"Przede wszystkim trzeba teraz wyjaśnić, czy mamy do czynienia z cholerą" - podkreśla w rozmowie z dziennikarzem RMF FM prezes Polskiego Towarzystwa Epidemiologów i Lekarzy Chorób Zakaźnych profesor Krzysztof Tomasiewicz. W połowie tygodnia znane powinny być wyniki kluczowych badań, które pokażą, czy w Polsce doszło do zakażenia cholerą - dowiedział się nasz reporter w Głównym Inspektoracie Sanitarnym.

REKLAMA
Czy w Polsce doszło do zakażenia cholerą? (zdj. ilustracyjne)

Podejrzenie cholery dotyczy starszej pacjentki ze Stargardu na Pomorzu Zachodnim. Kobieta przebywa w szpitalu w izolacji. Wcześniej zgłosiła się do lecznicy z powodu ostrej biegunki. Jej stan jest stabilny.

Mamy obecnie do dyspozycji panele diagnostyczne, które wykrywają fragmenty materiału genetycznego różnych bakterii. Absolutnie musimy poczekać na wyniki badań, które pokażą, czy jest to bakteria, która może wywołać cholerę. Przecinkowce (bakterie - przyp. red.) są obecne i nie jest to trudne, żeby taka bakteria się w jakimś panelu diagnostycznym raz na jakiś czas pojawiła. Pamiętajmy, że chorobę wywołuje tylko bakteria, która ma możliwość wytwarzania toksyny - podkreśla w rozmowie z Michałem Dobrołowiczem prof. Krzysztof Tomasiewicz.

Specjalista zaleca, aby w tej sprawie zachować dużą ostrożność i poczekać na dalsze badania. Musimy spokojnie na to popatrzeć. Jednocześnie mamy niestety dużo doświadczeń z tego roku związanych z tym, że wiele osób przywozi z dalekich krajów bakterie i pasożyty. Mało prawdopodobne, by bakterie takie jak przecinkowiec cholery czy inne spotykane w dalekich krajach, tutaj się szerzyły. Na pewno trzeba zachować ostrożność i pamiętać o tym, że metody, które służą profilaktyce chorób zakaźnych, cały czas są aktualne - podkreśla w rozmowie z Michałem Dobrołowiczem prof. Krzysztof Tomasiewicz.

Prezes Towarzystwa Epidemiologów i Lekarzy Chorób Zakaźnych przewiduje w RMF FM, że wyjaśnianie obecnej sytuacji potrwa około dwóch, trzech dni. W tym czasie na podstawie kolejnych badań uda się zidentyfikować, czy rzeczywiście ta toksyna jest wytwarzana przez tę bakterię. Do tego czasu wszystkie środki, które zostały wdrożone, powinny być utrzymane, dochodzenie dalej powinno być prowadzone. Te badania pokażą, czy rzeczywiście jest się czego obawiać - dodaje prof. Tomasiewicz.

Ekspert: Moje osobiste zdanie? Cholera bardzo mało prawdopodobna

Moje osobiste zdanie jest takie, że bardzo mało prawdopodobne jest, by lokalnie rozszerzyła się choroba, jaką jest cholera, bez ewidentnego źródła. Gdybyśmy mieli źródło lokalne cholery, to przypadków pewnie byłoby więcej. Z tego, co wiemy, w otoczeniu nie było nigdzie przypadków ostrych chorób biegunkowych. Dlatego myślę, że mało prawdopodobne jest potwierdzenie cholery, ale zawsze trzeba zachować czujność i lepiej założyć gorszą opcję i wyjaśnić, wtedy będziemy wiedzieli - przekonuje w rozmowie z RMF FM prof. Tomasiewicz.

Nie mieliśmy przypadku cholery od wielu lat. Gdyby taka sytuacja miała miejsce, były to duży ewenement. Ale warto o tym wspominać osobom wyjeżdżającym. Tereny endemicznego występowania cholery są bardzo szerokie, Polacy także jeżdżą do wielu krajów, w których cholera może występować - zwraca uwagę prezes Polskiego Towarzystwa Epidemiologów i Lekarzy Chorób Zakaźnych.

Ostatni przypadek cholery w Polsce odnotowano w 2019 roku w Świnoujściu. Cholera jest wysoce zakaźną chorobą wywoływaną przez bakterię - przecinkowca cholery. Szerzy się epidemicznie poprzez wodę zakażaną przez chorych i nosicieli. Jej głównym objawem jest ostra, wodnista biegunka i wymioty prowadzące do odwodnienia organizmu. Bez odpowiedniej terapii może w ciągu ledwie kilkunastu godzin doprowadzić do śmierci.

Cholerę leczy się antybiotykami i intensywnym, również dożylnym nawadnianiem. Na Pomorzu Zachodnim ponad sto osób objętych jest kwarantanną albo nadzorem sanitarno-epidemiologicznym po tym, jak wykryto tam bakterie przecinkowca, które mogą wywoływać cholerę.