Do niespodziewanego zdarzenia doszło w okolicy Stefkowej w gminie Olszanica w Podkarpackiem. Mieszkanka Sanoka wracając z Ukrainy, gdzie podróżuje przekazując wsparcie dla walczących tam naszych wschodnich sąsiadów zderzyła się z niedźwiedziem. Na szczęście kolizja była niegroźna dla niej, jak i dla drapieżnika. Okazuje się jednak, że za zniszczone auto nie należy jej się odszkodowanie, gdyż w takim przypadku za szkodę wyrządzone przez dzikie zwierzę Skarb Państwa nie ponosi odpowiedzialności.
Mieszkanka Sanoka wraz z wybuchem wojny w Ukrainie bardzo mocno zaangażowała się w pomoc walczącemu krajowi. Co tydzień jeździ za wschodnią granicę z darami - podaje portal nowiny24.pl
W chwili, kiedy doszło do zdarzenia kierowała pojazdem, a z nią w aucie jechała przyjaciółka. Właśnie wtedy stoczył się z góry niedźwiedź. To nie był mały misiu. To był olbrzym. Chyba zsunął się ze skarpy. Koleżanka głośno zaczęła krzyczeć. Na szczęście zaraz zniknął. Nam nic się nie stało, wydaje mi się, że niedźwiedź też był cały - przekazała kobieta.
Drzwi samochodu porysowane pazurami
Kobieta po bliskim spotkaniu z niedźwiedziem ruszyła w drogę i poinformowała funkcjonariuszy o zdarzeniu. Miałam szczęście, że nie spadł mi na maskę, choć i tak drzwi są porysowane pazurami i wgięte. Policjanci spisali notatkę, ale protokołu nie sporządzili, bo powiedzieli, że jak nie mam autocasco to odszkodowanie mi się nie należy - mówi sanoczanka.
Zdaniem Marka Pasiniewicza z Ośrodka Rehabilitacji Zwierząt Fundacji Bieszczadziki w Bukowsku zwierzę raczej nie zostało ranne. Niedźwiedzie to bardzo zwinne zwierzęta i pewnie wyszedł z tego bez szwanku - stwierdził. Jak dodaje, ważne jest, by zgłosić ten przypadek do gminy Olszanica, jak również do Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Rzeszowie, bo prowadzą one statystyki zdarzeń z udziałem zwierząt podlegających całkowitej ochronie.
Każdy przypadek jest osobno interpretowany. Zdarza się, że choć do szkody dochodzi z powodu zwierzęci znajdującego się pod całkowitą ochroną, to odszkodowanie nie zostaje wypłacone. Stało się tak np. w przypadku turystów, którzy wybrali się na wycieczkę w Bieszczady. Nie zabrali jednak jedzenia z bagażnika, a auto pozostawili na leśnym parkingu. Zapach zwabił niedźwiedzia, który próbował włamać się do samochodu. Nie udało mu się dostać do artykułów spożywczych, ale auto nadawało się do naprawy.