Jest prokuratorskie śledztwo dotyczące niebezpiecznej sytuacji na przejeździe kolejowym w Katowicach. W ubiegłym tygodniu kierowca miejskiego autobusu wjechał tam na przejazd kolejowy, mimo że sygnalizatory wskazywały zbliżanie się pociągu. Na szczęście mężczyzna w ostatniej chwili zjechał z przejazdu.
Zdaniem prokuratury, w autobusie mogło być wówczas nawet kilkudziesięciu pasażerów.
Śledztwo dotyczy sprowadzenia bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu lądowym. Grozi za to kara od pół roku do 8 lat więzienia.
Prowadzenie postępowania w tej sprawie prokurator powierzył katowickiej komendzie policji.
Do zdarzenia doszło w zeszłym tygodniu, kiedy kierowca autobusu miejskiego linii 973 zatrzymał pojazd na przejeździe kolejowym, mimo że sygnały świetlne ostrzegające o nadjeżdżającym pociągu były włączone.
Autobus zatrzymał się tak, że nie dało się w pełni opuścić szlabanów. Jeden z nich oparł się o dach autobusu. Wtedy zareagował kierowca innego samochodu.
Mężczyzna podbiegł do autobusu i nakłonił kierowcę do wycofania się w bezpieczne miejsce. Chwilę później przez przejazd przejechał jeden z pociągów linii podmiejskiej.