​Sąd Rejonowy w Gdańsku uniewinnił w czwartek 44-latkę, która w kwietniu ub.r. na jednym ze skrzyżowań w Gdańsku uderzyła samochodem 51-letnią kobietę jadącą na hulajnodze elektrycznej. Pokrzywdzona w wyniku obrażeń zmarła na miejscu.

REKLAMA
Zdjęcie ilustracyjne

W czwartek Sąd Rejonowy w Gdańsku ogłosił wyrok uniewinniający w sprawie 44-latki, która była oskarżona o spowodowanie śmiertelnego wypadku, do którego doszło 13 kwietnia 2022 r. na skrzyżowaniu ulic Dolne Młyny z Potokową w Gdańsku.

Anna K. jadąc samochodem osobowym uderzyła w Katarzynę B.K. jadącą na hulajnodze elektrycznej. W wyniku obrażeń 51-latka zmarła na miejscu.

Oskarżona nie przyznała się do winy.

Sędzia Joanna Jurkiewicz odczytując uzasadnienie wyroku wskazała, że zarówno Potokowa, jak i Dolne Młyny są ulicami, na których dozwolony jest ruch samochodów do 50 kilometrów na godzinę, natomiast kierowcy hulajnóg mogą poruszać się po ulicy, na której dozwolona jest prędkość do 30 kilometrów na godzinę.

To oznacza, że jadąca hulajnogą, ponieważ nie było specjalnej drogi wydzielonej dla hulajnóg czy dla rowerów, miała prawo i obowiązek poruszać się chodnikiem. Tak też czyniła, do pewnego momentu. Chcąc przejechać przez jezdnię na drugą stronę, przez ul. Dolne Młyny, powinna była zsiąść z tej hulajnogi i dalej przeprowadzić ją na drugą stronę, ponieważ ul. Dolne Młyny jest także ulicą na której dozwolony jest ruch samochodów powyżej 30 km/h, a więc hulajnogą przez tą jezdnię pokrzywdzonej przejechać nie było wolno - uzasadniała.

Sąd wskazał, że w takiej sytuacji, kiedy kierujący hulajnogą nie może przejechać, a musi przejść przez jezdnię, powinien poddać się zasadom, którym podlegają piesi.

A zasady, odnoszące się do pieszych są takie, że jeśli w danym miejscu nie ma przejścia dla pieszych, a tutaj też była sytuacja, że przejścia dla pieszych nie było, pieszy ma w takiej sytuacji obowiązek ustąpić jadącemu samochodowi - dodała.

W ocenie sądu oskarżona dojeżdżając do skrzyżowania zachowała się prawidłowo.

Sąd nie ma do końca pewności, czy oskarżona kierująca hulajnogą widziała, czy jej nie widziała. Prawdopodobnie i do tego sąd się skłania, że kierującej hulajnogą w ogóle nie zobaczyła - mówiła sędzia Jurkiewicz.

W uzasadnieniu sąd uznał, że kobiety ruszyły w tym samym momencie.

Nie da się dokładnie ustalić, która to była godzina i sekunda (...). Jeżeli było to w tym samym momencie, to kierująca hulajnogą wymusiła pierwszeństwo i spowodowała, że oskarżona jej nie widziała i nie mogła jej zobaczyć - uzasadniła.

W ocenie sądu prokurator, który był oskarżycielem w tej sprawie powinien czynnie uczestniczyć w procesie. W uzasadnieniu sędzia wskazała, że prokurator w tym postępowaniu był zupełnie bierny.

Na rozprawie doszło do ustalenia dużej ilości okoliczności, których prokurator w ogóle nie brał pod uwagę. Ponadto nie ustosunkował się do tych okoliczności w jakikolwiek sposób w mowie końcowej, a dzisiaj niestety nie przyszedł na ogłoszenie wyroku i nie chciał usłyszeć tego, co sąd ma do powiedzenia - dodała.