Żaden z kandydatów startujących w przedterminowych wyborach nowego prezydenta Zabrza (woj. śląskie) nie otrzymał więcej niż połowę oddanych głosów. Oznacza to, że będzie potrzebna druga tura. 24 sierpnia zmierzą się w niej Ewa Weber i Kamil Żbikowski, którzy dostali najwięcej głosów.

REKLAMA
Wybór nowego prezydenta Zabrza nierozstrzygnięty (Zdjęcie ilustracyjne)

Ponowne głosowanie zostanie przeprowadzone w godzinach od 7:00 do 21:00 w tych samych lokalach wyborczych, co 10 sierpnia.

Na Weber (dotychczasowa pełniąca obowiązki prezydenta Zabrza) zagłosowało 12700 osób - 39,29 proc. głosów, a na Żbikowskiego - 5216 osób - 16,14 proc. Trzecie miejsce, z wynikiem 4944 głosy (15,29 proc.) zajął popierany przez PiS Borys Borówka.

W niedzielę wieczorem przewodniczący Miejskiej Komisji Wyborczej Paweł Strumiński informował, że głosowanie przebiegło bez zakłóceń.

Uprawnionych do głosowania w 140-tysięcznym Zabrzu było blisko 115 tys. wyborców. W mieście wyznaczono 89 obwodowych komisji wyborczych.

Więcej informacji znajdziesz na stronie głównej RMF24.pl

Poprzednia prezydent miasta została odwołana w referendum

Zorganizowanie przedterminowych wyborów prezydenta Zabrza było konieczne, ponieważ w majowym referendum odwołana z tego stanowiska została Agnieszka Rupniewska. Nie został natomiast przekroczony próg frekwencyjny konieczny do odwołania Rady Miasta Zabrze.

Agnieszka Rupniewska rządziła w Zabrzu rok. W 2024 roku wygrała wybory samorządowe. W drugiej turze uzyskała więcej głosów niż Małgorzata Mańka-Szulik, która kierowała miastem przez 18 lat - od 2006 r.

Wcześniej w województwie śląskim przeprowadzono dwa referenda, które zakończyły się odwołaniem władz samorządowych. W 2009 r. mieszkańcy odwołali prezydenta Częstochowy Tadeusza Wronę, a w 2012 r. prezydenta Bytomia Piotra Koja wraz z radą miejską.

Bez powodzenia w 2009 r. próbowano odwołać prezydenta Gliwic Zygmunta Frankiewicza wraz z radą miasta, w 2012 r. prezydent Rudy Śląskiej Grażynę Dziedzic wraz z radą miasta, a w 2017 r. prezydenta Bytomia Damiana Bartylę. We wszystkich trzech przypadkach frekwencja podczas referendum okazała się zbyt niska.