12 lat więzienia grozi kierowcy tira, który spowodował wypadek w Konotopie koło Drawska w Zachodniopomorskiem. TIR zderzył się tam z busem, którym jechała grupa młodzieży. 24-latek usłyszał zarzut spowodowania katastrofy w ruchu drogowym.
W szpitalu zmarł kierowca busa jedna z 18 osób, które ucierpiały w tym wypadku.
Śledczy twierdzą, że 24-letni kierowca tira do katastrofy doprowadził umyślnie. Nie tylko nie dostosował prędkości do panujących na drodze warunków, ale przekroczył aż o 30 km/h dozwoloną w tym miejscu prędkość. W chwili wypadku mężczyzna był trzeźwy.
Na zakręcie ciężarówka zjechała na przeciwległy pas i uderzyła w prawidłowo jadący autobus pełen młodzieży. 24-latek usłyszał zarzut spowodowania katastrofy w ruchu lądowym, w dodatku ze skutkiem śmiertelnym. Do tego zarzutu się nie przyznał, wyjaśnił, że rzadko jeździł tą ciężarówką i przerosły go możliwości pojazdu.
Prokurator skierował do sądu wniosek o aresztowanie podejrzanego na 3 miesiące.
Katastrofa w Konotopie
Do wypadku doszło w środę po godz. 16 na drodze wojewódzkiej nr 175 w Konotopie w Zachodniopomorskiem. Ciężarówka zderzyła się tam z liniowym autobusem PKS, którym młodzież wracała ze szkoły z Kalisza Pomorskiego do domów w Drawsku Pomorskim.
W autobusie, łącznie z kierowcą, było 18 osób. Wszyscy - w tym 16 dzieci - zostali poszkodowani. Kierowcy tira nic się nie stało.
W szpitalach przebywa jeszcze siedem osób. Wśród nich jest 18-latek, który śmigłowcem LPR przewieziony został do wielospecjalistycznego szpitala w Gorzowie Wielkopolskim. Jest na obserwacji w oddziale chirurgicznym.
Jeszcze w środę podczas wieczornego briefingu prasowego przed drawskim szpitalem wojewoda zachodniopomorski Zbigniew Bogucki przekazał mediom, że wstępna ocena wskazuje na to, że "naczepa tira starła się z narożnikiem autobusu, naczepa wykroczyła poza oś jezdni".
Trudna akcja ratunkowa
Na miejscu zdarzenia pierwsi byli polscy, amerykańscy i czescy żołnierze, którzy w tamtym czasie, w tym miejscu wyjeżdżali z poligonu. Tam były także wojskowe karetki pogotowia. Żołnierze właściwie jako pierwsi bezpośrednio po zdarzeniu udzielili pierwszej pomocy, pomogli wyjść z autobusu, wyciągnąć te osoby, które same nie były w stanie go opuścić - mówił w środę wojewoda Bogucki.
Pierwszy zespół ratownictwa medycznego dotarł na miejsce zdarzenia już po 10 minutach od zgłoszenia. Ostatecznie w akcji ratowniczej łącznie brało udział 7 karetek, 2 śmigłowce LPR, 16 zastępów PSP, OSP i wojskowej straży pożarnej. Poszkodowanym i ich rodzinom zapewniona została pomoc psychologiczna.