Dzisiaj w zdewastowanym przez piątkową nawałnicę podkarpackim Pawłosiowie zaczęli pracę inspektorzy nadzoru budowlanego, którzy oceniają stan zalanych budynków. Oględziny są bardzo ważne dla właścicieli domów, bo będą one podstawą do wnioskowania o finansową pomoc w remontach.

REKLAMA
70-letnia właścicielka domu obawia się, że drewniany budynek może się już nie nadawać do remontu. Wystarczy go wnikliwie obejrzeć, żeby dojść do wniosku, że rozbiórka jest najbardziej prawdopodobnym scenariuszem

Do remontowania to się nie nadaje. Może pan wejść do środka i zobaczyć - mówi starsza kobieta stojąca przed drewnianym domem, który już na pierwszy rzut oka wygląda, jakby nadawał się tylko do rozbiórki. Na podwórku przy ścianie budynku leży sterta wyniesionych z wnętrza sprzętów. To jest mój cały dobytek życia. 70-letni - dodaje.

Nie jest to jedyny w Pawłosiowie budynek wyglądający tak, jakby był już nie do uratowania, podobnie jak sprzęty, którymi szybko zapełniają się wielkie kontenery na odpady. Drzwi do pokoi, drzwi do łazienek, kanapy, biurka, stoły i wiele innych przedmiotów, które podczas prac porządkowych rzucano na stos, zanoszą do kontenerów żołnierze Wojsk Obrony Terytorialnej. W Pawłosiowie pracuje ich 150.

Jesteśmy w gotowości do piątku, jeżeli będzie potrzeba, będziemy dłużej - deklaruje por. Magdalena Mac z 3. Podkarpackiej Brygady Obrony Terytorialnej. Jej żołnierze przez cały wtorek pomagali mieszkańcom w zbieraniu błota z zalanych posesji i wynoszeniu zniszczonego dobytku.

Pawłosiów po przejściu nawałnicy / Jacek Skóra / RMF FM
Pawłosiów po przejściu nawałnicy / Jacek Skóra / RMF FM
Pawłosiów po przejściu nawałnicy / Jacek Skóra / RMF FM
Pawłosiów po przejściu nawałnicy / Jacek Skóra / RMF FM
Pawłosiów po przejściu nawałnicy / Jacek Skóra / RMF FM
Pawłosiów po przejściu nawałnicy / Jacek Skóra / RMF FM
Pawłosiów po przejściu nawałnicy / Jacek Skóra / RMF FM
Pawłosiów po przejściu nawałnicy / Jacek Skóra / RMF FM
Pawłosiów po przejściu nawałnicy / Jacek Skóra / RMF FM
Pawłosiów po przejściu nawałnicy / Jacek Skóra / RMF FM

To jest szczęście, że mamy takie wojsko - mówi pani Halina, samotnie mieszkająca wdowa. U niej akurat straty nie są duże. Bo ja skromnie mieszkam, wdowa na rencie. Po ścianie mi się lało, komórka zalana - opowiada.

Bez nich to by trwało i trwało, i trwało. Wieki by trwało sprzątanie - mówi o żołnierzach córka, która przyszła na pomoc mamie mieszkającej w Pawłosiowie. Meble powynosili, bardzo pomogli. Miałam błoto i wodę przez dwa dni - potwierdza pani Maria, która już wie, że meble nie będą się nadawać do użytku. Przed nią jest jeszcze sprawdzanie, ile domowych urządzeń przetrwało piątkową powódź oraz szacowanie kosztów wyremontowania domu, który dopiero co był remontowany. Ale inni mają gorzej - wzdycha pani Maria.

"Chałupa goła"

Nie mamy mebli, nie mamy podłóg, nie mamy kuchenki gazo... No nie mamy nic. No nic, nic - opowiada z kolei pani Marzena, mieszkanka innego zalanego domu. Ubrania, które ma na sobie, pożyczyła od córki, bo własne straciła w powodzi. Nie było czasu, żeby zdążyć coś wynieść, uratować, bo to była kwestia 10 minut, gdy woda była w całym domu i w garażu - dodaje kobieta. Powódź zabrała z garażu sprzęt należący do jej męża, który pracuje jako mechanik. Siła była przeogromna. Cały sprzęt męża wypłynął z garażu. Nie wiemy, którędy. Dwie i pół tony węgla wypłynęło z garażu. Nie wiemy, którędy - mówi.

Skalę zniszczeń dobrze widać w domu pana Andrzeja. Jak pan widzi: chałupa goła - pokazuje starszy mężczyzna w pustych i mokrych wnętrzach. W największym pokoju przy jednej ze ścian pracuje jego syn, zrywający płyty gipsowo-kartonowe, pod którymi znajduje się warstwa ocieplenia, nasiąknięta niczym gąbka. W domu szemrze osuszacz powietrza.

Dźwięk osuszacza to powszechny odgłos w Pawłosiowie, podobnie jak powszechny jest tu widok błota: tego już spryzmowanego, tego ładowanego z pryzm na wywrotki i tego, które jeszcze trzeba zebrać. A także tego, które już zaschło i przy każdym podmuchu wzbija się w powietrze, pokrywając warstwą pyłu całą okolicę: czyszczony bez ustanku parapet miejscowego sklepu, samochody wojska, policyjne radiowozy i okna domów, skrywające ogrom rozpaczy.

Rozpacz jest tym większa, że nie wiadomo, skąd wziąć pieniądze na to, by wyjść na prostą. Obiecany zasiłek celowy, mający być pierwszą pomocą "na start", to kropla w morzu potrzeb, bo kwota "do 8 tys. złotych" to za mało, by wymienić podłogi, zrobić remont i kupić od nowa całe wyposażenie. Pieniędzy może być więcej, bo kolejne wsparcie może być uruchomione po ocenie stanu domów przez inspektorów nadzoru budowlanego, którzy w środę zaczną pracę.

Pracy jest tutaj ogrom. Uporządkowanie tej miejscowości potrwa kilka dni - przyznaje wojewoda podkarpacka Teresa Kubas-Hul w sali Urzędu Gminy służącej od kilku dni za siedzibę sztabu kryzysowego. We wtorkowe południe budynek wypełniał zapach zupy gotowanej przez koła gospodyń wiejskich dla ludzi zaangażowanych w pomoc w usuwaniu skutków piątkowej powodzi błyskawicznej.

Po kilku godzinach pobytu w Pawłosiowie zapach tej zupy jest zaskakująco miłą odmianą dla nozdrzy drażnionych pyłem z zasychającego błota, któremu wystarczyło 10 minut, żeby zniszczyć spokojne życie wsi ciągnącej się wzdłuż drogi między wzniesieniami. W malowniczej lokalizacji, która w piątkowe popołudnie okazała się dla mieszkańców przekleństwem.

Na wyniki trzeba poczekać

W środę po południu wiadomo było o jednym opróżnionym budynku. Jak usłyszał dziennikarz RMF FM w jarosławskim nadzorze budowlanym, stan tego domu już wcześniej był zły, a mieszkającej tam osobie przyznano lokal zastępczy.

Inspektorzy nie spodziewają się poważnych uszkodzeń, które zagrażałyby konstrukcjom domów, ale na wyniki trzeba będzie jeszcze poczekać. Mogą być znane po niedzieli.

Te oględziny są bardzo ważne dla właścicieli domów, bo będą one podstawą do wnioskowania o finansową pomoc w remontach.