​Za dwa tygodnie o prawie 90 proc. wzrośnie opłata za przejazd ciężarówką po niemieckich drogach. Podwyżka uderzy w branżę transportową, także polską. Wiele firm spedycyjnych wozi towary do Niemiec, z Niemiec lub przez ten kraj.

REKLAMA
Zdjęcie ilustracyjne

Od 1 grudnia opłaty za przejazd ciężarówek po niemieckich autostradach, drogach krajowych i landowych wzrośnie o 86 proc. Ma to związek z wprowadzeniem dodatkowej opłaty za emisję dwutlenku węgla przez te pojazdy.

Z nagłej podwyżki niezadowoleni są niemieccy przewoźnicy, ale uderzy ona też w wiele polskich firm transportowych. Spedytorzy mówią, że podwyżki niemieckich opłat spadają na nich w trudnym momencie. Branża jest w dołku, bo obecnie zleceń jest bardzo mało.

Wydawałoby się, że te opłaty powinny być przeniesione na zleceniodawców transportu, mamy jednak sygnały, że tak się nie stanie. Dla wielu firm, które muszą co miesiąc ponosić opłaty związane na przykład z leasingiem aut, może się okazać, że będą wozić towary poniżej opłacalności. To z kolei może niestety skutkować falą bankructw - mówi Jerzy Gębski, wiceprezes Polskiej Izby Logistyki. Według wyliczeń ogólne koszty transportu wzrosną o kilkanaście procent, co prędzej czy później przełoży się też na wzrost cen produktów z importu.

Część przewoźników chce wykorzystać ostatnie dni, by przewieźć jak najwięcej zanim opłaty pójdą w górę. Są też tacy, którzy będą próbować zmusić zleceniodawców, by za fracht zapłacili więcej.

Dostrzegamy tego typu tendencję, co bardziej zapobiegliwi zlecają transport i chcą go wykonać wcześniej. Zleceniodawcy także nie wiedzą, czy nie zabraknie taboru. Znam takie firmy, które mówią, że jeżeli nie będzie możliwości przeniesienia wzrostu kosztów na zleceniodawców, to wolą ciężarówki odstawić pod tzw. płot - dodaje Jerzy Gębski.

Niemcy są jednym z głównych krajów tranzytowych w Europie.