Prokuratura Rejonowa w Świnoujściu w Zachodniopomorskiem nadzoruje dochodzenie w sprawie znęcania się nad klaczą zaprzęgniętą do dorożki, która padła w sobotę 5 lipca w okolicach promenady. Śledczy gromadzą materiał dowodowy, aby wyjaśnić wszystkie okoliczności tego tragicznego zdarzenia.
- W Świnoujściu padła klacz zaprzęgnięta do dorożki; prokuratura prowadzi dochodzenie.
- Zwierzę podczas jazdy przewróciło się i zmarło; brakowało obowiązkowego chipa.
- Sprawa wywołała protesty obrońców zwierząt i zapowiedzi zmian w przepisach.
Śledczy analizują okoliczności śmierci zwierzęcia
Zwierzę odbywało swój drugi kurs - przekazała Julia Szozda, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Szczecinie. W trakcie jazdy klacz nagle zachwiała się i przewróciła na trawnik przy jezdni. Chwilę później padła.
Postępowanie jest prowadzone "w sprawie", co oznacza, że na obecnym etapie nikt nie usłyszał zarzutów. Prokuratura podkreśla, że znęcanie się nad zwierzętami może przybierać różne formy - nie tylko fizycznego zadawania bólu, ale także zaniedbania, braku odpowiedniej opieki, niedożywienia czy wykorzystywania zwierząt w sposób niehumanitarny. Za taki czyn grozi kara do 3 lat pozbawienia wolności.
Koń padł na ul. Żeromskiego. Nie miał nawet chipa
Do tragedii doszło w sobotni wieczór przy ulicy Żeromskiego - głównym deptaku Świnoujścia. Na miejscu natychmiast pojawiła się policja, która przeprowadziła czynności dochodzeniowo-śledcze. O zdarzeniu poinformował sierż. sztab. Kamil Zwierzchowski z Komendy Miejskiej Policji w Świnoujściu: Funkcjonariusze przesłuchali świadków i dokonali oględzin zwierzęcia. Na ciele konia nie stwierdzono obrażeń zewnętrznych. Sprawa jest prowadzona pod nadzorem prokuratury - przekazał.
Na miejscu interweniował również powiatowy lekarz weterynarii, który ustalił, że klacz nie posiadała obowiązkowego chipa. Jak poinformowała TVP Szczecin, właściciel zwierzęcia okazał jednak jego paszport i przekazał, że była to 19-letnia klacz.
Obrońcy zwierząt i politycy reagują. "Wasza frajda, ich cierpienie"
Sprawa poruszyła lokalnych obrońców zwierząt. Fundacja Animals Przystań Świnoujście od początku była obecna na miejscu zdarzenia. Wolontariusze byli obecni od początku do samego końca interwencji weterynarza. Dzięki ich staraniom ciało konia zostało zabezpieczone jako dowód w sprawie - podkreśliła Beata Kastro z fundacji.
Organizacja zapowiedziała złożenie zawiadomienia o możliwości popełnienia przestępstwa: "Chcemy rzetelnie wyjaśnić, czy doszło do nieszczęśliwego wypadku, czy też mamy do czynienia z rażącym zaniedbaniem" - dodano.
Do sprawy odniósł się również wiceminister klimatu i środowiska Mikołaj Dorożała, który publicznie wyraził oburzenie: "Wasza frajda, ich cierpienie. Mamy XXI wiek, elektryczne meleksy. Nie ma zgody na niepotrzebne cierpienie zwierząt w wakacyjnych kurortach" - napisał w serwisie X.
Czy Świnoujście powtórzy los Morskiego Oka?
Zapowiedział również, że zwróci się do prezydent Świnoujścia z prośbą o rozmowę w sprawie dorożek i konieczności zmiany regulacji. Nie będzie naszej zgody na kolejne takie miejsce w Polsce. Wiem, jak wiele kosztowała nas ewolucja transportowa do Morskiego Oka. Teraz czas na Świnoujście - dodał Dorożała.
Tragiczna śmierć zwierzęcia w jednym z najpopularniejszych kurortów nadmorskich wywołała lawinę komentarzy w sieci. Sprawa przypomina wieloletnie kontrowersje wokół koni wożących turystów nad Morskie Oko. W obu przypadkach chodzi o wykorzystanie zwierząt do przewozu ludzi w warunkach, które mogą prowadzić do przeciążeń, odwodnienia i śmierci.