Prokuratura wszczęła śledztwo ws. tragicznego pożaru w Gdańsku. W płomieniach zginęły dwie małe dziewczynki: roczna i dwuletnia.

REKLAMA
Strażacy w miejscu pożaru

Prokurator Prokuratury Rejonowej Gdańsk-Śródmieście wszczął śledztwo w sprawie pożaru do którego doszło 19 stycznia (piątek) w Gdańsku przy ul. Stokrotki.

Z dotychczasowych ustaleń wynika, że do pożaru doszło ok. godziny 13. Na miejscu zdarzenia działało łącznie 5 zastępów straży pożarnej. W trakcie akcji gaśniczej strażacy odnaleźli ciała dwójki dzieci - dziewczynek w wieku 2 lat i roku - powiedział nam Mariusz Duszyński prokurator Prokuratury Okręgowej w Gdańsku.

Jak dodał prokurator, po zakończeniu akcji gaśniczej funkcjonariusze policji pod nadzorem prokuratora przeprowadzili oględziny ciał obu ofiar z udziałem biegłego lekarza z zakresu medycyny sądowej.

Przesłuchano także świadków zdarzenia. Rozpoczęto również oględziny pogorzeliska z udziałem biegłego z zakresu pożarnictwa.

Dzisiaj, 22 stycznia zostały przeprowadzone sekcje zwłok dzieci. Ze wstępnych ustaleń wynika, że dzieci żyły przed pożarem. Natomiast ostateczna opinia po sekcji zwłok zostanie wydana po przeprowadzeniu przez biegłych dodatkowych badań krwi oraz badań histopatologicznych - sprecyzował prokurator Mariusz Duszyński.

Już w zgłoszeniu otrzymaliśmy informację, że w środku mogą znajdować się dzieci. W momencie dojazdu naszych zastępów strażacy potwierdzili silnie rozwinięty pożar. Z okien wydobywały się płomienie, było bardzo silne zadymienie - relacjonował już w dniu pożaru rzecznik gdańskich strażaków bryg. Jacek Jakóbczyk.

Dodał, że matka dzieci była poza domem w momencie pożaru - jak twierdziła, wyszła na chwilę. Jak dzisiaj ustalił reporter RMF FM kobieta faktycznie wyszła na chwilę z domu, by odebrać obiad w lokalu obok tego samego budynku.

Do szpitala trafił dziadek dzieci z podejrzeniem podtrucia, opieki medyków potrzebowała też sąsiadka, która zraniła się w rękę próbując wejść do budynku.