Czwarty grudnia to dzień imienin Barbary, a także górnicza Barbórka. Świętowaniu co roku towarzyszy występ górniczych orkiestr. Nie inaczej było w środowy poranek na katowickim Nikiszowcu.
Przepiękna, zabytkowa dzielnica w południowo-wschodniej części Katowic budziła się przy dźwiękach orkiestry Wieczorek. Jak donosiła obecna na miejscu reporterka RMF FM Anna Kropaczek, wszystko odbyło się tak, jak od lat - zgodnie z tradycją.
Orkiestra ruszyła z ul. Zamkowej na plac Wyzwolenia. Tam zgromadzili się mieszkańcy dzielnicy i ci, którzy specjalnie w Barbórkę przyjeżdżają na Nikiszowiec.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video
Orkiestra Wieczorek jest związana z niefunkcjonującą już Kopalnią Węgla Kamiennego Wieczorek.
Nasza reporterka spotkała w trakcie święta m.in. przybyłych ze Świętochłowic czy Rudy Śląskiej. Wśród nich byli też górnicy. Pytani o górnicze szczęście, odpowiadają, że to przede wszystkim "bezpieczne przerobienie szychty i wyjazd".
"Kopalni już nie ma, ale my dalej jesteśmy"
Nie ważne, jaka jest pogoda - czy śnieg leci, czy jest mróz, deszcz czy słońce. Gra się cały czas - usłyszał od jednego z członków orkiestry górniczej reporter RMF FM Marcin Buczek, który śledził poranną muzyczną pobudkę w Bytomiu-Miechowicach.
Kopalni już nie ma, ale my dalej jesteśmy. To jest taki ewenement - dodał jego rozmówca. Inny wyjaśnił, że tradycja wspólnego, przyzakładowego muzykowania jak najbardziej istnieje w sercach wszystkich muzyków.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
Członek orkiestry, z którym rozmawiał reporter RMF FM, przyznał, że Barbórka i granie na ulicy to ważny dzień, mający podtrzymać pamięć o śląskie tradycji górniczej. Teraz już zanika to górnictwo, dlatego dobrze, że chociaż my jesteśmy - powiedział. Ważnym elementem jest też wpis orkiestr Górnego Śląska na krajową listę dziedzictwa niematerialnego. Więc to jest coś, co musimy, nawet już z obowiązku, kontynuować - powiedział rozmówca Marcina Buczka.
Jeden z doświadczonych muzyków wyjaśnił, że w marszu gra się trudniej. Inaczej trzeba brać oddech, trzeba liczyć kroki.
Czasem wejdzie się w dołek - przyznaje, ale koledzy i koleżanki z orkiestry ostrzegają w razie zagrożenia.
Jeśli o koleżankach mowa, pań w górniczych orkiestrach jest niewiele, ale jedna z nich, którą spotkał reporter RMF FM, opowiedziała, że w zespole czuje się jak w rodzinie.
Przyszłam tu, mając lat 8, więc wszyscy to zawsze byli ciocie, wujkowie i tak to w sumie zostało, że każdy za każdym stoi murem, każdy każdego wspiera, więc nigdy nikt się nie czuje wykluczony - przyznała artystka, która w orkiestrze gra razem ze swoim tatą i dziadkiem, dla którego tegoroczny występ będzie pięćdziesiątym w barbórkowej karierze.