Nie żyje 8-letni Kamilek z Częstochowy. Lekarze z Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach walczyli o jego życie ponad miesiąc. To oni przekazali informację o śmierci chłopca. Kamil trafił do szpitala na początku kwietnia z ciężkimi obrażeniami - m.in. oparzeniami głowy, klatki piersiowej i kończyn. O usiłowanie jego zabójstwa podejrzany jest 27-letni ojczym.

REKLAMA
Kamienica, w której mieszkał 8-letni Kamilek

"Kamilek zmarł dziś rano. Bezpośrednią przyczyną śmierci chłopca była postępująca niewydolność wielonarządowa. Doprowadziła do niej poważna choroba oparzeniowa i ciężkie zakażenie całego organizmu, spowodowane rozległymi, długo nie leczonymi ranami oparzeniowymi" - poinformowało w mediach społecznościowych Górnośląskie Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach.

"Kamilek przez cały czas pobytu w szpitalu był głęboko nieprzytomny. Nie zdawał sobie świadomości gdzie jest, ani co go spotkało. Ani przez chwilę nie cierpiał" - zapewniono we wpisie.

Jak czytamy we wpisie, Kamilek otrzymał w Górnośląskim Centrum Zdrowia Dziecka wszelką możliwą pomoc medyczną. "Korzystał z zaawansowanych metod leczenia, m. in. z respiratoterapii, dializoterapii oraz wysokospecjalistycznej aparatury ECMO, zapewniającej wspomaganie krążenia i pozaustrojowe natlenianie krwi. Był pod ciągłą, niezwykle troskliwą opieką naszego personelu medycznego. To wszystko niestety nie wystarczyło, aby uratować chłopca" - podkreślają lekarze.

"W imieniu personelu szpitala przekazujemy wyrazy głębokiego współczucia biologicznemu ojcu dziecka. Dziękujemy też wszystkim tym osobom, które tak bardzo przejęły się losem chłopca. Wspólnie z Państwem, jako personel szpitala, dzielimy dziś wielki smutek z powodu odejścia Kamilka" - podkreślili pracownicy Centrum.

Gehenna 8-latka

Dziecko trafiło do szpitala na początku kwietnia z ciężkimi obrażeniami - m.in. oparzeniami głowy, klatki piersiowej i kończyn.

O usiłowanie jego zabójstwa podejrzany jest 27-letni ojczym.

Sprawa maltretowania chłopca wyszła na jaw, gdy policja interweniowała w częstochowskiej dzielnicy Stradom po zgłoszeniu złożonym przez biologicznego ojca dziecka.

Chłopca z ciężkimi obrażeniami przetransportowano do szpitala śmigłowcem Lotniczego Pogotowia Ratunkowego.

Ojczym i matka dziecka zostali zatrzymani.

Będzie zmiana zarzutów dla ojczyma

27-letniemu Dawidowi B. prokurator zarzucił, że 29 marca 2023 r. usiłował pozbawić życia swojego pasierba, polewając go wrzątkiem i umieszczając na rozgrzanym piecu węglowym. W ten sposób spowodował ciężkie obrażenia ciała - oparzenia głowy, klatki piersiowej i kończyn.

Podejrzanemu zarzucono też, że znęcał się nad ośmiolatkiem ze szczególnym okrucieństwem - poprzez bicie, kopanie po całym ciele oraz przypalanie papierosami i spowodowanie u niego licznych złamań kończyn oraz rany oparzeniowe.

Dziś minister sprawiedliwości, Prokurator Generalny Zbigniew Ziobro zapowiedział, że zarzuty dla mężczyzny zostaną zmienione - z usiłowania zabójstwa na zabójstwo. Wydałem dziś polecenie, by doszło do niezwłocznej zmiany kwalifikacji prawnej czynu zarzucanego sprawcy tego ohydnego, okrutnego, zbrodniczego zachowania - powiedział.

Jak dodał Ziobro, prokuratura prowadzi postępowanie "wielowątkowo, bada nie tylko zachowanie samego sprawcy, ale też zachowanie matki i wszystkich, którzy nie zareagowali w sposób, w jaki być może powinni zareagować".

Sekcja zwłok Kamila zostanie przeprowadzona w najbliższą środę. Jak podała prokuratura, po uzyskaniu wstępnych wyników sekcji zwłok będą podejmowanie decyzje dotyczące zmiany zarzutów.

Ojczym i matka przyznali się do winy

Kamienica, w której mieszkał 8-letni Kamil

Dawid B. przyznał się do popełnienia zarzucanych mu przestępstw. Odmówił złożenia wyjaśnień. Do winy przyznała się także matka chłopca, która zdecydowała się złożyć wyjaśnienia. Oboje trafili do tymczasowego aresztu.

Jak wcześniej informował Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej w Częstochowie, rodzina ośmiolatka była od marca 2021 r. objęta wsparciem pracownika socjalnego. Wcześniej nie było informacji wskazujących, że dziecko może doświadczać przemocy.

Częstochowski sąd zdecydował, że najmłodsze dzieci, które mieszkały z Dawidem i Magdaleną B., trafią do pieczy zastępczej, a starsze do placówki opiekuńczo-wychowawczej.

Magdalena B. ma szóstkę dzieci - dwójkę najmłodszych z obecnym mężem Dawidem B., a czwórkę pozostałych z innymi dwoma mężczyznami. Najstarsze z dzieci ma 11 lat, a najmłodsze urodziło się ubiegłym roku.

Kolejne osoby z zarzutami

Jak informowaliśmy 19 kwietnia wujek 8-letniego Kamila z Częstochowy to kolejna osoba, która usłyszała zarzut w związku ze znęcaniem się nad chłopcem przez jego ojczyma. Mężczyzna nie przyznał się do winy. Twierdził, że dużo pracował, mało czasu spędzał w domu i nie widział sytuacji, które wymagałyby interwencji.

Prokuratura Okręgowa w Częstochowie postawiła również zarzuty 45-letniej Anecie J. - to siostra aresztowanej matki chłopca, Magdaleny.

Prokurator zarzucił kobiecie, że nie pomogła chłopcu, gdy jego życie i zdrowie było zagrożone. Miała nie reagować, kiedy ojczym dotkliwie bił dziecko i je poparzył.

Kobieta, która mieszka w tym samym domu, nie przyznała się do winy, choć składając wyjaśnienia, miała powiedzieć, że była świadoma tego, że dziecko jest poparzone. Nie potrafiła też wyjaśnić, dlaczego wiedząc to, nie wezwała lekarza.