odgonienia, a nawet agresję. Nawet dron podlatujący do słoni w ciągu dnia, kiedy one już są na zewnątrz, może zdenerwować zwierzęta - wyjaśniła Karczewska. Na wybiegu znajdują się różne przedmioty (...) karmniki na smakołyki lub zabawki - słoń może użyć ich do odgonienia intruza - jeśli potraktuje drona jak zagrożenie - dodała.
Opiekunowie szczególną troską otaczają samicę nosorożca Shikari, która jest zwierzęciem płochliwym. Jej reakcja na pojawienie się drona mogłaby być silna i nieprzewidywalna, a w jej przypadku - podeszły wiek - nagły stres mógłby być szczególnie niebezpieczny - wyjaśniła Karczewska.
Kolejna sytuacja z dronem dotyczyła żyraf. Kilka lat temu zwierzęta zostały spłoszone przez nadlatującą maszynę.
Przywołała zdarzenie sprzed kilku lat, kiedy nad wybiegiem żyraf zauważono drona, który je spłoszył. Dla żyraf ucieczka to naturalna reakcja na sytuację zagrożenia, a w ich konkretnym przypadku - z uwagi na fosę otaczającą wybieg (nie potrafią skakać, więc fosa jest wystarczającym wygrodzeniem wybiegu) - mogło skończyć się bardzo groźnie, nawet tragicznie - podkreśliła rzeczniczka.
Problemem może być nawet balon
Warto mieć świadomość, że surykatki reagują na każdy obiekt w powietrzu natychmiastowym alarmem. Nawet zwykły balon może wywołać u nich strach. Wtedy całe stado schowa się w kryjówkach.
Dlatego też w naszym zoo obowiązuje również zakaz wnoszenia balonów - to nie tylko kwestia porządku, ale przede wszystkim dobrostanu naszych zwierząt, a balony denerwują też ptaki w wolierach - wyjaśniła Karczewska.
Rzeczniczka warszawskiego zoo zwróciła uwagę na historię z holenderskiego Arnhem. Szympans z tamtejszego ogrodu strącił drona, używając gałęzi. To pokazuje, jak pomysłowe mogą być w takiej sytuacji małpy.
"Ciekawe ujęcie zwierzaków z powietrza nie jest warte stresu i cierpienia zwierząt, które nie rozumieją, co się dzieje, gdy nad ich głowami zawisa nieznany dla nich obiekt" - podkreśla warszawskie zoo w komunikacie opublikowanym na Facebooku.
To już kolejny w ostatnich dniach apel warszawskiego zoo skierowany do odwiedzających. Kilka dni temu jego pracownicy przypominali o - pozornie oczywistym - zakazie dokarmiania zwierząt. Była to reakcja na zachowanie kobiety, która wrzucała na wybiegi zwierząt jabłka.
Samowolne dokarmianie zwierząt niesie za sobą różnego rodzaju zagrożenia. To m.in. ryzyko zadławienia, możliwość zarażenia pryszczycą czy zakłócanie pracy opiekunów, którzy muszą usuwać podrzucone jedzenie.