Nikt nie chciał podsłuchiwać wyjazdowych obrad rządu w Urzędzie Wojewódzkim w Katowicach - stwierdziła prokuratura. Jak dowiedział się reporter RMF FM, śledztwo w tej sprawie umorzono. Chodzi o postępowanie wszczęte w maju zeszłego roku. Podczas kontroli sali w urzędzie przed wyjazdowym posiedzeniem rządu natrafiono na sprzęt elektroniczny niewiadomego pochodzenia.

7 maja zeszłego roku rząd był w Katowicach na wyjazdowych obradach. W sali, w której mieli zebrać się ministrowie, znaleziono podejrzane urządzenia, wyglądające na podsłuch.
Reporterka RMF FM Anna Kropaczek dowiedziała się jeszcze tego samego dnia od rzeczniczki wojewody śląskiego Alicji Waliszewskiej, że urządzenie miało kiedyś służyć do komunikacji między urzędnikami.
Według moich informacji jest to urządzenie, które służyło do komunikacji między oddalonymi od siebie pomieszczeniami, a zamontował je były, emerytowany już pracownik urzędu - mówiła wówczas Alicja Waliszewska.
Nasza rozmówczyni nie umiała jednak powiedzieć, kiedy to urządzenie mogło zostać zamontowane. Posiedzenie Rady Ministrów odbyło się jednak bez przeszkód
Ustalenia prokuratury
Prokuratura, po przeprowadzonych ekspertyzach uznała, że wykryte przez Służbę Ochrony Państwa oraz ABW urządzenia, nie zostały zainstalowane w celu nieuprawnionego podglądu na salę obrad i nie służyło do nielegalnego zdobywania informacji.
Ta aparatura nie miała też możliwości nagrywania i utrwalania dźwięku czy obrazu na jakimkolwiek nośniku elektronicznym.
Sprzęt ten wraz z okablowaniem został zamontowany w sali urzędu w latach 2015-2017 przez pracownika biura administracyjnego, zajmującego się nagłośnieniem.
Jak ustalono - pracownik chciał w ten sposób ułatwić sobie obsługę uroczystości i oficjalnych spotkań.