Mieszkańcy Poznania spotkali się w niedzielę na placu Wolności, by symbolicznie pożegnać 5-letniego Maurycego. Chłopiec zmarł w środę w szpitalu po tym, jak 71-letni Zbysław C. zranił go nożem w klatkę piersiową.

REKLAMA
Spotkanie na placu Wolności w Poznaniu

Mimo deszczu na placu Wolności pojawiło się kilkadziesiąt osób, w tym wiele rodzin z małymi dziećmi. Wokół zdjęcia Maurycego ustawione zostało serce ze zniczy. Wiele osób przyniosło i ustawiło własne znicze, a także kwiaty i maskotki. W niebo uniosły się przyniesione przez uczestników zgromadzenia białe i niebieskie balony. Odmówiona została modlitwa.

W niebo uniosły się przyniesione przez uczestników zgromadzenia białe i niebieskie balon

Nie jestem z Łazarza, nie znam rodziny, którą dotknęła ta tragedia, wiedziałam jednak, że muszę tu być dziś ze swoimi dziećmi. O tym zgromadzeniu dowiedziałam się z internetu, też przynieśliśmy balony do wypuszczenia w niebo. Gdy usłyszałam, co tam się stało, pomyślałam sobie, że gdybym była tam, na miejscu, to bym chyba tego człowieka zabiła - mówiła PAP wyraźnie poruszona pani Natalia, jedna z uczestniczek spotkania. Kobieta pojawiła się na placu z dziećmi w wieku 9, 12 i 16 lat. Gdy w środę cała trójka wróciła ze szkoły, bardzo je wszystkie przytuliłam - przyznała.

"To nasz odruch serca"

Na placu Wolności pojawili się m.in. rodzice z dziećmi

Organizatorka zgromadzenia, Iza z Poznania powiedziała PAP, że pomysł spotkania poświęconego Maurycemu był bardzo spontaniczny, powstał tuż po tragedii. Wkrótce potem okazało się, że tragicznie zginęło kolejne dziecko - 6-letni chłopiec w Gdyni. Trwają poszukiwania jego ojca - 44-letniego Grzegorza Borysa.

To nasz odruch serca, odruch poznaniaków, Wielkopolan. W taki sposób chcemy te dzieci pożegnać. To, co się zdarzyło na Łazarzu, wykracza poza ludzkie pojęcie, nie mieści się w głowie - powiedziała PAP kobieta.

Przyznała, że - organizując zgromadzenie i zapraszając na nie innych - nie kontaktowała się z rodzicami Maurycego. Nie wyobrażam sobie, by w takim momencie zawracać im głowę - tłumaczyła.

Biuro prasowe wielkopolskiej policji przekazało PAP, że od środy policjanci w Poznaniu nie odnotowali zwiększonej liczby zgłoszeń od rodziców bądź nauczycieli zaniepokojonych o bezpieczeństwo swoich dzieci i podopiecznych.

Tragedia na poznańskim Łazarzu

W środę przed południem na ul. Karwowskiego na poznańskim Łazarzu 71-letni Zbysław C. zaatakował nożem 5-letniego Maurycego, który z przedszkolną grupą szedł na wycieczkę. Dziecko zostało zranione w klatkę piersiową. Pomimo starań lekarzy 5-latek zmarł w szpitalu w trakcie operacji.

71-latka na miejscu zbrodni obezwładnili świadkowie zdarzenia, którym pomogła policjantka po służbie.

Wiadomo, że Zbysław C. leczył się neurologicznie. Mężczyzna miał zaburzenia somatyczno-psychiczne i zmiany w mózgu.

Prokuratura wydała postanowienie o przedstawieniu Zbysławowi C. zarzutu zabójstwa poprzez zadanie ciosu i spowodowanie obrażeń skutkujących śmiercią dziecka. Sąd w Poznaniu zdecydował o tymczasowym aresztowaniu 71-latka na 3 miesiące.